Autor: Maria Ernestam
Tytuł: Córki Marionetek
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 28 stycznia 2015
Liczba stron: 320
Ocena: 7/10
Opis:
Pewnego letniego popołudnia na początku lat 80. jedenastoletnia Mariana dokonuje mrożącego krew w żyłach odkrycia. Na karuzeli, do jednego z drewnianych koni, przywiązano jej ojca. Ktoś go śmiertelnie postrzelił, a policja nie może znaleźć sprawcy okrutnego morderstwa. Trzydzieści lat później Mariana nadal mieszka w tym samym miejscu. Z wielką pasją i oddaniem prowadzi rodzinny sklep z zabytkowymi lalkami. Spokojne i przewidywalne życie kobiety przerywa nagłe pojawienie się Amerykanina Amnona Goldsteina, który bardzo szybko zyskuje zaufanie mieszkańców szwedzkiego miasteczka. Amnon ma w planach odrestaurować starą piekarnię, ale także wyjaśnić pewien sekret z przeszłości. Przybycie do miasteczka nieznajomego otworzy całkiem nowy rozdział w życiu Mariany, która będzie zmuszona skonfrontować się z nigdy niewyjaśnioną tragedią. Obecność Goldsteina wywoła lawinę nieprzewidywalnych i tajemniczych zdarzeń, a mieszkańcy miasteczka nagle odważą się robić rzeczy, o których przedtem nawet nie śnili.
Recenzja:
Kiedy patrzę na tę okładkę, to przypomina mi się Laleczka Chucky, co jak wiadomo jest horrorem, ale nie, nie martwcie się, a może ochłódźcie swój entuzjazm, bo horroru tu nie znajdziecie. Córki Marionetek to thriller szwedzkiej autorki, który czasem przypomina snucie jakiejś opowieści. Okładka jest genialna i taka klimatyczna. Jeśli przeczytacie tę książkę, to zorientujecie się, że to co na wierzchu, odzwierciedla idealnie to co w środku.
"...o tym co ważne, mówi się szeptem, nie dyskutuje ani się tego nie rozgłasza. Mówią o tym nasze miny i gesty. Im coś jest prawdziwsze, tym trudniej ubrać to w słowa."
Malownicze Szwedzkie miasteczko, w którym najciekawszy jest sklep z marionetkami i innymi baśniowymi rzeczami, a największą atrakcją jest antyczna karuzela, która wyznacza rytm życia miasteczka. Jest to jedno z tych specyficznych miejsc, gdzie wszyscy się znają i wszyscy o sobie wszystko wiedzą, a do każdej nowej twarzy podchodzi się sceptycznie i bez zaufania.
Przez większość czasu towarzyszymy Marianie, jednej z trzech sióstr, które wychowywały się w tym niezwykłym sklepie, a teraz Ona go prowadzi i dla tego właśnie sklepu jest w stanie poświęcić nawet swoje małżeństwo. To że, Mariana jest tak jakby główną bohaterką nie znaczy, że wszystko kręci się wokół niej. Mamy tutaj retrospekcje, a także poznajemy trochę obecnych i byłych mieszkańców miasteczka. O ile na początku, myślałam, że Mariana będzie na prawdę dobrze wykreowana, tak później zaczęła mnie irytować swoim zachowaniem i tym swoim niezdecydowaniem co do pisania maili. Co do reszty bohaterów, to całkiem nieźle autorka się spisała. Najbardziej polubiłam siostry Mariany i pewnego starszego Pana z psem.
Cała historia zaczęła się dobrze, z rozmachem, ale miałam wrażenie, że ta początkowa atmosfera zaczęła spadać, gdzieniegdzie się odrobinę podnosiła, aby potem wrócić do równego poziomu. Podczas czytania pojawiło się kilka zagadek i ta jedna, najbardziej tajemnicza z przeszłości. I o ile rozwiązanie tej dawnej zagadki dość mnie zaskoczyło na koniec, to spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego po tych "bieżących" zagadkach. Moja reakcja była mniej więcej taka: "yyyy serio, a ja się tu doszukiwałam tylu rzeczy i tylu rozwiązań?!".
Ok, trochę minusów jest, ale nic nie pobije tego klimatu jaki stworzyła autorka. Ten cały sklep, ta historia sprawia, że cały czas z tyłu głowy można było słyszeć melodię pozytywki, która milkła wraz z zamknięciem książki. Osobiście, podobało mi się to, że jeśli się coś działo, nawet bardzo małego, to wiązało się nie z jedną osobą, ale z kilkoma. Że nawet bardzo mało istotna rzecz 'ciągnęła za sznurki wielu osób'.
Pani Ernestam stworzyła dość oryginalną historię, którą przyjemnie się czyta, niektóre fragmenty pozostaną w pamięci, np., ten klimat. Ale czy jest to książka, do której wraca się wielokrotnie? Nie, nie sądzę, na pewno nie w moim przypadku. Może kiedyś ją sobie odświeżę, ale to chyba jak nie będę miała co czytać.
No dobra, może ta recenzja nie brzmi zbyt pozytywnie, ale przecież nie dałam tej książce 7/10 tak o! Na pewno jest godna polecenia, a ja jeśli będę miała okazję przeczytać inną książkę tej Pani, to zapewne to zrobię. Więc nie zrażajcie się moimi negatywnymi odczuciami i wyróbcie sobie własne zdanie. Tak, przeczytajcie ją!
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Za książkę serdecznie dziękuję Księgarni Matras
Ta okładka mnie przeraża, ale jest też według mnie potwornie brzydka. Książka może być ciekawa, choć nie wiem czy sięgnę po nią w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
Jej, też uważam, że okładka jest przerażająca!
UsuńKsiążka od kilu tygodni czeka u mnie na półce i nie mogę się doczekać kiedy po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, w których da się wyczuć atmosferę, więc może mimo tych kilku minusów zdecyduję się przeczytać... Poza tym skandynawskie książki, to skandynawskie książki. Mają w sobie to coś :)
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Okładka jest przerażająca, ale w sumie chętnie bym tę książkę sobie przeczytała :D
OdpowiedzUsuńA n amnie ta okładka jakiegoś skrajnego wrażenia nie robi:) za to recenzja i owszem..bardzo kusi i intryguje;) Oczywiście, że wyrobię sobie zdanie sama, a co:)
OdpowiedzUsuńJuż sam opis mnie zainteresował *_* Jęsli wpadnie mi w ręce to myślę, że się jej nie oprę...
OdpowiedzUsuńOd dawna interesuje mnie ta pozycja i mam nadzieje, ze wkrótce będe mogła ja wypożyczyc, bo jakoś wydaje mi się, ze ta ksiazka na kupno nie zasługuje.
OdpowiedzUsuńJa osobiście uwielbiam klimat tej książki. Jak dla mnie jest bardzo prawdziwa jeżeli chodzi o pokazanie natury człowieka.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zakończenie nie było spektakularne tak jak tego oczekiwałaś. Może w przyszłości sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuń