Autor: Lee Carroll
Tytuł: Królestwo czarnego łabędzia
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2011
Ilość stron: 400
Ocena: 5/10
Opis:
Pierwsza część niezwykłej serii z gatunku urban fantasy.
Garet James nie jest taka jak inni młodzi, przebojowi single z Nowego Jorku. Tyle tylko, że jeszcze o tym nie wie. Zaczyna się od starej srebrnej szkatułki zamkniętej na amen. Garet ma ją po prostu otworzyć na prośbę słabowitego właściciela sklepu z antykami. Któż by nie odmówił pomocy? Jednak zaraz potem, ni stąd, ni zowąd, wszystko się zmienia. Miasto, w którym się wychowała, zaczyna ukazywać długo skrywane oblicze – mroczne i niebezpieczne: równoległy świat chaosu, dymu i krwi. Puszka Pandory została otwarta, a to, co z niej wyszło, wcale nie zamierza wracać z powrotem…
Recenzja:
Kiedy tylko zobaczyłam okładkę, nie byłam w stanie oderwać od niej wzroku. Chyba każdy jest w stanie powiedzieć, że definitywnie jest ona na tyle ładna i ciekawa, że aż chce się na nią patrzeć. Przeważnie nie zwracam aż tak dużej uwagi na wygląd powieści, ale tym razem... czułam się po prostu oczarowana. Sięgnęłam więc po nią - tak naprawdę nawet nie czytałam wcześniej opisu. Sama ilustracja obiecywała mi tajemnice, coś intrygującego i mrocznego... Kusiła mnie, a ja dałam się skusić. Niestety chyba zbyt wiele oczekiwałam od tej książki i odrobinę się zawiodłam - świetnie się ją czyta, ale przynajmniej ten tom nie był za bardzo dopracowany.
Główną bohaterką jest Garet James - jest trochę po dwudziestce, jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec ma ponad osiemdziesiąt lat i czasem robi coś, czego nie powinien. Tak naprawdę to na Garet spoczęła cała odpowiedzialność - za galerię z dziełami sztuki, za jej własny interes, za dbanie o rodzinę... No cóż, na samym początku można już stwierdzić, że główna bohaterka jest realistką, która potrafi wziąć na siebie wiele zadań, po czym sumiennie je wypełnić, a na dodatek nie popełnić przy tym żadnej głupoty.
Z dnia na dzień życie Garet przewraca się do góry nogami - poznaje różnego rodzaju istoty paranormalne, które są wzięte rodem z opowieści Szekspira i innych słynnych twórców, a także dowiaduje się, jaką rolę odgrywa ona - a wcześniej jej rodzina - w walce dobra ze złem. Wystarczyło tylko otworzyć pewną szkatułkę... Co swoją drogą jest idealnym odwołaniem do mitologii.
Jak potoczą się losy Garet? Czy uda jej się zwyciężyć zło? Czy z pomocą przyjaciół uratuje zarówno miasto, jak i cały świat? To są pytania, na które tylko wy sami możecie poznać odpowiedź - wystarczy sięgnąć po tę pozycję.
Pod względem fabularnym nie widzę aż tak dużo zastrzeżeń - jest to prosta, czasem wręcz banalna historia, która prędzej trafi do osób odrobinę młodszych, niż starszych. Nie odbieram tego definitywnie jako urban fantasy - jestem pewna, że mało jest takich osób, które odbierają to w inny sposób niż ja. Powiedzmy sobie szczerze, wystąpienie elfów, wróżek, wampira i kilku innych stworów, po czym walka ze złem uwięzionym w szkatułce jest raczej czymś, co można spotkać obecnie w pierwszym lepszym paranormal romansie.
Historię tę czyta się jednak szybko, wręcz jednym tchem. Dlaczego? Ponieważ jest pisana na tyle lekkim piórem, że wręcz pożera się ją wzrokiem - chcąc... lub nie chcąc. Mam ogromny żal do autorki, że połowa dialogów była albo bez sensu, albo brzmiała tak, jakby dziecko z przedszkola rozmawiało... ze swoim rówieśnikiem. W skrócie mówiąc: nie są one zbyt ambitne i często są tylko zbędnym zapychaczem stron.
Nie jestem pewna, czy powinnam sięgać po kolejne części tego cyklu - z jednej strony ciekawi mnie to, jak skończy się ta historia, z drugiej jednak czuję, że powinnam sięgnąć po coś ambitniejszego, co będzie znacznie bardziej dopracowane i przeznaczone dla starszych czytelników. Nie jest też jednak tak, że odradzam wam zapoznanie się z tą książką - sami musicie wyrobić sobie zdanie na jej temat.
Pozycję tę dostałam od TANIA KSIĄŻKA - OCZYTANI.PL
Masz rację - okładka naprawde kusi! Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się dość ciekawa, lecz jeżeli mówisz, że całość nie nie jest najlepsza, to szczerze nie wiem czy po nią sięgnę ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Miałam ją zamiar przeczytać, co prawda nie mam jej na swojej półce, ale nie tak dawno szukałam jej na allegro, bo... okładka jest cudowna! W sumie tak jak Ty nie czytałam opisu, ale opis fabuły, który przytoczyłaś wydaje się dosyć ciekawy. Jeśli jednak dialogi wyglądają tak jak napisałaś, w dodatku ogólna ocena do wysokich też nie należy, to chyba daruję sobie poszukiwania i zaoszczędzę tę parę złotych na inną książkę :)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie jest świetna, szkoda tylko, że cała powieść nie już taka idealna :) Ja raczej nie sięgnę po "Królestwo czarnego łabędzia", ale może moja młodsza siostra znajdzie w niej coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńmodnaksiazka.blogspot.com
mam tę książkę na swojej półce już jakieś 4 lata, a jeszcze nie zdążyłam jej przeczytać, muszę to nadrobić bo wydaje się być świetna.
OdpowiedzUsuńTa książka chodzi za mną od dłuższego czasu, ale... przyznam się, że ostatnio czytam o wiele mniej tego typu literatury i sama nie wiem jak mam postąpić. Jeśli wpadnie w moje ręce... kto wie? Może przeczytam? Ale bez większego ciśnienia :)
OdpowiedzUsuńZgodzę się całkowicie co do okładki - jest naprawdę magiczna, grafikowi należą się wielkie brawa za stworzenie tak magicznego projektu. Sama jestem teraz niezdecydowana - z jednej strony trochę ciągnie mnie do tej powieści, z drugiej, po Twoim ostrzeżeniu, sama nie wiem, czy powieść jest tego warta... Zobaczę, może jeśli kiedyś wypatrzę ją w bibliotece to skuszę się na lekturę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://faaantasyworld.blogspot.com/
Miałam ten sam dylemat. Książkę przeczytałam szybko, chociaż rewelacyjna wcale nie była a później zastanawiałam się czy sięgnąć po dalszą część, bo jednak trochę byłam ciekawa:) Ostatecznie jednak nie ciągnęłam serii.
OdpowiedzUsuń