Tytuł:
Goodbye days
Autor:
Jeff Zentner
Wydawnictwo:
Jaguar
Rok
wydania: 2017
Liczba
stron: 416
Ocena:
8/10
Opis:
Co
jeśli mógłbyś spędzić ostatni dzień z kimś, kogo straciłeś?
Pewnego
dnia Carver Briggs miał wszystkich trzech najlepszych przyjaciół, rodzinę
wspierającą i reputację utalentowanego pisarza w swojej szkole średniej
Nashville Academy for the Arts.
Następnego
dnia stracił wszystko, kiedy posłał prosty tekst przyjacielowi Marsowi, tuż
przed Marsem, Eli i Blake zginęli w wypadku samochodowym.
„Gdzie
jesteście? Odpiszcie, proszę.” – to ostatnia wiadomość jaką Carver Briggs
wysłał do swoich trzech najlepszych przyjaciół. Nigdy nie przypuszczał, że może
to doprowadzić do ich śmierci.
Mocna
i poruszająca powieść. Literatura najwyższych lotów.
Recenzja:
Czasem robimy coś zupełnie bezrefleksyjnie, nie zdając sobie sprawy, jak
wielkie konsekwencje mogą mieć nasze czyny. Główny bohater Goodbye days, Carver Briggs, w życiu by nie przypuszczał, że
wysłanie SMS-a może doprowadzić do śmierci trójki jego najlepszych przyjaciół.
Ale fakty są takie, że chłopaki skończyli pod kołami ciężarówki, a na telefonie
tego, który prowadził, znaleziono niedokończoną odpowiedź do Carvera.
Autor zaczyna mocno, od pogrzebu. Nie przypominam sobie książki, która
już od pierwszych stron potrafiłaby wycisnąć ze mnie łzy, ale ta wzrusza od
samego początku. Wzięłam ją do pociągu i myślałam, że poczytam, ale wierzcie
mi, ta powieść nie nadaje się do czytania w miejscu publicznym. Jeśli będziecie się zabierać za Goodbye days, od razu zaopatrzcie się w
chusteczki i zaszyjcie się z nimi najlepiej gdzieś w domowym zaciszu.
Po śmierci przyjaciół Carver odkrywa, że nie ma zbyt wielu znajomych i
jest świadom, że czeka go bardzo samotny ostatni rok liceum. Na szczęście
zaprzyjaźnia się z dziewczyną jednego z tragicznie zmarłych kolegów. Ta
nieoczekiwana znajomość pozwala mu nie zwariować, ale przeradza się w głębsze
uczucie, a to prowadzi do kłopotów. Nie żeby Carver miał ich mało. Dość
absurdalne wydało mi się oskarżenie go przez jednego z rodziców o przyczynienie
się do śmierci przyjaciół. Jeśli to nie wymysł autora i rzeczywiście istnieje w
Ameryce taki paragraf, to nic tylko pogratulować. W ogóle amerykańska
rzeczywistość jawi się tutaj dość ponuro, bo gdyby faktycznie doszło do
procesu, cała rodzina straciłaby dom, żeby móc go opłacić – wszystko z powodu
jednego SMS-a. Absurd!
Goodbye days to dobrze napisana książka, pełna emocji i posiadająca
ważne przesłanie. Zdecydowanie jest to lektura godna polecenia i mam
nadzieję, że zdecydujecie się ją przeczytać. Na pewno nie będziecie żałować!
Za
książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar
Koniecznie muszę przeczytać tę książkę! Teraz, po przeczytaniu recenzji, mam pewność, że naprawdę warto, choćby dlatego, że problem radzenia sobie zarówno z przeżywaniem żałoby, jak i nieustępliwym poczuciem winy nie jest mi obcy. Nie spodziewałam się, że "Goodbye days" jest taką emocjonajną "bombą", a jej lektura potrafi wywołać morze łez. Przyznam się, że zazwyczaj unikam tego typu historii, ponieważ wciąż doszukiwałam się w nich zbyt wielu podobieństw do osobistych doświadczeń. Może tym razem bardziej "skorzystam" na lekturze niż stracę. Dziękuję za tę recenzję - przekonała mnie, że czasem lepiej sięgnąć po lekturę, której problematykę można w jakimś stopniu odnieść do samych siebie.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu recenzji wiem jedno: muszę przeczytać tę książkę. Porusza ona niezwykle trudne tematy, tak powszechne w życiu codziennym. Coraz częściej musimy radzić sobie już w młodym wieku ze śmiercią. Temat jest mi bardzo bliski. Mój dobry kolega (już o zerówki), nasi rodzice się znali i mieszkaliśmy niedaleko, 3 miesiące po swoich 18-stych urodzinach wracał z dyskoteki. Rozmawiał z bratem przez telefon i ...uderzył w drzewo. Brat słyszał cały wypadek. Do dziś (a w tym roku minęło już 10 lat) mam ciarki na plecach, a pogrzeb pamiętam ze wszystkimi szczegółami. Jedna chwila, a potrafi zabrać młode życie, a życie innych zmienia diametralnie. Carver ma ciężkie zadanie - nie dość, że musi poradzić sobie ze śmiercią przyjaciół to zapewne sam czuje się współwinny temu zajściu. Na pewno jest to bardzo emocjonująca książka i wyciskacz łez. Uczy i wzrusza - to mi się w niej najbardziej podoba.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam tą książkę, bardzo zachęcająca recenzja!
OdpowiedzUsuńKsiążka jak widzę dla dorastającej młodzieży, oby spełniła swoje przesłanie.
OdpowiedzUsuńWzruszenia tak jak radość mogą sprawić wiele dobrego w naszym życiu. Mają oczyszczającą moc. Myślę, że ta lektura zapewni nie tylko wzruszenia, ale też dakę refleksji. Chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńAch, gdyby przez jeden mój SMS, zginęło 3 moich najlepszych przyjaciół, chyba już nigdy w życiu nie sięgnęłabym po telefon :(. Muszę w ogóle powiedzieć, że Twoja recenzja jest kapitalna, bo wzruszyłam się już przy jej czytaniu. Strach pomyśleć, co będzie z książką. Ciekawi mnie wątek miłosny, pewnie główny bohater obwinia się, że kocha dziewczynę zmarłego przyjaciela (trochę jak Cedrik-Cho-Harry w „Harrym Potterze”). Koniecznie muszę sięgnąć po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńKsiążka porusza ważne tematy, jak przeżyć żałobę swoich bliskich i jeszcze się za nią obwiniać, oraz bez telefonu w dzisiejszych czasach nie da się obyć ale w czasie jazdy samochodem trzeba uważać jest się wtedy odpowiedzialny za pasażerów a także za osoby postronne które idą ulicą i w oka mgnieniu mogą zginąć. Z całą pewnością książka do przeczytania i wyciągnięcia wniosku po niej.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się naprawdę "mocna" nie wiem czy byłabym w stanie ja przeczytać. Twoja recenzja jest wzruszająca i daje dużo do myślenia, boję się co by było jakbym przeczytała tą książkę. Raczej nie wiem czy po nią sięgnę chyba dla mnie jest zbyt emocjonująca.
OdpowiedzUsuńPragnę.....uwielbiam te klimaty
OdpowiedzUsuńZdecydowanie opis i recenzja wręcz każą ją przeczytać :) nie mogę już się doczekać 😘
OdpowiedzUsuńNie jestem gotowa na taką mieszankę emocji, którą mi ta książka zafunduje. Omijałam szerokim łukiem, z obawy o własną psychikę i zamierzam trzymać się wyznaczonej ścieżki. Jako racjonalny powód dodam sobie ten paragraf i absurd całej sytuacji procesowej, gdyby zaistniała, a Amerykanie są do tego zdolni.
OdpowiedzUsuń