Autor: Heidi McLaughlin
Tytuł: Forever my girl
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data wydania: 2018
Ilość stron: ok. 300
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Nigdy nie myślałem, że zostanę gwiazdą rocka. Będąc w college’u, planowałem grać w futbol, następnie dostać się do drużyny ligi zawodowej i poślubić ukochaną z liceum, z którą wiódłbym długie i szczęśliwe życie.
Informacją o wyjeździe złamałem serce nie tylko jej, ale i sobie. Byłem młody. Podjąłem tę decyzję, mając na względzie swoje a nie nasze dobro. Mimo że oddałem duszę muzyce, nie zapomniałem o zapachu czy uśmiechu tej dziewczyny.
Po dekadzie wracam pełen nadziei, że uda mi się to wszystko wyprostować. Wciąż pragnę, aby była moja na zawsze.
Recenzja:
Jest taka pora roku, że cały czas czytam i oglądam tylko i wyłącznie coś w miłosnych klimatach. Kiedy więc miałam okazję dostać do przeczytania "Forever my girl" bardzo się z tego ucieszyłam, gdyż idealnie się to wpasowywało w mój gust. Niektórzy, ci bardziej spostrzegawczy, pewnie już zauważyli, że pod oceną napisałam, iż jest to nawet mój patronat medialny - nie mogłam sobie tego odpuścić, gdybym o niego nie walczyła. Taką książkę warto wspierać i promować. Chociaż z góry powiem: odkrywcza ona nie jest, to jednak jest napisana w bardzo przyjemny sposób i czyta się ją tak dobrze, że naprawdę poprawia ona humor na cały dzień! Przejdźmy jednak do konkretów, bo pewnie na nie najbardziej czekacie!
Główny bohater, Liam, jest piosenkarzem światowej sławy. Ma wszystko, czego tylko zapragnie - kobiety, pieniądze, przygody. Czuje się jednak bardzo samotny, a w każdym momencie dnia myśli tylko o jednej, jedynej dziewczynie - o Jojo, jego pierwszej miłości, z którą to spotykał się w liceum. Liam zastanawia się, jakby to było, gdyby dziesięć lat temu podjął inną decyzję: został na studiach, nie rzucił Jojo... albo po prostu zabrałby swoją ukochaną ze sobą wtedy, kiedy rozpoczynał swoją muzyczną karierę. Liam wie, że nie jest w stanie cofnąć czasu. Wie także, że odciął się kilkanaście lat temu od swojego najlepszego przyjaciela, a nie tylko od Jojo.
Kiedy pewnego dnia Liam czyta artykuł, który mówi, że jego najlepszy przyjaciel umarł, wie, że musi jechać na jego pogrzeb, chociaż wie też, że nie jest zbyt mile widziany w miasteczku, z którego uciekł: ani przez swoich rodziców, ani przez Jojo, ani - jakby się mogło wydawać - przez rodzinę swojego najlepszego przyjaciela. Mimo wszystko Liam pakuje się w pierwszy możliwy środek transportu, odwołuje wszystkie spotkania i jedzie, by pożegnać jedną z osób, które były najbliższe jego sercu.
Na miejscu okazuje się, że w życiu Jojo wiele się zmieniło - ma chłopaka, z którym spotyka się od sześciu lat (a którego Liam szczerze nienawidzi), prowadzi kwiaciarnie, ale... ma też syna, który ma dziewięć lat i z wyglądu bardzo przypomina Liamowi samego siebie. Ba, chłopiec ma nawet podobne zainteresowania, co nasz główny bohater.
Liam wie, że to jego dziecko, nawet bez robienia testów DNA. Musi jednak dowiedzieć się od Jojo całej historii i wymyślić jakiś plan, jak ma teraz postępować... nie tylko z nowo odkrytym dzieckiem, ale też z miłością swojego życia, bo chemia między nim a Jojo dalej jest wyczuwalna!
Jojo nie ułatwia jednak sprawy. Przede wszystkim nie chce za bardzo dopuszczać Liama do swojego syna, aby ten go nie skrzywdził, a po drugie nie chce też za bardzo dopuszczać do siebie piosenkarza... dokładnie z tych samych powodów. Stara miłość nie rdzewieje, prawda?
Ogólnie książka była lekka i fajnie napisana. Szkoda, że taka krótka, bo nie miała nawet trzystu stron, ale z drugiej strony wiem, że w tej serii jest kilka książek - więc może wydawnictwo z Polski wyda jeszcze kontynuacje (chociaż nie jestem pewna, czy jest ona akurat o tej samej parze, bo opis tego nie zdradza). Jeśli jednak jest o Liamie i Jojo - to super, bo wydaje mi się, że kilka wątków było potraktowanych po macoszemu: końcówka była trochę od czapy, a wątek z Nickiem był trochę śmiesznie urwany.
Niemniej jednak uważam, że Heidi McLaughlin jest świetną pisarką tego typu gatunku miłosnego i z wielką chęcią przeczytałabym inne jej dzieło. Z tego co wiem, na podstawie tej książki powstał także film - chociaż w nim Jojo nie ma syna, a córeczkę. Też planuję go obejrzeć w najbliższym czasie i porównać, co było lepsze i jak bardzo scenarzysta odbiegł od oryginalnej fabuły.
Jeżeli chodzi o dialogi, opisy i przekazywanie emocji, wydawało mi się, że wszystko gra. Zadziwiło mnie odrobinę to, że ta książka nie zbiera samych pozytywnych ocen w internecie - ale może po prostu niektórzy mają w stosunku do niej zbyt wielkie oczekiwania. Ja poprzeczki wysoko nie stawiałam i świetnie bawiłam się przy czytaniu tej historii. Idealna lektura na długi, zimowy wieczór!
Okładka mi się średnio podoba, chociaż wiem, że to nie wina wydawnictwa NieZwykłego - po prostu jest to spolszczona wersja oryginału. Niemniej jednak dosyć trafnie pokazuje ona historię tej książki... a przynajmniej pasuje do opisu. Kolorystyka wydaje mi się trochę ponura, ale tragedii w sumie nie ma. Bywało gorzej w niektórych oprawach graficznych!
Podsumowując, książkę jak najbardziej polecam. Nie jest ona jakoś bardzo oryginalna, ale jest dobrze napisana i chciałabym więcej takich książek. Nie będziecie żałować czasu, że się z nią zapoznaliście - oczywiście pod warunkiem, że lubicie lekkie romanse w takim klimacie. Mam nadzieję, że moja recenzja skłoni chociaż kilku z Was do zapoznania się z tą pozycją, bo naprawdę warto!
Przy tego typu książkach nie należy mieć zbyt dużych oczekiwań, Ty nie miałaś i książka ci się podobała. Do tej pory obejrzałam film na podstawie książki, chociaż już teraz wiem, że niektóre rzeczy zostały pozmieniane (w filmie dzieckiem jest córka nie syn), ale to może i dobrze, bo film nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Co do okładki to mi się ona podoba. Jest taka klimatyczna.
OdpowiedzUsuńNa początek, gratuluję patronatu :)
OdpowiedzUsuńJak na razie słyszałam tylko o filmie, prawdopodobnie na podstawie tej książki tylko, że tam chyba była córeczka. Nie miałam w planach tej książki bo myślałam że będzie bardzo smutna a ja takich nie lubię :( No ale z recenzji wynika, że wcale tak nie jest a główna bohaterka trzyma na dystans swojego byłego, a to mi się podoba. Więc chętnie ją przeczytam. Mi okładka się podoba więc to też plus. Przyciągała moje oko już od długiego czasu ale byłam pewna że będzie to coś w stylu książki o pewnym muzyku który niby kochał swoją dziewczynę ale ja zdradzal.To przez nią się zaraziłam do książek tego typu.
Fabuła wydaje się dosyć banalna, ale czasem potrzebujemy czegoś właśnie w tym stylu. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDoskonała recenzja, która zachęciła mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zachęca do jej przeczytania, a jakże! Szczególnie, że jestem ciekawa, jak ta historia się skończy. Tego wszystkiego dowiem się w jednym tomie, czy dopiera w kontynuacji? :O
OdpowiedzUsuńNie ma co się zamartwiać opiniami innych. Niektóre książki dostają piękne patronaty, a czytelnik długo się zastanawia, dlaczego :/
Po przeczytaniu opisu i Twojej recenzji z chęcią siegnę po tę pozycję. Zaintrygowała mnie postać Liama i jego historia. Jestem pewna, że ksiażka świetnie wpasuje się w moją biblioteczkę (pod względem tematycznym i wizualnym). Filmu jeszcze nie oglądałam, najpierw jednak zapoznam się z książką.
OdpowiedzUsuńJedna decyzja a jak zmienia w życiu, chętnie przeczytam i poznam historię Liam i Jojo. "Forever my girl" wydaje się przyjemnym romansem na nudne wieczory. Szkoda, że na okładce książki nie było wzmianki o tym, że jest film na jej podstawie. Najpierw książka później film.
OdpowiedzUsuńJak na Wydawnictwo NieZwykłe to okładka książki trafiona idealnie, biorąc pod uwagę oczywiście szarości ;-) Na tę książkę i recenzję długo wyczekiwałam i myślę, że już bardziej nie trzeba mnie będzie do niej zachęcać. ☺ Książka wielowątkowa jest jak najbardziej potrzebna w dzisiejszych czasach. A tutaj mamy ich całkiem sporo. Od szkolnej miłości, po rozstania i trudne wybory, po drodze nowe miłości (a może tylko coś na zastępstwo..), do tego wszystkiego jeszcze dziecko.. No właśnie. Dziecko, które wiadomo czyje jest, ale trzeba to wyjaśnić dla wszelkiej pewności i bez pozostawienia jakichkolwiek niedomówień.
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka jest 10/10, no może 9/10, a to tylko dlatego, że są tu pewne schematy, które się już powtarzały nieraz w innych książkach, co nie wnosi niczego nowego, a mimo to i tak z miłą chęcią się po takie cudeńka sięga ☺
A tym bardziej, że sama tej książki jeszcze nie czytałam, ale mam ją w planie i zapisana na liście jako nr 1 już jest ❤
Wieczory długie i ponure. Pogoda za oknem taką, że psa na dwór wygonić to grzech. Co robić gdy czas się wlecze? Najlepiej przeczytać książkę! Taką, która rozgrzeje serce, wywoła uśmiech i zlekko myślą pozwoli usnąć. I myślę, że taka właśnie jest ta propozycja- lekka, przyjemna, pozwalające na relaks. To tego można spodziewać do serii...
OdpowiedzUsuńLekki romans , bardzo mi się przyda po książce która właśnie czytam... ;) i okładka zachęca do tego on muzyk ona zwykła dziewczyna ... naprawdę zachęca :)
OdpowiedzUsuń"Forever my girl" to książka, która poprawia humor, czyta się ją świetnie i faktycznie - jest idealną receptą na zimową aurą za oknem. Polecamy wraz z Tobą! :)
OdpowiedzUsuńPatrzę tak do góry, że niby napisałam tutaj komentarz, ale to nie ja... Taka dziwna dla mnie sytuacja, gdy człowiek zostaje tak łatwo zastąpiony innym (albo ma nieziemskie dziury w pamięci).
OdpowiedzUsuńPrzyszłam tutaj, ponieważ jestem właśnie po lekturze tej książki. Zrobiłam inaczej niż zwykle - najpierw przeczytałam ją, potem sięgnęłam po recenzję, porównując swoje spostrzeżenia. Ja akurat nie zamierzam sięgnąć po film, choć tak początkowo zamierzałam, rozumiem jednak, że fabuła na taki nadaje się wprost idealnie. Jako książka? Zgodzę się z Internetem - nie bardzo. Owszem, rozumiem schematyczność, ale pewne wątki były po prostu naiwne. Kobieta gotowa natychmiast przyjąć faceta z powrotem po 10 latach milczenia? No nie wiem, może chociaż powinna się zawachać? Kobieta z dzieckiem, którą każdy chce wyrwać? Jakoś nie znam ani jednej podobnej historii, raczej wprost przeciwnie. No i facet, na którego leci każda (prócz przyjaciółki i starszej babki w sklepie), on jest zakochany w "tej jedynej", ale rucha wszystkie przy okazji, na końcu zachowując się jak gnój? Powinien wiedzieć, że karma wraca.
Wiem, że to historia na jeden wieczór z herbatką, ale dla mnie to wszystko było mniej niż średnie. Jednak wymagam nawet od lekkich romansów przynajmniej cienia głębszych przemyśleń, a nie lotu w hollywodzkie spiny.