wtorek, 2 kwietnia 2019

Penelope Bloom - "Jego banan"

Autor: Penelope Bloom
Tytuł: Jego banan
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 13 marca 2019
Liczba stron: 256
Ocena: 6,5/10

Opis:

Mój szef lubi jasne zasady, jednej z nich nikt nie śmie złamać… Chodzi o jego banana. Poważnie. Facet jest uzależniony od potasu. Oczywiście, to ja po niego nieopatrznie sięgnęłam. Technicznie rzecz ujmując, wsadziłam go sobie do ust. Co więcej przeżułam… a nawet połknęłam. Taaak, wiem. Niedobra, niedobra dziewczynka. I wtedy go zobaczyłam. Wierzcie mi lub nie, ale to, że właśnie dławiłam się jego bananem, raczej nie zrobiło na nim najlepszego wrażenia.
Zacznijmy jednak od początku. Zanim miałam czelność sięgnąć po należącego do milionera banana, dostałam swoje pierwsze ważne zlecenie jako reporterka. I wyjątkowo nie było to jak zwykle byle jakie zadanie, wyskrobki z dna garnka, których nikt nie chciał. Nic w stylu przepytywania śmieciarza o jego ulubione rejony miasta, czy pisania o wielkiej wadze zbierania psich kup z trawników i placów. Nie. Nic z powyższych, dziękuję bardzo. To był prawdziwy przełom w mojej karierze. Szansa, by udowodnić, że nie jestem żadną nieudolną, niezdarną, przyciągającą pecha, chodzącą katastrofą. Wchodziłam w środowisko biznesowe – miałam zinfiltrować Galleon Enterprises, by potwierdzić zarzuty o korupcję.

Recenzja:

Rzadko sięgam po prozę erotyczną (w zasadzie niemal wcale, bo wcześniej miałam do czynienia jedynie z jednym erotykiem i to – o zgrozo – tym najsławniejszym), jednakże tytuł powieści Jego banan oraz zabawny opis książki kupiły mnie całkowicie. Powiem więcej – książka okazała się strzałem w dziesiątkę, bo wyśmienicie się przy niej bawiłam – tak dobrze, że omal nie oplułam jej herbatą (i to kilka razy!). 

Historia z pozoru brzmi znajomo, bowiem głównymi bohaterami - i zarazem narratorami całości - są dziennikarka Natasha i szef-bogacz Bruce. Jednakże, wbrew wszystkiemu, nie ma tutaj mowy o banalności – książka od pierwszych stron nastawiona jest na humor i choć nie brakuje w niej sprośności oraz nieco erotyki, tak główny prym wiedzie tutaj właśnie rubaszny dowcip. Prawdę mówiąc, przed rozpoczęciem lektury obawiałam się, że książka będzie bardziej niesmaczna niż śmieszna, niemniej okazała się przepyszna – smakowita niczym banan (myślę o owocu, naturalnie). 

Zacznę od tego, że główni bohaterowie są całkowitymi przeciwieństwami, co samo w sobie nierzadko prowokuje zabawne sytuacje. Natasha to chodząca katastrofa (to słowo zdecydowanie za często w treści występuje), natomiast Bruce zdaje się być przygotowany na każdą ewentualność. Prawie każdą – bo kto by się spodziewał, że ktoś odważy się tknąć owoc z jego imieniem? Poznają się w momencie, kiedy Natasha ma banana Bruce’a w ustach… 

Fabuła nie jest zbytnio skomplikowana. Bruce chce w zemście za banana uprzykrzyć jej życie w firmie aż sama się zwolni, Natasha pod przykrywką pragnie znaleźć machlojki w jego firmie i napisać o nim artykuł. Żadne nie zamierza ustąpić. Niemniej z czasem coś się zmienia i nie potrafią sobie poradzić z dezorientującymi uczuciami, które do siebie czują. Bruce jest po nieudanym związku, Natasha również ma swoje problemy, ale są one jedynie tłem. Tłem dla disneyowskiej komedii erotycznej, bo inaczej nazwać „Jego banana” nie potrafię. 

Styl Penelope Bloom jest zabawny, pomysłów jej nie brakuje, a żart sypie się z każdej strony. Same sceny erotyczne są napisane pikantnie, ale nie rozciągają się na pół książki – to w zasadzie trzy epizody, gorący dodatek do całości. Zresztą byłabym chyba zawiedziona, gdyby w książce z takim tytułem, nie było banana na wierzchu. Polubiłam autorkę z jeszcze jednego względu – dość prześmiewczo podeszła do pewniej powieści z sekslochami. Myślę, że mogłybyśmy zostać dobrymi przyjaciółkami, poważnie. 

Jego banan nie jest powieścią idealną, ale nadrabia wszystko wesołym i sprośnym humorem. Rozwiązanie książki jest dość oczywiste, nie brakuje w niej odrobiny zbyt idealnych rozwiązań, niemniej całość czyta się świetnie. Fenomenalnie się przy tej książce bawiłam, więc jeśli szukacie lekkiej lektury, która was rozbawi, rozgrzeje i wzruszy – lepszej lektury nie znajdziecie. Polecam z całego serducha!

15 komentarzy:

  1. No, nie...! Jak można zjeść komuś banana, i to banana Bruce'a? Straszne. Toż to istny horror, thriller!
    Opis już mnie rozbawił i to nieźle. Wywołał uśmiech na mojej twarzy, a nie wszystkim tekstom ( nawet satyrycznym)udaje się to. Ja, po prostu musiała... musiałam przeczytać dalej tę recenzję, by wiedzieć, czy ta namiastka humoru to tylko wisienka, która ma zachęcić do zjedzenia całego tortu, czy obietnica wybornej uczty. Bardzo raduje mnie fakt, że drugi przypadek zyskał przewagę.
    W mojej karierze czytelniczej zdarzyło mi się sięgnąć po kilka erotyków. Przyznam szczerze, że tylko dwa przypadły mi do gustu. Jednak ten zapowiada się być zupełnie innych od poprzednich. Tam przede wszystkim było poważnie, a tutaj jest tak " z jajem" ... ups, przepraszam, chciałam napisać " z bananem"!

    OdpowiedzUsuń
  2. „Zresztą byłabym chyba zawiedziona, gdyby w książce z takim tytułem, nie było banana na wierzchu.” PADŁAM 😂
    Szczerze powiem, że dość często spotykałam ten tytuł czy to na Facebooku czy Instagramie ale do tej pory jakoś mnie nie zachecal. Myślałam, że może będzie to historia zbyt erotyczna no bo opis jest co najmniej dwuznaczny. Ale zaufam Ci i przeczytam bo Twoja recenzja brzmi bardzo zachęcająco! Po tym jak przeczytałam przed wczoraj „Walcząc o odkupienie”, to właśnie potrzebuje czegoś lekkiego.
    A co do tego najsławniejszego erotyka który - o zgrozo - czytałaś 😂😂 To domyślam się jaki masz na myśli i ja sądzę o nim to samo 😂
    Biorę się za Jego banana ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam się przy opisie, ale nie jestem pewna czy sięgnę, bardzo rzadko czytam takie lekkie książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł cudowny xD Raczej nie sięgnę, ale autorka bardzo pomysłowa :P

    isabelczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Często sięgam po książki z humorem, bardzo rzadko (prawie wcale) po erotyki. Ale jeżeli cała książka jest taka jak przytoczony fragment, to chyba się skuszęna Jego banana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za polecenie, choć okładka nie jest zachęcająca, może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię się pośmiać, i to bardzo! A jeśli książka może sprawić, że będzie mi do śmiechu, to ja kocham taką literaturę :D Do tej pory prawdziwie śmiałam się tylko przy Forreście Gumpie, ale on nie był erotykiem :) Tak jak Ty, przeczytałam tylko tą popularną serię, i jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie do reszty temu podobnych dzieł. Aż tu nagle robi się żółto i co tu dużo mówić, jakoś tak erotycznie w już w samym tytule. Gdybym nie przeczytała opisu, to serio myślałabym o innym bananie:D ale na szczęście okazało się, że nie tak od razu się o to rozchodzi. Jak na erotyk, książka oceniona dosyć nieźle, mało stron, no i jest oczywiście zabawnie i trochę erotycznie... Myślę i chyba dałabym jej szanse, tzn temu bananowi :D Więc; Biere to!

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku byłam na nie, ale im więcej dobrego czytałam o tej książce, tym częściej zaczęłam żałować, że się za nią nie wzięłam :) Jestem przekonana, że jej humor bardzo mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 'Banan' w roli głównej coś nowego, po przeczytaniu opisu 'banan pojawił się mi na twarzy'. Ostatnio więcej korzystam z chusteczek higienicznych przy czytaniu (łzy szczęścia niestety nie), więc książka Penelope Bloom byłaby idealna. „Jego banan” lektura lekka, na oderwanie się od rzeczywistości, wywołująca uśmiech, zapewniającą dobrą rozrywkę, relaks, chętnie skorzystam. Na temat erotyków mam na konie ich trochę wraz z 'tym najsławniejszym', lubię ich czytać ale jeszcze nie spotkałam książki z tego gatunku z tak dużą dawką humoru. Tytuł zapisany.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tę książkę widziałam już chyba wszędzie ale jak tu zobaczyłam to stwierdziłam, że w końcu muszę się zorientować o co tyle krzyku. Okładka mnie zupełnie nie przyciąga, sprawia wrażenie, że książka jest głupawa i że szkoda na nią czasu...może jakby była troszkę inna to by mnie bardziej zainteresowała. Opis książki mnie rozśmieszył ale też trochę przeraził, bo wszystko kojarzy mi się dwuznacznie :D Więc musiałam przeczytać recenzję, by się przekonać, że nie jest aż tak sprośna jak mi się wydaje :) I uff nie jest tak źle. Jeśli jest wesoła i lekka to chętnie po nią sięgnę. Muszę stwierdzić, że pomysł podpisywania własnych bananów przez bogatego szefa jest nietypowy i prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Sprawia, że książka nie jest sztampowa i nie jest powieleniem typowego schematu ostatnio wszechobecnego. Bo motyw bogatego przystojniaka i skromnej dziewczyny ostatnio bardzo często się przewija, choćby w Zmierzchu czy najsławniejszym Grey'u. Także, cieszę się, że tym razem jest coś innego, sprośnego a zarazem zabawnego. Także na zły humor to myślę, że to idealna pozycja :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię takie książki, jeśli traktuje się je z przymrożeniem oka i myślę, że sama autorka "mruży" oczy do czytelników :) Też ją skończyłam czytać wczoraj więc jeśli chcesz poznać moją opinię, zapraszam na mojego bloga https://czytamytu.blogspot.com
    Pozdrawiam, Pola

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam!!! Dokładnie przed paroma minutami skończyłam czytać.
    A skoro pochlonęłam tę książkę w jeden dzień to była to naprawdę dobra pozycja ;D
    Dziękuję że mnie do niej przekonałas bo jak dotąd byłam w błędzie.
    Myślałam, że będzie lipa, a było super.
    Świetna!
    Więcej takich książek proszę ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach, te podteksty... Dobry pomysł na książkę, zobaczymy, czy w środku też ma to coś. W końcu opis prowokuje do przeczytania i jak widać do kupienia (Dizzy, nie jesteś jedyna!). Przynajmniej wreszcie coś przemyślanego i tutaj na plus (choć potem opis robi w tył zwrot i staje się zwykłym... dalej bym nie zgadła, że to proza erotyczna). Jak mogę nie docenić choćby starań, skoro przed dwiema minutami narzekałam na 'Hush'? Równowaga przywrócona.
    Muszę też dodać, że banan zrobił reklamową furorę - jeszcze nie wiedziałam, czy to książka o zdrowej żywności, czy coś z rejonów seksuologii, a już znałam okładkę i nazwisko autorki. Trochę mnie drażni taka nachalność, nie wiem jak innych. To źle mówi o dzisiejszym rynku wydawniczym - niedługo tylko skandale będą w stanie zwrócić uwagę czytelnika na daną publikację, a chyba nie tędy droga.
    Widzę, że w recenzji ujawnił się sprośny dowcip rodem z książki :P to najlepszy znak, że lektura się udała. Początek historii rzeczywiście przypomina te '50 twarzy Grey'a' (że tak pochwalę się znajomością tej książki xD), co trochę odstrasza (zawsze milioner musi znaleźć sobie reporterkę? Nie może być to chociaż nauczycielka lub sprzedawczyni z biedronki?). Życie jest takie niesprawiedliwe! Muszę zmienić zawód.
    Aplauz dla hasełka - disneyowska komedia erotyczna :D ujęło mnie to za serce, szczególnie że wychowałam się na disneyu i bawię się na konferencjach o podobnej tematyce xD to hasełko więc inspiruje ;) Dziwne jednak, że taki erotyk ma tylko 3 sceny łóżkowe, ale nie narzekam. Skoro spływają z niej ciągle pikantne żarciki, to może 'więcej' oznaczałoby przesadę.
    Nie wiem, czy się liczy, ale zdradziłaś zakończenie jego banana xD Przepraszam... Ubawiła mnie ta recenzja :) W sumie nie wierzę, by podobne lektury były udane, ale jeśli humor tam występujący jest chociaż w połowie tak dobry, jak mówisz, to jednak skuszę się na tę książkę. Od czego się nie zarumienię, to przynajmniej się uśmieję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ksiazka z humorem super sprawa mozna odpoczac

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem jakoś przekonana do tego tytułu. Może kiedyś dam jej szansę jak wpadnie mi w ręce, ale póki co mam tyle książek do nadrobienia, że tę ewentualnie zostawię sobie na kiedyś. Rozumiem humor, ale mnie osobiście drażnią tytuły tych książek :D Bardziej dwuznaczne być nie mogą :D

    OdpowiedzUsuń