poniedziałek, 16 grudnia 2019

Leisa Rayven – "Profesor Feelgood"


Autor: Leisa Rayven
Tytuł: Profesor Feelgood
Wydawnictwo: NieZwykłe
Rok wydania: 2019
Ocena: 8/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU

Opis:
Co ma zrobić kobieta, gdy mężczyzna z nieskończoną liczbą wad, wydaje jej się idealny?
Ambitna redaktorka Asha Tate jest beznadziejną romantyczką. Wierzy w wielką, nieskończoną miłość. Jasne, seks jest w porządku, ale Asha nigdy nie była kimś, dla kogo liczy się tylko sfera fizyczna. Aż do teraz. Gdy Asha widzi na Instagramie gorący profil kogoś, kto określa siebie mianem Profesor Feelgood, po raz pierwszy czuje coś, co można określić tylko jednym słowem – żądza. Nie wzdycha jednak wyłącznie do zdjęć profesorka i jego niesamowitego ciała, bo jakby tego było mało, ten facet pisze wiersze o utraconej miłości, a one cóż… przemawiają do jej duszy.
Wydawnictwo, w którym kobieta pracuje, ma kłopoty i desperacko potrzebuje bestsellera, a Asha wie, że miliony lojalnych obserwatorów profilu, które potencjalnie kupiłyby książkę profesora, mogłyby uratować jej szefa. Jednak tuż po podpisaniu umowy do Ashy dociera, jak wielki popełniła błąd. W prawdziwym życiu mężczyzna jest zupełnie inny niż osoba, którą wykreował na profilu. Okazuje się, że jest arogancki i irytujący, a jego niesamowita zdolność doprowadzania jej do szału zmienia wymarzony projekt w koszmar. Asha powtarza sobie, że nie chce mieć nic wspólnego z profesorem. Wmawia sobie, że wcale go nie chce i nie potrzebuje. Przekonuje samą siebie, że nic do niego nie czuje. Ale powtarzanie w kółko kłamstw nie sprawi, że staną się prawdą.

Recenzja:
Jakiś czas temu recenzowałam dla Was pierwszą część serii Masters of Love, czyli Pana Romantycznego. Może pamiętacie moje zachwyty nad tym tytułem oraz głównym bohaterem, jeśli nie, odsyłam do tamtej recenzji (TU). Tak czy siak zapewne już rozumiecie, jak bardzo nie mogłam się doczekać kolejnego tomu spod pióra Leisy Rayven. No i w końcu go otrzymałam! Jak autorka poradziła sobie z inną parą bohaterów?

Asha Tate startuje w firmowym konkursie, w którym stawką jest awans. Kobieta chce zostać starszym redaktorem, ale do tego musiałaby znaleźć prawdziwy bestseller, dzięki któremu wydawnictwo, w którym pracuje, odniesie sukces i zacznie generować większe zyski. Zdaje się, że nowe stanowisko przejdzie jej koło nosa… Ale wtedy wpada na świetny pomysł, by wydać książkę popularnego instagramowego influencera, który tytułuje siebie Profesorem Feelgoodem, i którego zmysłowe i pełne emocji wiersze trafiają do milionów czytelniczek. Tylko wtedy jeszcze nie wie, kim tak naprawdę jest Profesor oraz co kryje jego przeszłość…

A kryje sporo i jak możecie się domyślać, nie będzie łatwo. Iskry między bohaterami sypią się od pierwszego spotkania i z wielką przyjemnością można czytać kolejne ich utarczki słowne. Poza tym Asha jest bardzo fajną bohaterką, i choć nie pochwalałam niektórych jej decyzji, naprawdę ją polubiłam. Profesor z kolei był tajemniczą postacią, wokół której autorka budowała stopniowo napięcie i owijała jego przeszłość w zagadkową sieć, z której niełatwo było coś wyplątać. I jasne, to romans, więc niektórych rzeczy można się domyślić, ale hej, każdy z nas potrzebuje czasami takiej historii w swoim życiu, a dzięki stylowi Rayven czyta się książkę naprawdę dobrze.

No i błyskawicznie! Wydarzenia następują po sobie szybko, ale prowadzą nas ciekawą drogą przez upadki i wzloty bohaterów. Tutaj jednak mam mały zarzut do autorki – napisała w podziękowaniach, że miała dla bohaterów spisane całe sceny z ich przeszłości, ale w książce niewiele z nich znaleźliśmy. Mam wrażenie, że za połową powieści trochę pospieszyła się już z domknięciem historii. Fajnie byłoby poczytać jeszcze kilka wyjaśnień, nim dotarliśmy do sedna.

Nie zmienia to jednak faktu, że Profesor Feelgood to słodka, ale i pełna ciętych ripost oraz smutniejszych chwil książka. Porusza kilka ciekawych kwestii, ukazuje świetną chemię między bohaterami, zawiera sporo genialnego humoru, no i pojawiają się w niej bohaterowie z poprzedniej części – Moby Duck, Nannabeth nadal rządzą, a Max… Ach, Max.

Jak już się domyślacie: polecam z całego serca! Druga część od Leisy Rayven jest równie czarująca, wciągająca i wspaniała! Uwielbiam takie historie i myślę, że autorce udaje się odmalować je niezwykle realnie oraz ciekawie, bo książkę pochłonęłam na jednym wdechu. Także jeśli szukacie lekkiej, romantycznej historii z fajnymi bohaterami, ciekawą fabułą i nieprzerysowanym romansem, Profesor Feelgood to coś dla Was! Będzie też idealnym prezentem na święta, także nie zwlekajcie i podarujcie sobie odrobinę miłości, bo książka wskakuje na księgarniane półki już za dwa dni!

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam ❤️
    Mam tę książkę na liście lubię gdy jest dużo słownych utarczek. Chętnie dam się ponieść słodkiej i wciągającej historii

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciągnięta na moją listę. Recenzja super, więc trudno ominąć "Profesora...".

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna część, a ja wcześniejszych nie znam. Trzeba by było przed tą lekturą najpierw odrobić pracę domową. W każdym razie przyciagnął mnie tytuł - gdybym miała takiego profesorka na uczelni, jak ten na okładce, chętniej przychodziłabym na te egzaminy, a kto wie, może bym chętniej przychodziła na wydział ^^ Ale to takie moje skromne wyobrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój egzemplarz czeka na poczcie i już nie mogę się doczekać lektury, bo pierwszą częścią do tej pory jestem oczarowana :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj pamiętam te zachwyty nad "Panem Romantycznym" i pamietam też zachwyty nad Maksem i zdaje się, że nie tak łatwo o nim zapomnieć ;)
    Widzę, ze obie części są dobre chociaż, poprzednia jest lepsza, to z tą tez nie będziemy się nudzić. Ja jestem ciekawa obu, szkoda tylko, że autorka nie doprawcowała tej drugiej do końca i nie spisała tych scen o których wspominała w podziękowaniach. Jestem tez ciekawa czy Profesor Feelgood jest tak samo idealny a Maks, bo tu o nim jest niewiele ;) niestety na święta jej raczej nie dostanę ale w styczniu urodziny więc jest jeszcze jakaś nadzieja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poprzedniej części nie czytałam a tu już następna. Książki zapadają w pamieć dzięki tytułom oraz zachwytem nad głównym bohaterze w części pierwszej. "Profesor Feelgood" wydaje się książką która ma wszystko żeby być odskocznią od zgiełku przygotowań świątecznych. Przy książce można się pośmiać, popłakać, daje do zastanowienia, zaskakuje czytelnika. Lubię czytać książki gdzie główni bohaterowie nie oszczędzają siebie w kwestii utarczek słownych. Chętnie poznam profesora oraz Ashę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Profesorek z okładki niczego sobie, tylko ta broda mi przeszkadza, bez tej brody okładka byłaby idealna. Cóż, historia jest taka jakby naprawdę mogła się wydarzyć, często w Internecie ludzie wydają się być idealni a na żywo koszmarni, przerabiałam to swego czasu, na żywo okazywało się, że starszy co najmniej 10 lat niż na zdjęciach albo 10 cm niższy ode mnie 🤣 także chętnie tę historię poznam 🙂

    OdpowiedzUsuń
  8. Sympatyczna bohaterka, utarczki słowne i dużo genialnego humoru - to wystarczy, żebym ją chciała przeczytać. Wpisuję na listę. Tym bardziej, że Pan Romantyczny już czeka w kolejce do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi ciekawie i intrygującą 😍 jak fabuła dobrego filmu, zapisuję tytuł 😉

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezbyt przepadam za słodkimi historiami, ale jeśli obiecujesz momenty bogate w cięte riposty i smutniejsze epizody to jestem skłonna dać szansę tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No pewnie, że przeczytam. Oczywiście zaraz po tym jak zapoznam się z "Panem Romantycznym", który wciąż przede mną. Co prawda nie miałam do czynienia z autorką, choć dużo się naczytałam i nasłuchałam o jej poprzedniej serii (coś tam z Romeo), którą też rzecz jasna miałam w planach, ale nigdy przeczytanie jej nie doszło do skutku. W każdym razie na początek jednak przeczytam tę serię, powyższą, gdyż więcej osób ją poleca i pochwala. Co do fabuły - nie koniecznie lubię czytać o sławnych bohaterach. Może to przez to, że jakiś czas temu w co drugiej książce bohater był sławny. Ale lubię dawać szansę, szczególnie nowym dla mnie autorom :) Mam wrażenie, że się zaplątałam w tym komentarzu, dlatego wybaczcie, ale mam w głowie milion myśli, które chciałabym napisać, a jak przychodzi do pisania to pojawia się pustka.

    OdpowiedzUsuń