wtorek, 17 listopada 2020

James Hibberd - "Ogień nie zabije smoka"

Autor: James Hibberd 
Tytuł: Ogień nie zabije smoka 
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 12 listopada 2020 
Liczba stron: 528 
Ocena: 10/10 

Opis: 

"James Hibberd towarzyszył pracom nad "Grą o tron" od pierwszego klapsa do ostatniego i poznał wszelkie tajemnice tej produkcji – także te najmroczniejsze. W jego opowieści jest wszystko: początki serialu i jego zakończenie, smoki i wilkory, to, co wydarzyło się przed kamerami, i poza nimi, tryumfy i porażki, wyboje na drodze i wyjaśnienia, dlaczego podjętą taką, a nie inną decyzję. Mówi o aktorach, reżyserach, showrunnerach, producentach, dyrektorach, ba, nawet o mnie. "Ogień nie zabije smoka" to suma wszystkiego, czego chciałbyś się na ten temat dowiedzieć. "Gra o tron" była niesamowitym serialem, a "Ogień nie zabije smoka" jest niesamowitą książką”.
George R.R. Martin 

Recenzja: 

Nie wiem, jak większość z Was, ale ja bardzo lubię poznawać ciekawostki z planów moich ulubionych seriali, tudzież filmów. Gra o tron jest właśnie jednym z nich, dlatego z przyjemnością postanowiłam zapoznać się z historią powstawania tego serialu, którą spisała osoba niebanalna – James Hibberd, amerykański dziennikarz i scenarzysta, który od samego początku towarzyszył tej produkcji. I – kurczaki – już od pierwszych stron zostałam przez tego pana oczarowana! 

Książka Ogień nie zabije smoka jest doprawdy fenomenalnie napisana, bowiem z papierowych stron przelewa się na czytelnika prawdziwa pasja. Autor w niesamowity sposób opowiada o niuansach powstawania serialu, rozpoczynając od zabawnej przedmowy, w której nie tylko opowiada co-nieco o swojej pracy, ale i wplata kilka anegdot z planu GOT. Dalej przybliża nam postaci odpowiedzialne za powstanie tego kulturowego fenomenu – nie tylko George’a R.R. Martina oraz scenarzystów, ale i aktorów czy postaci bardziej… zakulisowe. Muszę przyznać, że nieprzeciętnym doświadczeniem było dla mnie poznanie tych osób od zupełnie innej strony – podobnie jak epickich wizji autora, które – jak wywnioskowałam – naprawdę dobrze udało się zekranizować (szczególnie, że Martin z początku żył w przekonaniu, że pisze sagę, której zekranizować się nie da). 

Gwiazdor z trudem podnosi się na równe nogi i człapiąc, mija producentów. 
- Mówili mi zostań aktorem - pojękuje. - Człowieku pomyśl tylko o sławie i chwale, mówili...

Bogactwo tej książki kryje się nie tylko we fenomenalnym prowadzeniu we szczegóły powstawania produkcji, ale i mnogości materiałów w niej zawartych. Jest tutaj naprawdę wiele wypowiedzi osób tworzących ten serial i – spora część z nich – jest doprawdy zaskakująca. James Hibberd nie pominął też tutaj trudności z jakimi mierzyli się scenarzyści i aktorzy oraz kompromisów, na które trzeba było się godzić. Niemniej – jak mi się wydaje – większość książki jest utrzymana raczej w humorystycznym tonie, bowiem często zaczytując się w niej uśmiechałam się pod nosem, a nawet zdarzyło mi się zaśmiać w głos. Warto tutaj również wspomnieć o tym, że w książce jest miejsce także dla kolorowych zdjęć z serialu oraz prawie-planu, gdzie widzimy odpoczywających lub przygotowujących się do sceny aktorów oraz – oczywiście – kilka absurdalnych ujęć, bo… no cóż, nie jest tajemnicą, że prawdziwych smoków do obsady nie zatrudniono. 

Ogień nie zabije smoka to lektura wprost stworzona dla każdego miłośnika hitu HBO - Gry o tron. Jak wspominałam powyżej, ten serial to kulturowy fenomen, obok którego ciężko przejść obojętnie i – jak sądzę – przez długi czas nic nie pobije jego popularności. Jeśli macie ochotę poznać kulisy powstawania świata Westeros, opisane zarazem rzetelnie, jak i z zapałem i jajem – to lektura dla Was. Gwarantuję, że pochłonie Was równie mocno, jak sam serial! Polecam z całego serca!

7 komentarzy:

  1. "Oficjalna... nigdy nieopowiedziana historia epickiego finału" - to brzmi strasznie. Właśnie jak reklama, aby podczas pandemii skusić się na kolejny wydatek. Po tak bezsensownym finale, jaki zaprezentowało HBO (tak, przepraszam, oglądnęłam), to każde zakończenie tej "epickiej historii" będzie lepsze. Tak, tu mnie wciąż boli.
    Może to ten mój problem, że ja akurat nie wkręciłam się w ten serial, nie zaczęłam czytać książek George'a R.R. Martina i ogólnie większość rzeczy związanych z tym fantastycznym światem brałam na luzie, rzecz jasna doceniając pomysłowość całości, ale jednak z dystansu. Ale znam za to kompletnych fanów GOT (chyba każdy ich ma w swoim gronie, siłą rzeczy), zresztą orientuję się w tym świecie i ostatni sezon wciąż... no ciągle siedzi mi na sumieniu. Nie podpisałam się pod petycją, by stworzono lepszy finał, ale powinnam. Z drugiej strony - może ta książka jest próbą naprawy tego stanu rzeczy? I czy aby na pewno.
    Ta książka to bardziej dobry pomysł na prezent właśnie dla fanów tego serialu, aby poznali więcej kwiatków podczas kręcenia i w ogóle produkcji, w końcu większość do dziś jeszcze żyje tym światem, przez co rozumiem także wyraźny zapał recenzentki :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Toż to lektura obowiązkowa. Nie ma się nad czym zastanawiać. Cieszy mnie więc ta recenzja. Książka, przy czytaniu której czytelnik czuje pasję, to naprawdę coś mistrzowskiego. A jeszcze te wszystkie smaczki i z planu i z życia twórców, anegdoty, zakulisowe rozterki i trudności, wszystko to sprawia, że człowiek ma ochotę poznać ten świat zakulisowej "Gry o tron".

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w mniejszości ale nie oglądałam 'Gry o Tron' jakoś ten świat mnie nie przyciąga. "Ogień nie zabije smoka" to encyklopedia dla każdego fana GOT, można spojrzeć na serial z innej strony, ciekawostki są zawsze w modzie. Książka Jamesa Hibberda może być także początkiem przygody ze światem Westeros. Ciekawa pozycja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam Gry o tron 😂😂 ani serialu ani książek, ale dobrze wiedzieć, że jest takie kompendium wiedzy o serialu. Jak kiedyś uda minsię sięgnąć po serial czy książki, na pewno się przyda taki przewodnik ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam książkę na półce i wkrótce na pewno zabiorę się za lekutrę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Serialu nie oglądałam, należę do tych nielicznych osób, które unikają "kultowych" filmów, seriali, nawet książek. Taka moja przewrotna natura, jak nie obejrzę czegoś od razu, zanim stanie się hitem, to potem nie da rady. A na pytania, jak to nie widziałaś, musisz, wszyscy oglądają, włącza mi się, nic nie muszę, nie jestem wszyscy. Książki mam, czekają na półce na swoją kolej i odpowiedni nastrój. Znam jednak kilku zapaleńców, wielbicieli serialu, dla których ta pozycja byłaby niezłą gratką. Świetny pomysł na prezent, a mamy przecież sezon na prezenty.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, czy chciałabym poznawać całą maszynerię, dzięki której zaistniał mój ulubiony serial czy film, wobec którego nie potrafię przejść obojętnie. Taki kalejdoskop produkcji, ciekawostki, fakty, informacje czynią z niego pewnego rodzaju produkt, nie zaś przyczynek do mojej strawy duchowej.
    Druga strona medalu filmu nie zawsze musi być tak ciekawa, jak sam finalny efekt. Wydaje mi się to szczególnie ważne w przypadku filmów fantasy, gdzie obok gry aktorskiej, rekwizytów czy muzyki ogromna rolę odgrywają przecież efekty specjalne. Bez nich film byłby "łysy", a tego typu pozycje książkowe obnażają tę jego nagość i stawiają w zupełnie innym świetle. Kto chce, niech zagląda. Ja w tym czasie zajrzę do innej książki.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń