wtorek, 10 listopada 2020

John Fowles - „Mag”

Autor: John Fowles 
Tytuł: Mag 
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Data wydania: 3 listopada 2020 
Liczba stron: 702 
Ocena: 6/10 

Opis: 

Obfitujące w niezwykłe zwroty akcji arcydzieło literatury światowej, w którym młody mężczyzna zostaje wplątany w śmiertelną psychologiczno-erotyczną grę. 
Bohater książki, młody Anglik Nicholas Urfe, przyjmuje stanowisko nauczyciela na pewnej greckiej wyspie. Tam zaprzyjaźnia się z właścicielem wspaniałej posiadłości. Przyjaźń z milionerem wpędza młodzieńca w koszmar. Z każdym dniem rzeczywistość i fantazje coraz bardziej się mieszają, a Urfe staje się nieświadomym aktorem prywatnego teatru bogacza – styka się ze śmiercią, seksem i przemocą. Desperacko zaczyna walczyć o zachowanie życia. Akcji, stanowiącej prawdziwy labirynt zdarzeń, towarzyszą kulturowe szarady, a sama opowieść prowokuje do zastanowienia się nad iluzorycznością otaczającego nas świata i funkcjonujących w nim zasad moralnych. 

Recenzja: 

Dawno żadna książka tak bardzo nie podzieliła mnie w kwestii oceny, bowiem z jednej strony uważam Maga za powieść z fenomenalną grą psychologiczną, a z drugiej… główny bohater wywoływał we mnie co rusz niepojętą frustrację (i gdyby nie niebotyczny rozmiar książki, mogłaby się ona nauczyć się latać po moim pokoju). Po prostu nie rozumiem, jakim cudem można wymyślić kapitalną intrygę, fantastyczną psychologiczną zabawę, by popsuć to taką… mentalną memeją. 

Książka została wydana po raz pierwszy w 1965 roku i autor od tego czasu wprowadził w niej nieco zmian, głównie w kwestii wątków erotycznych, na które wcześniej nie miał odwagi. Nie miałam wcześniej przyjemności z tą powieścią, więc posiłkuję się wiedzą zaczerpniętą ze wstępu, w której autor opowiada również o swoich inspiracjach i życiu. Muszę przyznać, że ta przedmowa nastawiła mnie doprawdy optymistycznie do treści, ponieważ padły tutaj tytuły takich dzieł jak choćby Wielkie nadzieje Dickensa, a więc… zapowiadało się nieziemsko! I było tak, a jednocześnie nie było – bo było też bardzo źle. 

- Być z tobą to tak jakby pójść do kogoś i powiedzieć mu: znęcaj się nade mną, lżyj mnie, poniewieraj mną. 

Książka napisana jest niełatwym językiem, stylizowanym na wiktoriański, a opisy są przebogate – szczególnie we wspomnienia, myśli i rozważania głównego bohatera, acz bogatej charakterystyki tła czy innych postaci również tutaj nie brakuje. Autor właściwie większość książki poświęca protagoniście, Nicholasowi Urfe, który – jak wspominałam wcześniej – jest postacią skrajnie nieprzyjemną i irytującą czytelnika. Opisując go w jednym zdaniu, to egoista, który przejawia zachowania narcystyczne, a jednocześnie kreuje siebie non stop na ofiarę, często uwodząc kobiety na litość (to nie żart). Nie mam pojęcia, czy celem Johna Fawlesa było stworzenia jak najbardziej drażniącego i działającego na nerwy bohatera-narratora, ale jeśli tak – doskonale mu się to udało! Na szczęście, na kartach powieści przeplata się więcej postaci, a jedną z nich jest bogacz, Conchis, który choć jasnym charakterem absolutnie nie jest, tak… jest intrygujący i fascynujący w tym, jak prowadzi Nicholasa za nos. 

I skoro jesteśmy już przy wodzeniu za nos – to jak z pozoru niewinna gra psychologiczna przeradza się w coś większego jest po prostu niesamowite. Czasami można wręcz się w niej nieco zagubić, co akurat mi się podobało, bo lubię niepewność – gdzie prawda, gdzie kłamstwo, gdzie wymysły narratora… No i jeszcze – można rzec – wplata się tutaj motyw wyrafinowanego władcy marionetek, którego cel zdaje się nie do końca oczywisty, a może raczej – choć założenia ma całkiem niezłe – ma się do niego mieszane uczucia. I wątki moralności, sprawiedliwości, karmy, są tutaj ukazane w nieco poplątany sposób, ale… mi się ta plątanina podobała, bo sens przedziwnie miała. Podobnie jak zakończenie, bo… bo nie powiem Wam co. Mam wrażenie, że i tak już za dużo napisałam, choć unikałam konkretów. :) 

Podsumowując, choć Mag jest pełen jęków, stęków i achów upierdliwego Nicholasa, tak nie można nazwać tej powieści złą. Wręcz przeciwnie, gdyby wziąć pod uwagę całą resztę, a więc poruszaną w opisie na okładce śmiertelną psychologiczną-erotycznę grę, książka wypada zaskakująco dobrze. Jest to także swoista uczta słowa, bo język jest dopracowany, plastyczny i malowniczy, a i większość rozmów bohaterów czyta się z przyjemnością. Tylko… ten Urfe to porażka, poważnie. Dlatego – może nieco krzywdząco – obdarzam ten tytuł oceną 6 na 10, a polecam ją miłośnikom literatury wiktoriańskiej i około-wiktoriańskiej, którzy cenią misterne intrygi. 🙈

7 komentarzy:

  1. Nie mam ochoty na tę pozycję. Szczerze już opis mnie przeraził "psychologiczno- erotyczną grą". A ja do tego dodam irytującego bohatera głównego, to ten malutki ognik nadziei na udaną zabawę zgasł. I nawet malowniczy język, wiktoriański klimat powieści nie są w stanie wzbudzić go na nowo. Na dzień dzisiejszy nie jestem gotowa na taką przeprawę. Jednak nigdy nie powiem "nie", bo człowiek do pewnych historii musi dojrzeć. Ale dzięki recenzji wiem, z czym wiąże się sięgnięcie po tę pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka przesladuje mnie od jakiegoś czasu, dlatego mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją dorwać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Opis nie napawał optymizmem że ta książka dla mnie im głębiej w recenzje to na pewno „Mag” nie znajdzie u mnie upodobanie. Doceniam język powieści oraz klimat ale jak dla mnie za bardzo zagmatwana a do tego jeszcze główny bohater który irytuje. Może dla jednych książka John Fowles będzie arcydziełem dla mnie chyba nie (wiadomo nigdy nie wiadomo dopóki się nie spróbuje) ale na dziej dzisiejszy sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Dzieło literatury światowej"... Dziwne to, gdy książka sama decyduje już w chwili wydania, że będzie takim dziełem. Jakby to wydawnictwo decydowało, ilu czytelnikom się dana pozycja spodoba.
    A tutaj to "dzieł" zyskuje w ocenie tylko 6/ 10. I wiem, że to sukiektywne odczucia, ale pokazuje to, jak głupia bywa nieprzemyślana reklama. Skoro autor musiał ją poprawiać po pół dekadzie, to już świadczy o tym, że książka do idealnych nie należała. Rzeczywiście, by powiedzieć coś więcej, należałoby ją porównać z pierwowzorem - czy czasem nie poprawiono wszystkiego na gorzej.
    Do powieści wiktoriańskich mam słabość, to żadna tajemnica, więc chciałabym się tej pozycji przyjrzeć z bliska, choć wydaje mi się, że sięgnę raczej po starszy pierwowzór. Wszystko się wydaje niezłe prócz dziwności głównego bohatera, ale może tak właśnie miało być, może to "coś" w tej powieści jest właśnie tajemnicą dziwnego, biorącego na "litość" kobietki, Nicholasa Urfe.
    Serio, nie przypominam sobie tej lektury... A powinnam. Ciężki język może też być trudny ze względu na czas, w jakim była pisana, nie tylko na stylizację. W końcu dporo już minęło od pierwszej publikacji. No cóż, jestem ciekawa tej pozycji. Takie dziwne to wszystko wokół niej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o niej, nie znam, nie wiem czy to dla mnie książka, mimo że kocham cegiełki ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię literaturę wiktoriańską i cenię sobie "misterne intrygi", język mi raczej niestraszny. Wpisuję na listę. I też skłaniam się ku wersji niepoprawionej, myślę, że bez wątków erotycznych, książka tylko zyska.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja, człowiek XXI wieku, uwielbiam takie gierki psychologiczne, gierki, którymi wypełniona jest współczesna rzeczywistość. Nie wiem, czy to powód, by się martwić, czy też do tego, by się cieszyć, jednakże nie sposób uniknąć takich gierek w świecie, w którym przyszło nam żyć. Może dlatego lubię o nich czytać, może dlatego nie unikam książek, których fabuła staje się grą psychologiczną?
    Przyznaję, że do tej pory nie czytałam "Maga", nie spotkałam się też dotychczas z nazwiskiem jego autora. Nie oznacza to jednak, że do nich nie zajrzę. Zaintrygowała mnie ta recenzja. Książka ta po trosze przypomina dobry thriller osadzony w czasach, kiedy o thrillerach nie mówiono. Epoka wiktoriańska kojarzy się w literaturze raczej z książkami obyczajowymi czy romansami historycznymi. Warto zatem poznać drugie, nieznane do tej pory z kart książek oblicze tej samej epoki.
    Język takiej powieści nie może być łatwy i prosty. W takim wypadku zupełnie nie pasowałby do treści. Do takich psychologicznych gierek potrzeba skomplikowanych gierek słownych, mam więc nadzieję, że "Mag" jest nimi naszpikowany niczym keks bakaliami. W przypadku literackiej konsumpcji taki nadmiar nikogo nie zemdli, wręcz przeciwnie, pozostawi po sobie niedosyt.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń