Autor: William Golding
Tytuł: Władca much
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 18 listopada 2020
Liczba stron: 296
Ocena: 8/10
Opis:
Jedna z najsłynniejszych powieści o upadku kultury i cywilizacji, która weszła na stałe do kanonu najważniejszych dzieł XX wieku.
Grupa chłopców, którzy jako jedyni ocaleli po katastrofie lotniczej, znajduje schronienie na bezludnej wyspie. Początkowo rozbitkowie, pozbawieni nadzoru dorosłych, cieszą się wolnością w rajskiej scenerii z dala od cywilizacji. Jednak ich wysiłki, by stworzyć własne małe społeczeństwo, prowadzą do katastrofy, a przygoda obraca się w koszmar.
Laureat literackiej Nagrody Nobla William Golding rozwiewa złudzenia o dobrej naturze człowieka, pokazując w sugestywny i przerażający sposób, jak zwykli uczniowie brytyjskich szkół stopniowo pogrążają się w barbarzyństwie i zatracają swoje ludzkie odruchy.
Recenzja:
Władca much to książka, której treść nie jest mi obca, ponieważ była moją lekturą w latach szkolnych. Przyznam Wam jednak szczerze, że wówczas nieco zmęczyłam tę książkę, bo nie malowała mi się zbyt interesująco. Teraz jednak, widząc piękne wznowienie w ofercie Wydawnictwa Zysk i S-ka postanowiłam dać temu tytułowi jeszcze jedną szansę i przy okazji odświeżyć sobie tę historię.
Z początku nieco ciężko było mi się wciągnąć w tę powieść, jest ona bowiem skierowana raczej do młodzieży, bowiem jej treść nacechowana jest odzywkami i zrachowaniami właściwie-niewłaściwymi dla młodych chłopców. Zaczyna się zarazem niepokojąco (katastrofa) i wesoło (zabawa i wolność dzieci), jednak z czasem niesamowita przygoda na wyspie bez dorosłych zaczyna przeradzać się kroczek za kroczkiem w koszmar. Pojawia się głód oraz inne nieprzyjemności. I niebezpieczeństwa – również ze strony towarzyszy.
Ralph płakał nad kresem niewinności, ciemnotą ludzkich serc i upadkiem w przepaść szczerego, mądrego przyjaciela, zwanego Prosiaczkiem.
Styl Williama Goldinga jest bardzo prosty, a i konstrukcja powieści nie jest skomplikowana, dzięki czemu „Władcę much” pochłania się bardzo szybko, choć większość powieści raczej nie obfituje w akcję (tak między nami - kilka scen z powodzeniem można by wyciąć). Niemniej jest ona bez wątpienia ciekawym i wstrząsającym obrazem tego, że w sytuacjach kryzysowych, bezprawia, nawet z niewinne i porządne osoby (bohaterowie są uczniami brytyjskiej szkoły) mogą utracić swoje człowieczeństwo (i przy tym pozbawić go także innych). Myślę, że najbardziej szokującą rzeczą jest tutaj fakt, że historia dotyczy dzieci, które – bądź, co bądź – raczej nie kojarzą się z okrucieństwem i bestialstwem. Gdy dochodzi jednak do walki o przywództwo oraz wszystkie kwestie władzy (i nie tylko władzy zresztą). Szczęście w nieszczęściu, nie w każdym budzą się barbarzyńskie instynkty, aczkolwiek na kreacje niektórych postaci można patrzeć w różnoraki sposób...
Władca much to bez wątpienia klasyk warty uwagi. Choć historia nie jest idealna i miejscami opowieść ciągnie się niemiłosiernie, tak jej temat, przekaz i zakończenie są bez wątpienia warte zachodu. William Golding po prostu daje do myślenia, a niepokojąca koncepcja książki budzi nie tylko refleksje, ale i dreszcze na samą myśl o tym, jak daleko człowiek może się posunąć w swych czynach… Polecam z całego serca!
P.S. Ta okładka jest nieziemska - im dłużej na nią patrzę, tym więcej niuansów z powieści zeń wyczytuję. To fenomenalne dzieło stworzył Maciej Wolański. 💓
Za moich czasów ( łoj, ale to strasznie brzmi), niestety, "Władcę much" nikt nie wpisywał w kanon lektur szkolnych. Owszem, słyszałam o tej książce, ale nigdy jej nie czytała. I właśnie nadszedł ten czas, by to zmienić. Tym bardziej, że jako klasyk, pewnie porusza wiele ponadczasowych problemów ( no i dopadł mnie patetyczny wydźwięk- typowy dla "szkolnej ławki"). Trudno przejść obojętnie, kiedy coś daje do myślenia, a wykreowany przez autora świat jest "ciekawym i wstrząsającym obrazem tego, że w sytuacjach kryzysowych, bezprawia, nawet z niewinne i porządne osoby (...) mogą utracić swoje człowieczeństwo".
OdpowiedzUsuńPoruszany temat jest bardzo aktualny w dzisiejszych czasach. Warto, po latach wrócić do szkolnych lektur, ich odbiór zmienia się z upływem czasu, tak, jak i my się zmieniamy, bogatsi o nowe doświadczenia i przeżycia lepiej rozumiemy bohaterów. Prawdą jest, że nawet odrobina "władzy" zmienia niektórych ludzi nie do poznania. Chyba każda z nas zna kogoś, komu po awansie na wyższe stanowisko "odbiło" - delikatnie mówiąc.
OdpowiedzUsuń"Władca much" tytuł obił mi się o uszy, za moich szkolnych lat książka Williama Goldinga nie znajdowała się w kanonie lektur szkolnych (starszy rocznik). Pomimo lat nie straciła na aktualności, ma w sobie uniwersalne przesłanie, ekstremalne sytuacje, władza zmieniają ludzi. Czy człowiek z natury rodzi się zły...... Pisarz przedstawia to w bardzo prosty sposób, szybciej wchodzi w czytelnika i zostaje w nim.
OdpowiedzUsuńOstrzę sobie ząbki na tę książkę!
OdpowiedzUsuńLaureaci literackich Nagród Nobla mają to do siebie, ze wzbudzają respekt wśród czytelników. Zupełnie niepotrzebnie. Oprócz mistrzowskiego pióra mają zazwyczaj niesamowite wyczucie czytelniczych potrzeb, a także doskonale wnikają w społeczeństwo, widzą jego bolączki, rozterki i potrafią przelać je na papier, a one potem żyją sobie w wymyślonych przez nich bohaterach. "Władcy much" z całą pewnością należą do tego typu książek.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko, po co ta książka Wiliama Goldinga została wpisana na listę lektur szkolnych? To książka wymagająca czytelnika dojrzałego, świadomego, potrafiącego czytać między wierszami i rozumiejącego metaforyczny wymiar zwyczajnych czynów czy słów. Rzucanie jej na żer młodych ludzi, kompletnie nieprzygotowanych do jej trudnego odbioru, kończy się tak, jak wspomniałaś: "Nieco zmęczyłam tę książkę, bo nie malowała mi się zbyt interesująco". Interesującą to ona wyda się czytelnikowi innej maści niż uczeń , któremu każe się ją przeczytać. Taka książka wymaga przemyślanego, świadomego wyboru, nie może być "męczona", by mogła zostać polubiona. Kanon szkolnych lektur (jak i wiele innych rzeczy w polskiej oświacie) powinien zostać mocno zweryfikowany.
Aleksandra Miczek
A ja jej nigdy wcześniej nie czytałam, choć tytuł nie jest mi obcy ☺ Mam na liście do przeczytania, tak okładka ma coś w sobie ! 😍
OdpowiedzUsuńAkurat "Władca much" nie był moją lekturą szkolną, ale słyszałam o tej pozycji i kiedyś zamierzam ją przeczytać. Podoba mi się ogólna jej treść, a więcej jej celowość, choć fakt, już żadna ze mnie "młodzież", więc możliwe, że nie będę się cieszyć tą lekturą, jak jeszcze parę lat temu. Ale kto wie, do niektórych rzeczy należy dojrzeć... Wydaje mi się, że jej przekaz jest szczególnie aktualny dziś, w naszych "dziwnych" czasach i więcej dla moich studiów (niż w moich bladym szkolnym okresie).
OdpowiedzUsuńPS Okładka tak, wspaniała!