Autor: Agata Polte
Tytuł: Żelazne zasady
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data wydania: 2021
Ilość stron: 294
Ocena: 7/10
Opis:
Kiedy ich drogi po raz pierwszy się przecięły, nie mieli pojęcia, że oboje pracują dla mafii.
Malia Ferro otrzymała szansę jedną na milion. Za ocalenie życia pewnej osobie mogła odciąć się od krwawej przeszłości. Nie zamierzała zmarnować tej okazji. W końcu z mafii nie można tak po prostu odejść.
Malia wyjeżdża do przyjaciółki, Laureen, do Bostonu. To jej pierwszy krok na drodze do normalności. Jednak, ku zaskoczeniu kobiety, na miejscu czekają na nią tylko klucze i karteczka z wyjaśnieniem.
Jakby tego było mało, pierwszego dnia po przyjeździe Malia przypadkiem wpada na samego Enza Tossella, zwanego Diabłem z Wybrzeża. Nie spodziewała się, że próbując zacząć nowe życie, pierwsze, co ją spotka, to wymierzona w głowę broń.
Wkrótce Enzo pozna tożsamość nieznajomej i postanowi wykorzystać kobietę do własnych celów. Co gorsza, chłopak Laureen ma taki sam plan. W ten sposób dwóch mafiosów będzie chciało wciągnąć ją do świata, z którego tak bardzo pragnęła uciec.
Czy dla Enza będzie to tylko czysty biznes?
Recenzja:
Mmm - mam ochotę powiedzieć, kiedy w końcu kończę romans mafijny, który mi się podoba. Bo w tym roku, mówiąc delikatnie, czytałam jeszcze tylko jeden romans mafijny, który mi się podobał - i to był romans Cory Reilly, do której Agata Polte jest porównywana. Może jest w tym trochę sensu - to na pewno jedna z lepszych polskich książek z tego nurtu, a cała seria też zapowiada się zachwycająco!
Malia Ferro wywodzi się z jednej z lokalnych rodzin mafijnych, które rządzą w okolicy. Ogólnie takich rodzin jest aż sześć, ale między nimi jest pakt, więc na razie trwa względny spokój - jeśli tak to w ogóle można nazwać. Malii nie podoba się jednak życie pod obserwacją i ostrzałem, chociaż jest urodzoną zabójczynią. Ma swoje powody, żeby wycofać się w cień - a głowa jej rodu, jej kuzyn, pozwala jej na to.
Malia wyjeżdża do Bostonu, do przyjaciółki, ale szybko się okazuje, że nie będą to wakacje, o jakich marzyła, a raczej kolejne tarapaty, w które wpadła nasza główna bohaterka. Okazuje się, że pewien mężczyzna grozi jej najlepszej przyjaciółce i chce ją sprzątnąć... chyba, że Malia dostarczy mu pewne informacje. Jakby tego mała, Malia przez przypadek wpada na Enza Tossela, który jest jednym z najbardziej niebezpiecznych ludzi związanych z mafią, o których słyszała. Okazuje się, że Enzo także ma ochotę skorzystać z usług Malii - trochę ją przy okazji szantażując.
Główna bohaterka jest między młotem a kowadłem. Chce bronić dwie najbliższe sobie osoby, ale musi to zrobić trochę wbrew sobie - bo przede wszystkim oznacza to po raz kolejny wkroczenie do świata mafii. Na dodatek Enzo jest cholernie pociągający i praktycznie nie oddala się od Malii na krok, chcąc kontrolować ją i jej poczynienia. Dziewczyna jednak nie da mu się tak łatwo... tyle, że trzymanie dystansu emocjonalnego między tą dwójką jest bardzo trudne, bo prawda jest taka, że chemia między nimi jest tak gęsta, że dałoby się ją kroić nożem!
Nie chcę za dużo zdradzać pod względem fabuły - bo największą frajdą będzie odkrywanie jej na własną rękę, ale ja jestem zachwycona tym, jak wiele się działo i tym, że niektóre zwroty akcji były naprawdę godne podziwu. Ogólnie bardzo mi się spodobała Malia - która jest twardą, ale też sympatyczną babką, a Enzo także wydaje się takim aroganckim ważniakiem, ale w środku widać, że ma wrażliwe serduszko. Fajne połączenie! Bardzo na plus!
To dopiero początek serii, więc mam nadzieję, że wyjdzie jak najwięcej książek z tego cyklu - bo jak na razie widać, że Agata Polte ma lekkie pióro i masę ciekawych pomysłów, a na dodatek dokładnie przemyślała sobie, co chciałaby w tej książce zawrzeć. Jest tak słodko i gorzko, nie jest cukierkowo, ale też nie jest do końca też tylko i wyłącznie krwawo. Dobry balans - takie romanse mafijne lubię najbardziej. Jestem ciekawa, co ta autorka jeszcze nam zaserwuje, ale nieoficjalnie dodam, że w planach wydawniczych są bodajże co najmniej dwie jej kolejne książki - więc trzymam kciuki, żeby wyszły jeszcze w roku 2021, bo ja MUSZĘ się z nimi zapoznać. Sami rozumiecie, prawda? Dobrej książki nie da się odmówić i się jej wyczekuje!
Bardzo podoba mi się też okładka - nad którą głosowali czytelnicy na stronie Facebooka wydawnictwa NieZwykłego. Wygrała ta, chociaż ja obstawiałam inną, niemniej ta też prezentuje się pięknie i okazale. Mam nadzieję, że podobnie będzie to wyglądać w pozostałych tomach serii, żeby się to na półce też pięknie prezentowało.
Mogłabym opowiadać i opowiadać... ale po co? 10 marca 2021 roku "Żelazne zasady" mają swoją premierę, a Wy musicie się za tę pozycję zabrać i ją po prostu przeczytać. Jeśli tylko lubicie literaturę kobiecą - wpiszcie tę książkę na swoją listę "must read"! Nie będziecie żałować, a raczej wręcz przeciwnie: będziecie czekać na kolejną historię spod ręki tej pisarki. Ja czekam - więc jeszcze raz napiszę: gorąco polecam!
Jakoś w dalszym ciągu nie mam przekonania do książek, a właściwie do romansów mafijnych. Ja wiem, że miłość jest ślepa, itp. ale nie czarujmy się miłość do mordercy?
OdpowiedzUsuńMalia sama jest zabójczynią - pisałam o tym w recenzji, że sama jest członkiem mafii ;)
UsuńMiałam na myśli ogólnie romanse mafijne, które raczej koloryzują rzeczywistość. Wiem, że istnieją żony, kochanki, dziewczyny gangsterów, zastanawia mnie jak sobie radzą w codziennym życiu, korzystając z pieniędzy zdobytych bądźmy szczerzy nielegalnie, wyłudzone, ukradzione, lub te ze sprzedaży narkotyków lub prostytucji, za którymi stoi ludzka krzywda i nierzadko śmierć. Jakoś nie kojarzy mi się to z romansem.
UsuńTak, ja podobnie jak pani Małgorzata potrzebuję jakiś granic, choćby moralnych. Wciąż jestem wysoko-sceptyczna co do romansów mafijnych, nie jestem zdolna zrozumiec ich podstawowej logiki. Teoretycznie rozumiem, że miłość do mordercy czy bad boya może być w jakimś sensie romantyczna, szczególnie że zakazany owoc smakuje najlepiej, ale ten powyższy przykład książkowy to raczej kolejna forma syndromu sztokholmskiego niż prawdziwie poważne uczucie (w sensie dłuższe niż jedna noc rozrywki) lub utworzone na jego kształt. Coś, co jest wytworzone przez groźenie śmiercią przyjaciółce (obojętnie jak umotywowane, przecież nawet mordercy oferujemy dożywocie, a nie śmierć z ręki przystojniaka), szantaż i Bóg wie jeszcze jakie próby zastraszenia, to nie jest kanwa na romantyczne wojaże, fizyczne czy mentalne, przynajmniej według mnie. Jeszcze Enzo jest przy tej kobiecie non stop, ale z powodu chęci maksymalnego jej kontrolowania - gdzie tu miejsce na jakąkolwiek wolność wyboru? To czyste więzienie, sytuacja kompletnie niezdrowa do flirtowania z jakimś "niegrzecznym przystojniakiem". Przykro mi, ale nie znam kobiety, która zamiast strachu odkrywałaby w takiej sytuacji błogą przyjemność z patrzenia na swojego oprawcę, mimo że rozumiem, że książka nie musi dokładnie odwzorowywać rzeczywistości. Ja bym na miejscu Malii myślała bardziej o samobójstwie.
OdpowiedzUsuńPS Agata Polte to polska pisarka?
Malia przecież sama jest zabójczynią, wywodzi się z mafii, o czym pisałam w recenzji. To nie do końca tak, że miała jakikolwiek syndrom sztokholmski - ot, dzień jak co dzień, po prostu podjęła rękawice i zaczęła walczyć, planując przy okazji zemstę.
UsuńTak, Agata Polte to polska pisarka :D
"jest urodzoną zabójczynią" - faktycznie, wstyd się przyznać, ale jakoś ten fragment wyleciał mi sprzed oczu. Teraz mój wywód wydaje się niestety bez sensu... Krwawe porachunki, ale za to dobrze, że mamy przed sobą polską autorkę.
UsuńMam na koncie dwie książki pisarki 'Na przekór' oraz 'Nowe jutro' które należą do młodzieżowej literatury teraz pisarka przedstawia książkę w bardziej mrocznym stylu. "Żelazne zasady" nie tuzinkowa fabuła osadzona w świecie mafijnym, wyróżnia się na tle innych książek, dwóch bohaterów którzy są blisko związani ze światem przestępczym. Malia odznacza się na tle innych bohaterek z romansów mafijnych. Ja jakoś nie mam przekonania do tego typu literatury. Na razie rezygnuje z tej historii (chociaż okładka kusi mnie).
OdpowiedzUsuńA mi okładka średnio się podoba 😁 ale romanse mafijne dopiero zaczynam czytać, więc przeczytać jak najbardziej bym przeczytała, chociażby po to by sobie porównać style pisania pani Agaty i pani Anny ☺
OdpowiedzUsuńBrzmi jak dobry, mafijny romans. Chociaż ja chwilowo od takowych trzymam się z dala - zdecydowanie czuję przesyt i zauważyłam, że oceniam te książki dość nisko, co na pewno jest spowodowane zmęczeniem temat. A szkoda jednak czytać coś na siłę. Dlatego robię przerwę, ale skrupulatnie zapisuję już tytuły "na później" :) Do mojej listy zdecydowanie dołączy "Żelazne zasady", bo wierzę na słowo, że warto ją przeczytać. Nie miałam jeszcze styczności z piórem autorki, ale chętnie to zmienię - nie wiem czy przy okazji czytania tego tytułu, czy poprzednich, ale jestem ciekawa jej stylu.
OdpowiedzUsuńChciałam krzyknąć NIEEEEEEEEEEEE!!!
OdpowiedzUsuńAle recenzja mnie powstrzymała. Nie.... bo znam pióro Agaty i nie wierzyłam, że uległa modzie na mafijny romans. Ale.... dlaczego nie? To może być niezła historia, bo autorka ma niezwykły dar kreowania bardzo mocnych kobiecych charakterów, które w zetknięciu z brutalną rzeczywistością mafijny mogą tylko zyskać. Zyska i czytelnik, który zostanie poprowadzony jak dziecko za rączkę, przez autorkę, po zakamarkach mafijnych zależności i praw (, bo Agata ma bardzo lekkie pióro). I tak sobie myślę, że i autorka rozwinie swoje horyzonty sięgając do nowego (twórczo) dla niej gatunku. Ja jestem strasznie ciekawa i nie odpuszczę tej pozycji.
Książka u mnie. wczoraj odebrałam z paczkomatu.
UsuńMimo, że romanse mafijne już mnie nie pociągają /może ich za dużo?/, to jakoś te "Żelazne zasady" chodzą mi po głowie. Zapamiętam ten tytuł.
OdpowiedzUsuń