Autor: James Islington
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Ilustracje: Dominik Broniek
Tytuł: Echo przyszłych wypadków
Cykl: Trylogia Licaniusa, tom 2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 27 października 2021
Liczba stron: 896
Ocena: 9,5/10
Opis:
Mniejsze zło i większe dobro. Dwie najbardziej niebezpiecznie rzeczy na świecie.
Bitwy o Ilin Illan i Tol Shen uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie świat "bez" - bez radości, bez życia, bez światła i nadziei a istnienie tych, którzy przetrwają stanie się pasmem nieskończonych cierpień. Przeciwnik wciąż kryje się w Talan Gol i czeka na właściwy moment, by uderzyć z całą mocą. Zamiast działać, Rady Starszych prowadzą wewnętrzne rozgrywki. Davian musi stawić czoła ich krótkowzroczności, co samo w sobie jest już zadaniem trudnym. Jeszcze trudniejsze wydaje się stawienie czoła własnej przeszłości - pełnej krwi, śmierci i kłamstw. Na ołtarzu tej powinności złożył już przyjaciół, teraz przyjdzie mu, być może, złożyć własne szaleństwo. Nie jest to jednak cena, której nie zapłaci w chwili ostatecznej próby. Gdy powstaną Cienie i przebudzi się Ciemność.
Recenzja:
Cień utraconego świata przerósł moje oczekiwania, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po jego kontynuację - Echo przyszłych wypadków. I już na wstępie zostałam mile zaskoczona, bo na pierwszych stronach powitał mnie rozdział Co się wydarzyło w poprzednim tomie?, który zwięźle mi przypomniał najważniejsze wydarzenia i postaci, dzięki czemu sprawnie odnalazłam się w tym niebywałym świecie na nowo. Oficjalnie, wnioskuję za tym, aby w każdej serii fantasy coś takiego się znalazło – to naprawdę pomaga przy dłuższej przerwie od lektury!
Nie wiedziałem, co było mi cięższym brzemieniem: echo jej ostatniego oddechu czy przeciągła cisza, jaka nastąpiła po nim.
Jak się zapewne domyślacie, dzięki temu wstępowi i ogólnej fascynacji Trylogią Licaniusa, szybko wsiąkłam w powieść. Zresztą, James Islington ma taki styl, że nie jest to trudne – historia toczy się płynnie, a koncept na świat fascynuje (podobnie jak niespotykany system magiczny, od czasów spotkania z Brandonem Sandersonem nikt mnie w tej kwestii nie zadowalał). Całość zaczyna się powoli, niemniej mi to absolutnie nie przeszkadzało – podobnie jak zamiłowanie do opisywania wszystkiego, niemniej ja lubię odkrywać detale uniwersum – a te doprawdy potrafi zadziwić! Co więcej – i co warto tu dodać – leniwy rozwój to tylko przykrywka dla bardzo skomplikowanych intryg, bogatych w zawiłości w relacjach, wydarzeniach i… całą resztą świata przedstawionego.
Wiem, że boisz się wspomnień, lecz nie pozwól, by strach podejmował decyzje za ciebie (…).
Choć jest to ogromna historia, tak James Islington udowadnia tu, że klątwę zwykle nieszczęśliwego drugiego tomu można przełamać. Świat jest stale rozwijany, a i zwroty fabularne nie zawodzą – są naprawdę na najwyższym poziomie, ja stale byłam zaskakiwana. Autor wręcz tutaj wiruje w spiskach, nie pozwalając czytelnikowi spocząć na laurach. Przyznam wam szczerze, że w kilku sytuacjach miałam sama wątpliwości, ale – na szczęście – z tyłu jest słowniczek i spis bohaterów, który pozwolił mi szybko sobie przypomnieć, kim dokładnie jest dana osoba lub co dane słowo znaczyło konkretnie. I – skoro jesteśmy już przy bohaterach – choć wielu jest rozwijanych konsekwentnie (nie zmieniają się), tak nie można im odmówić, że są bardzo… ludzcy. Doskonałym przykładem jest tutaj Caeden, króry mimo ogromnej mocy, wciąż zachowuje proste emocje, miewa wątpliwości, popełnia błędy. Dzięki temu można zarówno z nim, jak z innymi postaciami się zżyć i wraz z nimi odkrywać ten niebezpieczny świat!
- Kiedy powiedziałeś, że zamierzasz pozbawić się wspomnień, pomyślałam, że kłamiesz – przyznała półgłosem. - Naprawdę mnie nie poznajesz? - Podniosła spojrzenie. - Nie poznajesz własnej żony?
Echo przyszłych wypadków to kawał fenomenalnej kontynuacji, kolejna wyprawa w wielki i pełen tajemnic świat, przyprawiony intrygami i emocjami na bogato. Jeśli lubicie obszerne, epickie powieści fantastyczne, zakochacie się w Trylogii Licaniusa bez pamięci! Podobnie jak w ilustracjach Dominika Brońka – czyż nie są one cudowne? Ogromnie nie mogę doczekać się ostatniego tomu – mam nadzieję, że trafi w nasze łapki szybko! Polecam z całego serca! 💓
Nie znam jeszcze tej serii, ale może się skuszę.
OdpowiedzUsuńSerie kojarze mam nawet w planie. Tylko przeraża mnie ich grubość.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję
Nie znam tej trylogii, ale recenzja intryguje. Może przeczytam
OdpowiedzUsuńOj to nie dla mnie. W ogóle nie jestem zainteresowana. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł... No tak, dawno tu zaglądałam, to nie słyszałam o tym autorze, a tym bardziej o pierwszej części, "Cień utraconego świata". Nawet tej książki w księgarniach nie widziałam... Skupiłam się na pracy i pozbawiłam siebie przyjemności czytania. Muszę to zmienić! Akurat bardzo Brandona Sandersona lubię, a szczególnie jego talent pisarski, więc ta pozycja również powinna mi się spodobać. Ale wiadomo, zacznę od pierwszej części. I jak trochę się ogarnę życiowo, bo 900 stron potrafi człowieka zatrzymać na dłużej, a świat się jednak kręcić nie przestaje nawet na chwilę...
OdpowiedzUsuńAkurat przerabiam tematykę traumy, więc zachwycił mnie pomysł mozliwości wymazania sobie wspomnień... ciekawe, czy taka metoda znalazłaby zastosowanie w naszej medycynie, czy jednak moralnie zostałaby zakazana. Tak mnie tylko naszło...
Zdecydowanie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z 'przypominajką' dotyczącej pierwszej części. "Echo przyszłych wypadków" znakomita kontynuacja pierwszej części, czytelnik powraca do bardzo rozbudowanego świata. Może kiedyś zabiorę się za tą trylogię.
OdpowiedzUsuńNie znam serii, bo fantasy omijam. Recenzja zachęca do poznania tego grubaska. Zajrzałam też na LC. Bardzo wysokie notowania. Gdybym tylko przekonała się do fantastyki, pewnie z przyjemnością dotarłabym do książki.
OdpowiedzUsuńNie znam tej Trylogii nie znam autora recenzja super ale ja podziękuję
OdpowiedzUsuńHmm niby książka wydaje się okej, jednak nie jest to dla mnie książka. Innym życzę udanej lektury, jednak sama uznaje, że wybiorę coś innego.
OdpowiedzUsuńMatko, jeszcze grubsza 😦 prawie 900 stron, zastanawiam się zawsze jak to można takie grube książki pisać i żeby one dobre chociaż były. Nie wiem czy to coś dla mnie, fantastyka jakoś mi nie leży ostatnio. 😅
OdpowiedzUsuńNie znam ani serii, ani autora. I szybkiego nie mam zamiaru tego zmieniać. Okładka fajna i ciekawa, ale nie ciągnie się do takich powieści moje książkowe serce ;) Bardzo dziękujemy za świetną recenzję :) B.B
OdpowiedzUsuń