Tytuł: Dwór srebrnych
płomieni
Tytuł serii: Dwór
cierni i róż. Tom 4.2
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2021
Ilość stron: 300
Ocena: 8+/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Nesta Archeron i
Kasjan, mimo dzielących ich różnic nie do pogodzenia i wzajemnych animozji, w
wyniku działań wrogich dworowi Feyry i Rhysanda sił, znajdują się po jednej
stronie barykady. Zdradzieckie ludzkie królowe, które powróciły na kontynent
podczas ostatniej wojny, uformowały niebezpieczny nowy sojusz, zagrażający
kruchemu pokojowi na świecie. To, czy uda się powstrzymać wroga, zależy od
tego, czy Kasjan i Nesta odsuną na bok nierozwiązane spory i ramię w ramię
staną do walki. W świecie wyniszczonym wojną i dręczonym niepewnością Nesta i
Kasjan staną do walki nie tylko z wewnętrznymi demonami, ale też potworami z
zewnątrz, starając się jednocześnie znaleźć zrozumienie i uzdrowienie w swoich
ramionach.
Recenzja:
Ostatnio pisałam Wam o pierwszej
części „Dworu srebrnych płomieni”, więc oczywistym jest, że teraz przychodzę z
kilkoma słowami na temat części drugiej. Może ma ona, w porównaniu z jedynką, mniej stron, ale jest naszpikowana zwrotami akcji i emocjami, przez co
czytanie jej bywa trudne niczym wyprawy Nesty po dziesięciu tysiącach stopni,
ale jest też równie przyjemne i niesamowite jak oglądanie spadających gwiazd w
Velaris.
Nesta i Kasjan po wydarzeniach kończących
pierwszą część wracają do swoich treningów, nie zapominając jednak o zagrożeniach
czyhających na nich i ich najbliższych. Ich relacja staje się coraz bardziej namiętna,
ale wkradają się w nią też inne nuty, co obserwowałam z rosnącą
niecierpliwością, bo naprawdę kibicowałam, by tych dwoje odnalazło wreszcie
siebie nawzajem. Nim jednak pojawia się na to szansa, kolejne niebezpieczeństwo
puka do ich drzwi, zdrady wiszą w powietrzu, niepewność co do losów najbliższych
mrozi krew w żyłach, a pośród tego wszystkiego Nesta musi też odnaleźć drogę,
by wybaczyć samej sobie uczynki z przeszłości. Czy jej się to uda?
Powiem Wam to, co wspomniałam w
poprzedniej recenzji – Nesta przechodzi w tym tomie sporą przemianę i myślę, że
ta część pokazuje to już najdobitniej. Dzięki wydarzeniom, które miały tu miejsce,
przekonałam się do niej całkowicie, a wręcz ją pokochałam, nawet jeśli czasami
nadal miałam ochotę zabić. Myślę, że autorce należą się brawa za to, jak
wykreowała tę postać i sumiennie trzymała się tej kreacji, by pokazać, jak
można wykorzystać w pełni jej potencjał. Oprócz tego podobał mi się też – ale to
już wiecie – sam wątek miłosny. Choć, jak wspomniałam, jest tu dość dużo scen
erotycznych, i to bynajmniej nie delikatnych i subtelnych, są one też jak dla
mnie integralną częścią historii, bo postać Nesty i Kasjana, ich wybuchowość,
gwałtowność i cała gama emocji oraz porywów, którym się oddawali, zwyczajnie do
nich pasowały. Aczkolwiek nie narzekałabym, gdyby było ich nieco mniej, na tym opowieść
też by nie straciła, bo w kilku momentach już pojawił się jak dla mnie ich
przesyt. To jeden z minusów, aczkolwiek nie każdy może odczuwać podobnie.
Oprócz tego pojawiają się tu
oczywiście inne wątki rozpoczęte w pierwszej części, których znajdujemy rozwiązanie.
Bardzo podobał mi się ten dotyczący Walkirii i ich historii – jak dla mnie w
top najważniejszych, jeśli chodzi o ten tom. Oprócz tego walka Nesty z własną
przeszłością. Następne konfrontacje z dawnymi wrogami, zawiązywanie więzi z
nowymi bohaterami, no i chwile mrożące krew w żyłach… I o wiele, wiele więcej!
Maas jak zwykle potrafi zakręcić czytelnikiem i chociaż gdzieś na krawędzi
umysłu jestem w stanie domyślić się, co może się wydarzyć, i tak ostatecznie
daję się porwać wydarzeniom bez reszty. Choć spodziewam się, że zastosuje
jakieś rozwiązanie, i tak udaje jej się to zrobić w taki sposób, że wyciska mi
z oczu łzy.
A w tej części to już musiałam
mieć obok paczkę chusteczek, zwłaszcza przy ostatnich stronach. Bo – jak wspomniałam
– niby byłam przygotowana, ale jak zawsze dałam się nabrać. To chyba kwestia
tego, że Maas jest w stanie sprawić, że angażuję się w pisane przez nią
historie całą sobą. Niezależnie od wszystkiego, dla mnie jej książki mają w
sobie magię, którą uwielbiam i którą znalazłam zaledwie u kilku innych autorów
tego gatunku. Dlatego zawsze będę ją uwielbiać i zawsze będę czekać z niecierpliwością
na kolejne jej książki. Samo to, że przed Dworem Srebrnych Płomieni nie sięgnęłam
po żadną książkę od wakacji, już o czymś świadczy.
Także jak dla mnie – must read. Wiem,
że autorka ma swoich fanów i zaciekłych przeciwników, ale mnie
Maas kupiła już jako nastolatkę. Nie za pierwszym podejściem, a za drugim – co też
może Was zachęcić, jeśli kiedyś sięgnęliście po jej książki, ale Was nie
przekonały. Ja pokochałam historie pisane przez autorkę przy drugim podejściu,
a od tego czasu sięgam po nie już bez zawahania.
Nie inaczej było przy Dworze
Srebrnych Płomieni, który sprawił, że zniknęłam na wiele godzin, śmiałam się i
płakałam, zagłębiając się w trudną historię Nesty oraz jej najbliższych. Autorka
zaserwowała mi jak zwykle mnóstwo akcji, zaskoczeń, rozczulających momentów, a
także takich pełnych żywego ognia. I nie tylko, bo opowieść Nesty skrywa w
sobie o wiele więcej. Nasze
historie warte są opowieści –
powiedziałyby bardzo ważne postacie z tej książki. Odważycie się je poznać?
Nie czytam recenzji, bo mam w planie kiedyś przeczytać. Lubię a nawet bardzo lubię książki Maas więc chcę mieć niespodziankę czytając to. Dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości autorki, a tutaj "must read"... No i co? Wypada mi w końcu spróbować zawrzeć znajomość z taką tematyką. Gratulacje patronatu.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości tej autorki ale moja koleżanka mówi, że to petarda.
OdpowiedzUsuńDla fanów tego cyklu "Dwór srebrnych płomieni. Część 2" jest świetną kontynuacją. Dużo się dzieje, lektura wywołuje emocje a także wypieki na twarzy. Mi jakoś nie spieszno do powrotu do świata Fea. Na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńWow, ale wam te książki Sarah J. Maas szybko idą... Te tomy przecież mają po 800 stron?! Przyznajcie się, nie śpicie po nocach! Inaczej wam nie uwierzę...
OdpowiedzUsuńTo już część druga, a ja nie poznałam tej pierwszej, a tym bardziej sagi wiodącej, po której autorka stała się tak sławna. Już przyrzekłam (sobie), że ja ją przeczytam, ale zacznę od poprzednich "Dworów", bo podejrzewam, że to one stanowią najlepszą zabawę dla czytelnika, a reszta jest bardziej dla tych, co w tym jej świecie się już zaklimatyzowała (by w dwa dni pożerać kolejne prawie 1000 stronnicowe tomiska :P). W każdym razie super, że Maas trzyma poziom! To się ceni.
Kurcze ale Wy pochłaniacie te książki ;D Te nie są dla mnie ale podziwiam, że ktoś tak namiętnie je czyta! Jestem pełna podziwu :)
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszej części odczuwałam spory dylemat i taki sam odczuwam tutaj. Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić czy chcę, czy też nie chce tego czytać.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam tej serii, i jakoś mnie do niej nie ciągnie. Mam Szklany tron z innej serii autorki, ale jeszcze przede mną lektura. Nie wiem nawet czy pióro autorki mi podejdzie, ale kiedyś się o tym przekonam, ale kiedy? 😉
OdpowiedzUsuńGratulacje patronatu :) Nie znam ani serii, ani autora, nawet spotkałam ich indziej wcześniej. Okładka jest fajna, ciekawa, inna :) Jednak nie będę sprowadzać, co się kryje pod tą okładką :) Bardzo dziękujemy za fajną recenzję :) B.B
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszałam o tej serii. Może czas się przełamać i dać jej szansę?
OdpowiedzUsuń