Autor: Łada Łuzina
Tłumaczenie: Gabriela Sitkiewicz
Tytuł: Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 12 października 2022
Liczba stron: 656
Ocena: 8,5/10
Opis:
Masza, nieśmiała i inteligentna studentka historii, mieszka z rodzicami i zaczytuje się w Mistrzu i Małgorzacie. Dasza, ekscentryczna piosenkarka z nocnego klubu, żywiołowa i nieco naiwna artystka: mało co ją dziwi, prawie wszystko cieszy. Katia, bizneswoman z sukcesami, samotna, zimna, lecz w głębi serca przepełniona pragnieniem miłości.
Trzy młode mieszkanki współczesnego Kijowa spotykają się po raz pierwszy niby przypadkiem… w chwili śmierci kijowskiej wiedźmy. Niespodziewanie przejmują jej moce, co całkowicie odmienia życie każdej z nich.
Zaczynają się czary i loty na miotłach nad kopułami kijowskich cerkwi. W żyłach buzuje gorąca krew. Jednak gdy w mieście dochodzi do rytualnych mordów, a podejrzenie pada na ojca Maszy, zabawa się kończy.
Do Kijowa powrócił demon. Trzy początkujące wiedźmy muszą stawić mu czoła: uchronić miasto przed jego klątwą i zapobiec kolejnemu morderstwu.
Recenzja:
Mam ogromną słabość do ukraińskiej fantastyki (do tego przyczynili się m.in. Aleksandra Ruda czy Michaił Bułhakow), dlatego zawsze entuzjastycznie reaguję na powieści z tego kraju. Nietrudno się domyślić, że Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż kupiły mnie już samym tytułem, a po zapoznaniu się z opisem uznałam, że – najściślej i najszczerzej rzecz ujmując – byłabym kretynką, gdybym odpuściła sobie taką-niebylejaką przygodę z czarami i miotłami w roli głównej. I zaufajcie mi – też z całą pewnością nie chcielibyście tego przegapić!
Kijów jest niczym mozaika składająca się z legend (....).
Łada Łuzina ma niesamowity dar do porywania – tu uprowadza czytelnika prosto do stolicy Ukrainy, oprowadzając go po Kijowie (u początku rozdziału pierwszego dosłownie jesteśmy niczym turyści), jego zabytkach, ustronnych uliczkach, sekretach oraz kwestiach kulturalnych, tudzież wierzeniach tam utrwalonych. Muszę przyznać, że stworzony klimat jest tutaj niepowtarzalny i choć nie od początku go czułam, tak z każdą stronę przekonywałam się do tej opowieści coraz bardziej, fantastycznie spędzając czas z bohaterkami, chłonąc wyśmienity humor i towarzyszącą historii magię. A magia jest tutaj prawdziwie wiedźmia – poza wspomnianymi czarami i lataniem na miotle, mamy też bulgoczące kociołki, gadające koty (bo co to za wiedźmy bez kotów?) oraz znacznie więcej. Warto tu też wspomnieć, w historii wspomniana jest m.in. twórczość Michaiła Bułhakowa (nawet więcej niż raz), co już samo w sobie było dla mnie ogromnym plusem, bo kocham tę książkę – można nawet powiedzieć, że nawet chwilami Miecz i krzyż ma w sobie odrobinę z Mistrza i Małgorzaty – w wydaniu bardziej współczesnym, urban fantasy.
- O moja Jaszna pani – włączył swoją ulubioną płytę lizus diabeł – kiedy zdobędziesz plawdziwą władzę, to będzie koniecz...
- Kiedy zdobędę?
Katia obejrzała się gwałtownie.
- Szybczej, nisz myszlisz – rzekł z radością diabeł.
Wielkim atutem tej książki jest także narracja – z polotem, przytupem i humorem, rozmaicie kreowana (szczególnie w dialogach). Styl Łady Łuziny ma w sobie jakość cudaczną lekkość, dzięki której przez powieść się dosłownie płynie. Pomaga tu bez wątpienia również plejada różnorodnych bohaterów (same protagonistki nie są do siebie absolutnie podobne – Masza jest nieśmiałą i oczytaną studentką, Dasza jest żywiołową i cudaczną artystką, a Katia... to typowa bizneswoman) oraz liczne zwroty akcji, kolejne zawichrowania w ich życiu oraz elementy fantastyczne, znakomicie wplecione. Autorka powoli odkrywa przed nami karty, nie zdradzając od razu wszystkiego, dzięki czemu co rusz jesteśmy częstowani niespodziankami – jedne z nich wywołują śmiech, inne zgrozę, bo i niebezpieczeństw i strachów w tej historii nie brakuje (a nawet czegoś na wzór wątku kryminalnego). Przypadły mi do gustu także niejakie dodatki – dopracowanie tytułów rozdziałów oraz jakieś krótkie treści im towarzyszące – cytaty z innych powieści, nawiązania do wróżb i wierzeń ludowych, a nawet historii. Nie wiem, jak wy, ale ja uwielbiam takie smaczki.
Chwała Tobie, Jasna Kijowico!
Niechaj siła będzie z tobą, gdy teraz, jak i każdej innej nocy, stojąc na górze, która dała początek Miastu, ty, widząc czerwony ogień na niebie, będziesz lecieć tam, żeby zatrzymać to, co może pogwałcić Prawdę...
Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż to pierwszy tom serii, która zapowiada się nieziemsko i czarująco. Ta książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bo poza rozrywką i przygodami, niosła ze sobą także wiele wartości (choćby kulturowo-folklorowych), miała bogaty przekaz (choćby ukazany w problemach codziennych, z którymi mierzyły się bohaterki), a i emocji wywołała we mnie bez liku. Myślę, że nawet osoby, które nie przepadają za urban fantasy polubią się z tym tytułem, bo to kawał naprawdę dobrej literatury (i to dosłownie kawał, bo to niezła cegła). Jeśli więc macie ochotę na coś niecodziennego, zabawnego i absolutnie czarującego – polecam z całego serca!
Miła fabuła... No i Kijów w tle... Dla mnie łączy się tyle emocji z tym miastem, szczególnie teraz, gdyż zniknęli stamtąd ludzie, których polubiłam oraz miejsca. Trochę boję się serii i cegieł, ponieważ zajmują multum czasu i wciągają do końca, odrywając od obowiązków, ale... Podoba się ta książka.
OdpowiedzUsuńbrzmi interesująco, chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie 😊
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Kijowie, małą namiastkę wędrówki po tym mieście będę miała za sprawą "Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż". a także poznam wierzenia lokalne. Zapowiada się na fantastyczną przygodę. Tytuł trafia na listę.
OdpowiedzUsuńSeria zapowiada się ciekawie. Nie czytalam jeszcze ukraińskiej fantastyki, ale to dla mnie coś nowego i może mi sie spodobać. Dziękuję za polecenie i zapisuję sobie do przeczytania.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, pamiętam, że Mistrz i Małgorzata podobała mi się ta powieść gdy czytałam ją w liceum. Zapisuję tytuł i jak będzie okazja to przeczytam :)!
OdpowiedzUsuńNigdy nie pałałam miłością do fantastyki, niezależnie od jej pochodzenia. "Mistrz i Małgorzata" zrobił na mnie wrażenie dopiero w tym roku, na scenie gdyńskiego Teatru Muzycznego, w liceum ledwo przebrnęłam przez tę lekturę, mimo iż od lektur nie stroniłam. Myślę, że z "Wiedźmami Kijowa" też nie będzie mi po drodze, jednak dla miłośników tego gatunku to na pewno nie lada gratka. Miłego czytania!
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek