Tytuł: Wildfire
Wydawnictwo: Zysk i S-ka [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 408
Ocena: 10/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Kolejna odsłona bestsellerowej serii Maple Hills opowiadająca o namiętnym romansie między dwójką opiekunów na obozie letnim.
Aurora Roberts i Russ Callaghan poznają się na imprezie z okazji zakończenia roku akademickiego w Maple Hills. Zwykła pijacka gra kończy się dla nich namiętną i nocą, po której Aurora wymyka się z pokoju Russa, pewna, że to była tylko jednorazowa przygoda. Oboje jednak są zaskoczeni, gdy ponownie spotykają się na obozie letnim, na którym pracują jako opiekunowie.
Russ wie, że złamanie surowego regulaminu obozu może sprawić, że wróci do Maple Hills o wiele wcześniej, niż zaplanował, ale na jego nieszczęście Aurora nigdy nie była dobra w przestrzeganiu zasad. Czy ta jedna wspólna noc wywołała pożar, którego nie będą w stanie ugasić?
Recenzja:
Zakochałam się w poprzedniej książce z tej serii - "Icebreaker" był dla mnie bardzo niezwykłą książką - i bałam się, że tego poziomu nic nie pobije. Chociaż w pierwszym tomie było sporo scen erotycznych, mniej rozmów i chemii - w "Wildfire" mamy cudowny balans, który sprawia, że drugą część pokochałam jeszcze bardziej, objęłam ją nawet patronatem medialnym i twierdzę, że to będzie jedna z najlepszych powieści, jakie wyszły w roku 2024.
Wiem, że jest dopiero wrzesień - ale jak na razie to moje top3 roku 2024.
Russ Callaghan jest hokeistą - wygląda niczym grecki bóg, świetnie się uczy, a nawet sprząta - ale historia jego rodziny - a raczej ta związana z ojcem hazardzistą, który większość życia wyzywał swojego syna od najgorszych - sprawiając, że czuje się strasznie niepewny, ma niskie poczucie własnej wartości i po prostu nie jest w stanie wyjść spoza swojego własnego cienia.
Dlatego dziwne jest to, że Aurora Roberts - dziewczyna, która wygląda jak milion dolarów i która uwielbia dowartościowywać się poprzez przygody na jedną noc, bo nigdy nie czuła się ważna i kochana przez swoją rodzinę... Cóż, podczas imprezy hokeistów, postanawia zaproponować Russowi, aby odwiedzili jego pokój. Zwykle nie kręcą jej nieśmiali i uroczy chłopcy, którzy potrafią się rumienić - ale jakimś cudem stwierdziła, że główny bohater będzie idealną odskocznią.
To miała być tylko chwila - ale gdy okazuje się, że Russ i Aurora są opiekunami podczas jednego obozu - gdzie nie ma zasięgu, jest całkowity zakaz picia, całkowity zakaz spoufalania się... I mnóstwo niezręczności, bo Russ dosłownie nie wie, jak ma się zachować - a Aurora jest zdumiona tym, że chłopak może chcieć być po prostu dla niej miły, chce z nią rozmawiać... i nie chce, aby od razu wyskakiwała z ubrań.
Jakkolwiek dziwnie i sztampowo może brzmieć ten lekki zarys wyżej, to "Wildfire" zaskakuje na każdym kroku, w każdym momencie, a Russ to typ takiego golden retrivera, którego uwielbiam - gdybym miała mieć kogoś takiego za swojego męża, to obstawiam, że mój obecny mąż czułby się zagrożony tym, że w tym rankingu może nie wygrać (haha).
Uwielbiałam każdą scenę, która pojawiła się w tej książce - i teraz to już tym bardziej zacieram rączki i nie mogę doczekać się kontynuacji, bo już czuję, że pomysłowość tej pisarki i jej styl pisania, sprawią mi po raz kolejny wyjątkową przyjemność i wyjątkową radość.
Jeszcze fajne jest to, że są dwie wersje wydaniowe tej powieści - z barwionymi brzegami i bez barwionych brzegów, więc każdy znajdzie coś do siebie - bo wiem, że nie wszyscy doceniają obecną modę na malowane kartki.
Okładka też jest piękna, pasująca graficznie do poprzedniego tomu. Nie znalazłam żadnej literówki, technicznie wszystko jest zapięte na najwyższy guzik - i mówiąc delikatnie: Wydawnictwo Zysk i S-ka po raz kolejny mnie pozytywnie zaskoczyło.
"Wildfire" to jedna z tych niepozornych pozycji, które wyglądają tak, jakby miały być jednymi z wielu i poruszać podobne wątki do innych pozycji w tym gatunku: ale prawda jest taka, że to jest naprawdę objawienie roku 2024. Jeśli wierzycie, że ten romans może się Wam spodobać - to musicie dać szansę.
W social mediach znajduje się mnóstwo cytatów, a także zdjęcie na Instagramie i na Facebooku z bardziej skróconą polecajką, która kondensuje wszystko, co jest w tej książce najlepsze.
Jak wspomniałam wyżej, jak na razie to jedna z moich trzech ulubionych książek tego roku - może się okaże, że ranking się już nie zmieni, bo jakoś trudno mi w ostatnim czasie trafiać na tego typu perełki.
Podsumowując: kocham, polecam - must have, must read!
Może się kiedyś na nią skuszę ☺️
OdpowiedzUsuńBędzie czytane😁😁😁
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu. Z chęcią przeczytam ta książkę. Dziękuję za ciekawą recenzje.
OdpowiedzUsuńA... Taki zwykły romans, kompletnie nie dla mnie, mimo że doceniam, że postaci są dość rozbudowane i na pozór, czyli patrząc wyłącznie po opisie i recenzji - mają sens, są nawet umotywowani (przez np. rodzinne problemy). Ale jak pisałam wyżej, tę historię pozostawiam innym do poznania, nie moje uniwersum. Niektóre cytaty z książki, jakie pojawiały się na Facebooku i Instagramie faktycznie pasowały do mojej sytuacji i byłam ciekawa, czy mogę się identyfikować z główna bohaterką, ale... może innym razem.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu opisu jak i recenzji "Wildfire" wiem że to książka dla mnie, ja uwielbiam takie historie. Humor, klimat obozu, ciekawi bohaterowie oraz miłość. Będę rozglądać sie za tą lekturą.
OdpowiedzUsuń