Autor: K K Smiths
Tytuł: 25. grudnia
Wydawnictwo: Jaguar [współpraca eklamowa]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 336
Ocena: 5/10
Opis:
Malia – odnosząca sukcesy dyrektor kreatywna, co roku dba o udane święta swoich klientów.
Problem w tym, że sama NIENAWIDZI Bożego Narodzenia, a jej receptą na przetrwanie tego czasu jest zapas wina, mrożone dania z mikrofalówki i Pretty Woman.
Wszystko zmienia się, kiedy kilka dni przed Wigilią Malia poznaje nowego sąsiada. Cameron KOCHA święta. Podśpiewując Winter Wonderland, urządza w mieszkaniu wystawę dekoracji bożonarodzeniowych i próbuje w to wciągnąć Malię.
Mężczyzna ma bowiem cel – w ciągu pięciu dni zmieni nastawienie dziewczyny do świąt. Plan naprawczy obejmie: wspólne pieczenie ciast, naukę jazdy na łyżwach, oglądanie To właśnie miłość i kolację w jego rodzinnym domu.
Ale Cameron nie wie jeszcze, że przy wigilijnym stole dowie się, dlaczego to właśnie 25 grudnia Malia pragnie wymazać z każdego kalendarza. I ze swojej pamięci.
Recenzja:
Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą czytałam dokładnie 25 grudnia - i której tytuł brzmi "25. grudnia". Przyznam szczerze, że dawno nie sięgałam po romanse świąteczne - a kiedy jest na nie czas, jak nie właśnie w okresie świątecznym? Wiem, że sporo osób w ogóle czytało tę pozycję w stylu kalendarza adwentowego - na przykład codziennie po dwa rozdziały. Ja bym tak jednak nie umiała, więc pochłonęłam ten tytuł dosłownie na raz, między przekąszaniem sernika, a jedzeniem mandarynek...
Malia ma złe wspomnienia z czasów świątecznych, więc można powiedzieć, że najlepiej by według niej było, gdyby ten dzień zniknął z kalendarza. Mimo że na co dzień pracuje w marketingu związanym ze świętami, samo wyjście na jarmark świąteczny z najbliższą dla siebie osobą, nie jest w stanie wyjść, bo dostaje tam ataku paniki.
Gdy idzie do swojego sąsiada, który według niej za głośno śpiewa świąteczne piosenki, bo przecież nie powinien, gdy ona chce pracować, okazuje się, że Cameron, który jest żywym przykładem kochania świąt, nie odpuści tak łatwo i zrobi wszystko, aby przekonać Malię, że mimo trudnej przeszłości i koszmarnych wydarzeń, święta są magicznym czasem, w którym warto wierzyć w cuda.
Trafiła kosa na kamień - można by było powiedzieć. Jest to trochę dziwne, że główna bohaterka na co dzień pracuje w tematyce świąt, nienawidzi świąt, a wszystko, co powoduje u niej złe wspomnienia i ataki lęku, to właśnie kwestia świąt (więc dlaczego taka praca?!). Malia zdecydowanie na samym początku jest bardzo irytująca i ma mnóstwo frustrujących zachowań, ale później, gdy już Cameron pojawia się w jej codzienności (a on jest naprawdę super!), jest już lepiej.
"25. grudnia" to książka, która jest prześlicznie wydana: ma nawet ładne zdobienia na okładce, które najlepiej zobaczyć na własne oczy - na naszych social mediach, gdzie są prezentowane motywy z danego tytułu, na samym końcu naprawdę dobrze to widać: więc mam nadzieję, że sobie tam zerkniecie i przekonacie się, że mówiłam prawdę!
W ogóle okazuje się, że K.K. Smiths to autorka z Polski - nie do końca rozumiem sens nadawania zagranicznie brzmiących pseudonimów, ale no... Na dodatek "25. grudnia" to jej debiut literacki, wcześniej pisywała tylko na platformie Wattpad. Myślę, że jak na sam początek jej kariery pisarskiej, to "25. grudnia" nie jest złe: ale jak na razie według mnie jest to dosyć przeciętna książka, o której łatwo zapomnieć. Super się ją czytało w święta - wprowadzała fajny klimat, ale jak pomyślę o zachowaniu Malii, to dostaje dreszczy i mam odruch wymiotny (jakoś jej po prostu nie byłam w stanie polubić).
Myślę sobie, że musicie sami podjąć decyzję, czy chcecie ten tytuł przeczytać, czy raczej go sobie odpuszczacie. Wiem, że niektórzy wolą czytać takie historie właśnie w listopadzie lub grudniu, a niektórzy nawet w wakacje - więc myślę sobie, że czasu na przemyślenie, czy chcecie przeczytać opowieść o Malii, która nie zmienia się jakoś diametralnie pod wpływem faceta, ale która uczy się kochać i ufać na nowo, może być dla kogoś prawdziwym hitem. Ja mam jednak wrażenie, że czytałam już lepsze powieści - nawet w samym grudniu. Chociaż bez wątpienia pozycja od K.K. Smiths fajnie wprowadza w klimat świąteczny - to chyba jej największy atut.
Wiem, że jest mnóstwo osób, które tę książkę bardzo pokochały i w internecie jest mnóstwo poematów pochlebnych na jej temat, ale ja uważam, że chociaż jest urocza, to się w niej nie zakochałam - i raczej szybko zapomnę o tej opowieści.
Podsumowując: zadecydujcie czy macie ochotę przeczytać!
To coś dla mnie 😁 w grudniu praktycznie same książki zimowo - świąteczne u mnie 😁
OdpowiedzUsuńW tym roku czytałam jedną książkę świąteczna i mimo, że była świetna nie planuje więcej. Nie przepadam za książkami świątecznymi i tyle😅
OdpowiedzUsuńKomedie romantyczne trzeba po prostu lubić, a takie świąteczne są jednak specyficzne. Tutaj na pewno ciekawy pomysł na fabułę, bohaterów skonstruowanych na zasadzie całkowitych przeciwieństw, widocznego kontrastu. Bardzo niska ocena tej pozycji, więc chyba nie wszystko wyszło w tej pozycji... Trudno jest powiedzieć, może za rok w następne święta.
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczerą opinię. Czytam książki święteczne, ale latem. Wtedy bardziej czuje ich specyficzny klimat. Ta mnie zaciekawiła i okładka od razu wpadła mi w oko. Mam ją już na liście i pomyślę o niej bliżej lata.
OdpowiedzUsuńLubię książki świąteczne które czytam przeważnie w okresie zimowym. "25. grudnia" może być miłą lekturą, idealną na ten czas. Będę miała na oku ten tytuł jak będę w bibliotece.
OdpowiedzUsuń