Tytuł:
Używane serce
Autor:
Catherine Ryan Hyde
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 320
Ocena: 4/10
Chyba niedługo umrę. Może dzisiejszej
nocy, we śnie. Może w przyszłym tygodniu. Trudno powiedzieć. Ćwiczę się w
umieraniu od prawie dwudziestu lat.
Dziewiętnastoletnia Vida rozpaczliwie
potrzebuje nowego serca. Czeka na nie bardzo długo i któregoś dnia wreszcie
znajduje się dawca. Czy to jednak możliwe, aby wraz z sercem dziewczyna
odziedziczyła niektóre wspomnienia i emocje jego poprzedniej właścicielki? Aby
pamiętała miejsca, w których nigdy nie była? Między pogrążonym w żałobie mężem
zmarłej kobiety a Vidą rodzi się trudna, bolesna więź granicząca z obsesją...
Recenzja:
Jest tylko jedna rzecz, jakiej w
życiu możemy być na sto procent pewni – umrzemy. Wszyscy, bez wyjątku. Każdy to wie, ale niewielu o tym myśli.
Jak to jest żyć ze świadomością, że nasze dni na tym świecie
są policzone? Że umrzemy szybciej niż inni, bo w najbliższym czasie? Jak to
jest kłaść się codziennie do łóżka i nie wiedzieć, czy jutro się obudzi?
Vidia nie ma łatwego życia. Ba, ona
w ogóle nie ma życia. Ze względu na chorobę jest przykuta do łóżka, o problemach
normalnych nastolatków może przeczytać jedynie w książkach. Jej serce jest
chore, nie pracuje tak, jak powinno. Walczy, ale w każdej chwili może braknąć
mu sił – wtedy jego właścicielka umrze.
Vidia ma dziewiętnaście lat i czeka
na przeszczep. Pewnego dnia znajduje się dawca. Trzydziestoletnia kobieta,
która zginęła pod kołami samochodu. Vidia dostaje nowe serce, dostaje życie.
Używane
serce to książka, która opowiada o poszukiwaniu siebie, o konieczności pogodzenia się z pewnymi rzeczami, o długiej, bolesnej
drodze, którą trzeba przebyć, by odnaleźć własne „ja” – nie ważne, czy ma się
dziewiętnaście, trzydzieści, czy dziewięćdziesiąt lat.
Wydawało mi się, że powieść o dziewczynie,
której przeszczepiono serce, będzie ciekawa. Autorka nawiązała do interesującej
pod względem medycznym teorii o pamięci komórkowej. Wszystko pięknie, tylko
sposób, w jaki to napisała, zupełnie do mnie nie przemówił. Stylizując książkę
na pamiętnik nastolatki, odarła ją z głębszych emocji, uczyniła zbyt
infantylną.
Nie potrafiłam utożsamić się z
bohaterami, nie potrafiłam poczuć tych emocji, które nimi targały – mimo że
było ich mnóstwo, ja pozostałam obojętna. I z pełnym przekonaniem mogę
powiedzieć, że to wina sposobu, w jaki autorka napisała tę powieść. Szkoda, bo
problem, który poruszyła, jest naprawdę interesujący.
Lubię czytać tego typu książki, ale Catherine
Hyde nie umiała uczynić swojej opowieści porywającą. Póki co mistrzynią w
opisywaniu ludzkich dramatów pozostaje dla mnie Heidi Hassenmüller.