Autor: Lauren Miller
Tytuł: Aplikacja
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 7 październik 2015
Liczba stron: 456
Ocena: 7/10
Opis:
Co się stanie, gdy życie ludzi zostanie zdominowane przez elektroniczne urządzenia osobiste? Gdy ich spersonalizowane telefony będą im podpowiadać, co powinni zjeść, w co się ubrać, gdzie pójść i z kim zaprzyjaźnić? Oto czasy, w których wielki koncern Gnosis, następca firm Apple i Google, wprowadził na rynek najbardziej rewolucyjne narzędzie wszech czasów: aplikację na telefon Lux. Ten innowacyjny program optymalizuje podejmowanie decyzji przez użytkownika, biorąc pod uwagę jego dobro i preferencje osobiste, co ma dać najlepsze możliwe rezultaty. 16-letnia Rory uważa za oczywiste to, że aplikacja Lux stanowi klucz do zdrowego i szczęśliwego życia. Kiedy zostaje przyjęta do elitarnej Akademii Theden, wydaje się, że rysuje się przed nią przyszłość doskonała. Ale w tej idealnej, wymarzonej szkole pod gładką powierzchnią czai się coś złego. A potem Rory poznaje Northa, przystojniaka z miasta, który prowadzi życie outsidera i – o zgrozo! – nie korzysta z Luxa, co fascynuje dziewczynę. Wkrótce bohaterka zaczyna postępować wbrew rekomendacjom aplikacji – zaczyna słuchać głosu intuicji, którą nauczono ją ignorować. Ten wybór poprowadzi ją do odkrycia prawdy, której ani ona, ani nikt inny nie mógł się spodziewać.
Recenzja:
Tak, właśnie dzisiaj podzielę się z Wami moją opinią na temat jednej z głośniejszych premier tej jesieni. Co prawda, jesień się dopiero zaczęła nie dawno, a ja właśnie wyglądając za okno widzę sypiący śnieg, ale ten fakt jest akurat mniej istotny. Już kiedy usłyszałam o tej książce, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Dzięki wydawnictwu udało mi się ją przeczytać szybciej niż bym planowała, ale przez to mogę dziś podzielić się z Wami moją opinią i myślę, że zachęcić.
Nie wiem w sumie od czego mogłabym zacząć tę recenzję, żeby było dobrze. Zanim jeszcze zabrałam się za książkę miałam pewne obawy, czy autorka będzie podążać, przetartymi wiele razy szlakami, w kierunku kolejnej "walki z systemem", opartej na dobrze znanych już wszystkim schematach. I bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że nie potrzebnie się bałam.
W tego typu książkach, bardzo łatwo jest zrobić z głównego bohatera, osobę denerwującą, niezdecydowaną i denerwującą czytelnika. Na szczęście Rory, a raczej Aurora nie jest postacią, którą chciałabym wyciągnąć z książki i przemówić do rozumu. Ona wie czego chce, do czego dąży i stara się to w miarę swoich możliwości osiągnąć. Bardzo się z nią zżyłam i bardzo jej kibicowałam. North z kolei, jako przedstawiciel płci męskiej, też nie był zły, ale jakoś nie podbił mojego serca, ani też nie został moją książkową miłością.
Podoba mi się pomysł na fabułę. Gdzieś z tyłu głowy kołatało mi się, że przecież coś podobnego już było, jednak autorka poprowadziła tą historię oryginalnie i ciekawie. Moim chyba jedynym zarzutem jest to, że niektóre wątki i niektóre wydarzenia, były bardzo bardzo przewidywalne. To znaczy spodziewałam się co może się za chwilę zdarzyć, komu można ufać, a komu nie, ale nie przeszkadzało to w odbiorze lektury.
Książkę przeczytałam błyskawicznie. Autorka pisze w taki sposób, że wciąga czytelnika do swojego świata. I choć występują pewne schematy, to chce się czytać i czytać i wiedzieć co wydarzy się na następnej stronie. I właśnie podczas czytania tej książki doskonale sprawdza się nawyk czytania "jeszcze jednego rozdziału". Mimo, że książka liczy sobie 456 stron, to przeczytałam ją w dwa dni. Lubię takie wyniki.
Świat wykreowany przez Lauren Miller, to niedaleka przyszłość i czytając tę książkę, jeszcze bardziej sobie uświadamiałam, że to wcale nie jest na obce, a taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny już niedługo, przecież już teraz większość nie wyobraża obie życia bez nowinek technologicznych. Więc niby takie wykreowane, a takie bliskie dzisiejszemu światu.
Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać o tej książce. Najbardziej trafnym i chyba jedynym podsumowaniem będzie to, żebyście sami zajrzeli do tej książki, bo ona jest tego warta.
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Aplikację możesz znaleźć TUTAJ
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Feeria
Ogólna fabuła zapowiada się ciekawie, wiec chyba się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Słyszałam o tej książce wiele dobrego. Jak już przeczytam swój październikowy stosik to się za nią zabiorę <3
OdpowiedzUsuńhttp://modnaksiazka.blogspot.com/
Na pewno zajrzę :) zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńJa zaczynam czytać, więc... zobaczymy :D
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć. Zazwyczaj nie przepadam za tego typu książkami, ale ta wydaje się być trochę inna i niezbyt schematyczna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Okładka trochę skojarzyła mi się z japońskim stylem, który dominuje w horrorach. :D
OdpowiedzUsuńFabuła tej książki nie należy do moich ulubionych, zdecydowanie wolę atak Zombie od jakiejś super nowoczesnej aplikacji, która decyduje za ludzi. Sądzę, że w wolnej chwili sięgnęłabym po tę książkę, choć jak już pisałam nie skradła ona mojego serca na tyle, żebym chciała do niej zajrzeć już i teraz. ;)