Tytuł: Sztylet
ślubny
Autor: Aleksandra
Ruda
Cykl: Sztylet rodowy (tom 2)
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 448
Ocena: 6+/10
Ocena: 6+/10
Opis:
Kupiecka córka Mila
Kotowienko powraca!
„Sztylet ślubny” to
długo wyczekiwana przez czytelników kontynuacja pierwszej części trylogii
Aleksandry Rudej, „Sztyletu rodowego”.
Królewskim posłańcom
udało się uniknąć śmierci, więc cała drużyna zmierza do spokojnego miejsca, w
którym mogłaby zająć się lizaniem ran. Wkrótce okazuje się jednak, że na spokój
nie mają co liczyć. Kapitan wciąż poszukuje zaginionej narzeczonej, uzdrowiciel
ma pełne ręce roboty, a zakochany troll jest… no cóż, zakochany. Mila jednak
opiera się względom Dranisza i liczy, że nie będzie musiała przy okazji
zdradzić swojej największej tajemnicy.
Tylko jak utrzymać w
sekrecie prawdę o sobie, skoro kolejne tarapaty wymagają od dziewczyny
sięgnięcia po moc sztyletu? Na dodatek wokół jak na złość pojawia się coraz
więcej niechcianych adoratorów.
Nowe tajemnice, nowi
wrogowie, dużo magii i humoru – powieść Aleksandry Rudej to humorystyczne
fantasy najwyższej próby.
Recenzja:
Nie kryję się ze swoim uwielbieniem do fantastyki ze wschodniej granicy i
szanuję wydawnictwo Papierowy Księżyc za wydawanie takich powieści, choć nie
obraziłabym się, gdyby robili to w krótszych odstępach czasu. Na drugą część Sztyletu
rodowego przyszło nam czekać dość długo, ale oto jest, więc nie ma co narzekać,
trzeba brać się za czytanie!
Akcja powieści rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach kończących
poprzednią część, także jeśli myślicie o czytaniu ich nie po kolei, nie polecam.
W tym wypadku trzeba zacząć od początku. Wycieńczona drużyna zbiera się po
ataku wilkołaków i próbie otrucia, ale nie ma nawet czasu na regenerację, bo
zewsząd czyhają nowe niebezpieczeństwa. Ta część okazała się poważniejsza od
poprzedniej, pełno w niej było zwrotów akcji, ale mniej humoru. I niestety
dominujący okazał się wątek romantyczny. Nie jestem fanką trójkątów, a tym
bardziej wielokątów… W pewnym momencie Mila miała tak wielu adoratorów, że
czytelnik mógł się poważnie zirytować. Liczyłam na kolejną wypełnioną humorem i
przygodami część, a tymczasem dostałam melodramat i nie ukrywam, że trochę mnie
to rozczarowało.
Największą zaletą tej książki jest elf. On jeden nie zawiódł i był równie
złośliwy jak w pierwszej części. Bezczelnie cieszył się z cudzego nieszczęścia
i uważnie śledził poczynania swoich kompanów, a szczególnie Mili, która
dostarczała mu najwięcej rozrywki. I nic dziwnego. W Sztylecie ślubnym
dowiedzieliśmy się sporo o jej przyszłości, nagle liczba jej absztyfikantów niebotycznie
wzrosła, nie popisywała się też rozwagą, więc Daezael miał przednie widowisko, w
dodatku w pierwszym rzędzie. Dranisz jak zwykle był kochany i z przykrością
patrzyłam, jak Mila łamie mu serce. Jaromir, cóż, nadal zachowywał się nieprzyjemnie,
a na Tisie i Percivalu tym razem autorka nie skupiała większej uwagi.
No dobrze, drugą dużą zaletą tej książki jest zakończenie. Gwarantuję, że
kiedy je poznacie, opadną wam szczęki. A potem będziecie niecierpliwie czekać
na ostatnią część. Mam wielką nadzieję, że ta pojawi się w miarę szybko, bo
naprawdę, autorka nie miała litości dla czytelników.
Generalnie książkę czytało mi się przyjemnie i tylko wątek romansowy psuł
mi radość z lektury. Jeśli jak ja nie lubicie trójkątów ani tym bardziej
wielokątów, czujcie się ostrzeżeni. Ale chociaż kontynuacja Sztyletu rodowego
nieco mnie zawiodła i tak z niecierpliwością czekam na kolejną część. Jestem
ciekawa, jak skończy się cała historia i choć już ustaliliśmy, że wątki miłosne
nie należą do moich ulubionych, to chętnie się przekonam, z kim ostatecznie
skończy Mila. Osobiście trzymam kciuki za Dranisza.
Polecam wszystkim fanom wschodniej fantastyki i amatorom lekkich,
humorystycznych powieści. Sztylet ślubny to powieść, dzięki której oderwiecie się od rzeczywistości na kilka wieczorów.
Bardzo często zdarza mi się czytać trylogie, w których część druga jest najsłabsza. To co najlepsze autor wrzuca trochę na początek, by zachęcić czytelnika i na koniec, by skończyć z pompą. A część druga zazwyczaj jest jak most między tymi dwoma częściami.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko z wielką przyjemnością sięgnę po cały cykl, bo pierwszej części nie miałam okazji jeszcze czytać ( nad czym ubolewam). Dlaczego? Po pierwsze jest są tam elfy, trolle, wilkołaki, jest magia i romans.
Po drugie "szczęka opada " przy zakończeniu.
Po trzecie mam słabość do fantastyki zza wschodniej granicy ( łamie standardy zachodnie).
dobra decyzja! :D
UsuńChyba słyszałam gdzieś o tomie pierwszym, ale nie zapadł mi w pamięć :D Nie zmienia to faktu, że tę grafikę na okładce naprawdę lubię, mimo że okładka jako całość jest raczej zwyczajna :D
OdpowiedzUsuńNie lubię fantastyki,po raz kolejny odpadam.
OdpowiedzUsuńNiestety nie słyszałam o książkach autorki, fantastyka jest jedną z ulubionych gatunków. Jestem tym zakończeniem "szczęka opada" zaintrygowana, z chęcią zapoznam się z tak różnorodnym towarzystwem bohaterów oraz dowiem się więcej o magii, na której oparty jest ten świat.
OdpowiedzUsuńCzytałam 'sztylet rodowy' i nawet przypadł mi do gustu. Choć słabo go pamiętam. Rzeczywiście trzeba długo czekać na kolejne części, trochę szkoda bo człowiek po prostu zapomina. Ale na szczęście Książkowir przypomina :D
OdpowiedzUsuń