Autor:
Sarah J. Maas
Tytuł:
Imperium burz
Cykl:
Szklany tron. Tom 5
Wydawnictwo:
Uroboros
Rok
wydania: 2017
Ilość
stron: 864
Ocena: 9/10
Opis:
Nad Erileą gęstnieją czarne chmury. Erawan
zbiera swoje złowrogie siły, by zadać światu ostateczny cios. Aelin Galathynius
staje z nim do walki, by bronić królestwa i swoich bliskich. Dla Aelin droga do
tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła. Młoda królowa cały czas poznaje swoje
dziedzictwo i uczy się swojej magii. Im więcej jej używa, tym bardziej
przekonuje się, jak potężny jest ogień krążący w jej żyłach.
Ale wie, że toczącej się wojny nie wygra w
pojedynkę. Są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, lecz to nadal za mało
wobec mocy Erawana. Nadszedł czas szukania sprzymierzeńców. Kto odpowie na
wezwanie królowej Terrasenu?
Dla Aelin nie ma już odwrotu, świat, który
zna, chwieje się w posadach pod naporem sił ciemności. Wrogowie otaczają ją ze
wszystkich stron, w szranki poza Erawanem staje także legendarna, bezlitosna
królowa Fae, która najwyraźniej ma wobec Aelin własne plany... Kiedy gra toczy
się o tak wysoką stawkę, trzeba umieć poświęcić to, co najcenniejsze. Czasami jednak
cena za zwycięstwo okazuje się zbyt wysoka...
Recenzja:
Walka, magia, miłość, przyjaźń, poświęcenie – to
przychodzi mi do głowy, gdy myślę o serii Sarah J. Maas. Piąty tom Szklanego Tronu nie ustępuje poprzednim,
można nawet pokusić się o stwierdzenie, że akcja rozwija się tak dobrze i jest
to najlepszy tom jak do tej pory, oceniany przeze mnie najwyżej.
Cała Erilea nadal jest zagrożona ze strony
starożytnego króla Valgów Erawana. A Aelin Ogniste Serce musi nie tylko myśleć
o pokonaniu najgroźniejszego wroga, musi także stawiać czoła mniejszym sprawom,
które w końcu urastają do rangi problemów większych niż można się było
spodziewać. Na szczęście królowa ma przy sobie swój wierny dwór, stara się
także odszukać sprzymierzeńców, którzy stanęliby przy jej boku w czarnej
godzinie. Gra toczy się o wysoką stawkę, chodzi przecież o los całego świata.
Tylko czy cena wygranej nie jest zbyt wysoka?
W Imperium burz autorka po raz kolejny staje na
wysokości zadania i przedstawia nam swoją wspaniałą wizję w ogromnej powieści,
bo liczącej sobie aż 864 strony. Ale bez obaw! Mimo tego rozmiaru powieść
pochłania się błyskawicznie, bo akcja nie pozwala nam nawet na głębsze zaczerpnięcie
wdechu. Jeśli zdarzają się chwile, gdy myślimy, że będziemy mogli odpocząć,
Maas od razu ponownie przyspiesza. Tempo tego, co się dzieje narasta z każdą
stroną. Wydarzenia, które mają miejsce w tym tomie są jeszcze bardziej
ekscytujące, bo przecież powoli i nieubłaganie zbliżamy się do finałowych
starć. Tylko… właśnie. Czy te ostateczne walki będą takie, jakbyśmy chcieli?
Już wspominałam w poprzednich recenzjach, że raczej
nie ma bohatera w serii Sarah J. Maas, którego bym nie polubiła. W tym tomie
nawet te poboczne postacie, które wcześniej nie okazywały się zbyt przyjemne,
zaskarbiły sobie moją sympatię. Pani Maas potrafi jednak stworzyć też złe do
szpiku kości osoby, potrafi też tak zamieszać wydarzeniami, że nagle patrzymy
na kartkę z niedowierzaniem, uświadamiamy sobie, że to już koniec powieści, a
stało się coś, nad czym zdecydowanie nie możemy przejść do porządku dziennego.
A kolejnej części przygód Aelin jeszcze nie ma! Nie mam pojęcia jak po tym
zakończeniu uda mi się dotrwać do premiery kolejnego tomu. Pewnie pomoże mi w
tym trochę część 5.5 opowiadająca losy Chaola i Nesryn (a przynajmniej taką mam
ogromną nadzieję), nie zmieni to jednak faktu, że jestem zdruzgotana po tym, co
zdarzyło się na końcu Imperium burz.
Sarah J. Maas nie traci rozmachu, nie bawi się w
półśrodki i nie zamierza oszczędzać czytelników. Jej postacie mierzą się z
kolejnymi problemami, wpadają w następne zasadzki, a autorka tylko podkręca
atmosferę i decyduje się na ostateczny cios. W Imperium burz zdarzyło mi się
śmiać, płakać i rozszerzać szeroko oczy ze zdumienia. Były momenty poważne,
wzruszające, zabawne i przerażające. Nie jestem pewna, czy jeśli autorka
włożyłaby do tej książki jeszcze trochę więcej tekstu, przez co pojawiłoby się
więcej emocjonalnych scen, zdołałabym to przeżyć, tak ogromne wrażenie wywarła
na mnie ta książka. Z niecierpliwością wyczekuję zapowiedzi kolejnego tomu o
Aelin Ognistym Sercu i jej przyjaciołach. Wy też powinniście, bo Szklany tron jest przykładem serii
książkowej, w której każdy znajdzie coś dla siebie – dla takich powieści warto
czekać długi czas. No, mam nadzieję, że jednak nie aż tak długi i że pani Maas
zlituje się nade mną i resztą fanów i jak najszybciej pokaże, co stanie się
dalej z ukochanymi bohaterami. Inaczej nie tylko w Erilei mogą rozpocząć się
bunty!
Za książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros
Niestety nie czytałam jeszcze żadnego tomu tej serii. Wiele o niej słyszałam, ale jakoś nigdy nie wpadła mi w ręce. Koniecznie muszę to zmienić. Mam wiele do nadrobienia. Zapowiada się przyjemnie spędzony czas w świecie bohaterów "Imperium burz".
OdpowiedzUsuńCo trwa za długo staje się już nudne, niczym serial brazylijski... I całe szczęście, że w przypadki serii "szklany tron" ta zasada w żaden sposób się nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńLud zamieszkujący krainę o bardzo stosownej i wymownej nazwie "Imperium burz", w której toczy się akcja, nie zaznaję pokoju ( paradoksalnie, jest to błogosławieństwo dla czytelnika). Aelin, władczyni Erilei, po raz kolejny musi stawić czoło przeciwnością losu, broniąc nie tylko swoich podwładnych, ale i losów świata.
Zwykłe umiejętności już nie wystarczają... te niezwykłe także zawodzą... Co zrobi młoda Władczyni? Jak sobie poradzi? Czy znajdzie prawdziwych sprzymierzeńców i przyjaciół? I jak zakończy się wojna? Już nie mogę doczekać ponownego zagłębienia się w historię fantastycznej krainy Aelin i jej przyjaciół.
Po serii Dwór cieni i róż, to jest kolejna seria, którą mam zamiar przeczytać! Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńwww.zakladkimadebya.pl