czwartek, 10 maja 2018

Sarah J. Maas - "Wieża świtu"

Autor: Sarah J. Maas
Tytuł: Wieża świtu
Cykl: Szklany tron. Tom 5.5
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 848
Ocena: 8/10

Opis:
Chaol Westfall i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do starego i pięknego miasta Antica. Były kapitan Gwardii Królewskiej ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Torre Cesme przywróci mu władzę w nogach. Uleczenie to jednak tylko część planu. Oto na tronie zasiada wszechpotężny kagan, którego Chaol ma za zadanie nakłonić do wzięcia udziału w wojnie.
Jednak to, co czeka Chaola i obecną kapitan Gwardii Królewskiej Nesryn, przekroczy ich najśmielsze oczekiwania. Kluczem do powodzenia misji może okazać się niepozorna uzdrowicielka Yrene i informacje, które bohaterowie zdobędą podczas pobytu w pałacu.


Recenzja:
Sarah J. Maas jest jedną z pisarek, które na stałe wpisałam do listy ulubionych. Chyba nigdy nie wyrażę odpowiednio podziwu wobec tego jak ogromną, jak fascynującą wizję świata przedstawiła ta autorka w swoim cyklu Szklany tron. Wieża świtu jest tylko kolejnym z przykładów tego, że wyobraźnia Maas nie zna granic – z krótkiego opowiadania o pobocznych bohaterach, rozrosła się do 848 stron pełnych tajemnic, intryg, strachu, przyjaźni, miłości i przepełnionych emocjami wydarzeń. Co jest w niej takiego, że miliony czytelników na całym świecie czekały z niecierpliwością, by w końcu mieć w rękach to potężne tomisko?

Chaol Westfall i Nesryn Faliq jadą do miasta Antica, by spróbować uleczyć uraz obecnego namiestnika Adarlanu oraz spróbować przekonać potężnego kagana, by wspomógł ich w wojnie. Oba plany zdają się niemożliwe do wykonania, a na dodatek po drodze mają miejsce rzeczy, na które nikt nie był przygotowany. Niepozorna wyprawa przynosi im coś cenniejszego od tego, po co przybyli – informacje. Informacje, które mogą zmienić przebieg wojny.

Moja sympatia do głównego bohatera, Chaola, zmieniała się przy każdej kolejnej części serii – muszę to przyznać otwarcie. Na początku go uwielbiałam, potem przez chwilę nienawidziłam, później nie wiedziałam już właściwie, co o nim sądzić. Ale wiecie co? Właśnie za takie zagrania uwielbiam Maas. Bo przecież wszyscy ludzie wywołują w innych masę przeróżnych emocji, w jednej chwili można kogoś kochać, w innej nie cierpieć i dokładnie tak jest z bohaterami Szklanego tronu. Są skonstruowani bardzo dobrze, nie są papierowi, tylko z krwi i kości. Nie są jednowymiarowi, czarni lub biali, tylko przechodzą zaskakujące przemiany na przestrzeni kolejnych kartek, kolejnych czytanych tomów.

Ponadto Wieża świtu nie wydaje się w ogóle stworzona na siłę przez autorkę. Nie jest to próba wybicia się na sławie, jaką cieszy się cała seria. Mam wrażenie, że po prostu wyobraźnia Maas przestała mieścić się już w jednym tomie, a jej bohaterowie zaczęli się wymykać spod kontroli i dlatego musiała ich odseparować, dać żyć własnym życiem na kartach osobnej, ale jakże istotnej dla całej historii powieści.

Oczywiście oprócz wszystkich moich ochów i achów znalazło się w książce kilka momentów, przy których czułam irytację bądź zniecierpliwienie. Nie chodzi wcale o opisy, bo zdaje mi się, że Maas potrafi je umiejętnie wpleść i wcale nie ma ich przerażająco dużo jak na rozmiary książki. Chodziło o niektóre zachowania bohaterów, o pewne dość przewidywalne rozwiązania, na jakie zdecydowała się w niektórych momentach autorka. I choć przyznam, że częściej jednak zaskakiwała mnie niesztampowymi pomysłami, zdarzyło jej się też kilka razy właśnie coś spodziewanego.

Całe uniwersum Szklanego tronu jest potężne, jest wciągające i zdecydowanie wspaniałe. Poza tym różnica między pierwszym tomem, a każdym kolejnym jest niebywała – to, jak rozwijają się bohaterowie, dokąd zmierza akcja, jakie tajemnice zostają odkryte pokazuje, jak bardzo rozwinęła się także sama autorka, która jednak od początku śmiało prowadzi czytelnika przez ten skomplikowany świat. W Wieży świtu wprowadza kolejny trudny wątek, ale i jemu udaje jej się podołać. Nie wiem zresztą, czy jest w tej chwili coś, czego Maas nie mogłaby wymyślić i wziąć na barki, bo jej wizja zdaje się po prostu nieograniczona. Dlatego z ogromną niecierpliwością (jak już od dłuższego czasu) wyczekuję kolejnego tomu. O Aelin, o Chaolu, o każdym bohaterze, jakiego Maas zdecyduje się stworzyć. Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać, żebyście uwierzyli w to, pod jak wielkim wrażeniem tej serii jestem i że moim zdaniem jak najbardziej zasługuje ona na to, byście sami dali jej się wciągnąć. Dlatego może nie dodam nic więcej. Po prostu przeczytajcie!


3 komentarze:

  1. Jestem pod dużym wrażeniem zarówno książki, jak i recenzji. Czuję się tak zachęcona, że chyba dziś znów odwiedzę księgarnię :) uwielbiam pozycje, gdzie przeplata się fantastyka z podróżami. :) pozdrawiam, Paulina Jaszczuk

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że historia Szklanego Tronu nie skończyła się. A jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że nie tylko dzieje głównej bohaterki są rozwijane, ale i bohaterów dalszego planu. Autorka mogła krótko historię Chaola i Nasryn wprowadzić do powieści, jako krótki wątek. Jednak zdecydowała się stworzyć nową powieść i myślę, że z całkowitym dobrodziejstwem dla czytelnika i czytelnictwa. "848 stron pełnych tajemnic, intryg, strachu, przyjaźni, miłości i przepełnionych emocjami wydarzeń" przeczytać można z zapartym tchem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sarah J. Maas też jest jedyną z moich ulubionych pisarek. Uwielbiam ją za styl i wyobraźnię. Ona po prostu z taką lekkością tworzy tych wspaniałych bohaterów że nic tylko chylić głowy. 'Wieża Świtu' jeszcze nie czytałam. Ma dość dużo stron, dlatego muszę wygrzebać skądś czas na jej przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń