Autor: Evan Currie
Tytuł: Atlantis
Rising 2: Miasto demonów
Wydawnictwo: Drageus
Rok
wydania: 2018
Ilość
stron: 445
Ocena: 7/10
PATRONAT
KSIĄŻKOWIRU
Opis:
Ludzkość przegrała wojnę z demonami. Garstka wraz z Elan uciekła i
schroniła się na wyspie, z dala od wrogich hord. Jednak nawet tam nie było
ucieczki przed zagrożeniem. Po drugiej stronie świata demony zmieniły bowiem
dawną stolicę Ziemi we własne siedlisko. Lemuria, ostatni bastion ludzkości,
stał się symbolem triumfu sił piekielnych i potężnej magii.
I Elan wie, że istnieje tylko jeden sposób, aby zapewnić ludziom bezpieczne schronienie przed odwiecznym wrogiem. Miasto demonów musi zniknąć z powierzchni Ziemi…
I Elan wie, że istnieje tylko jeden sposób, aby zapewnić ludziom bezpieczne schronienie przed odwiecznym wrogiem. Miasto demonów musi zniknąć z powierzchni Ziemi…
Recenzja:
Jakiś czas temu byłam bardzo podekscytowana premierą Rycerzy Atlantydy Evana Curriego.
Wiecie, demony, apokalipsa, walka na śmierć i życie – czego więcej może chcieć
dziewczyna? No właśnie! A skoro opowieść ma mieć swoją kontynuację, ma być
nawet kilka tomów opowiadających o tych kwestiach, tym lepiej, można jeszcze
bardziej wczuć się w klimaty panujące w książce, poznać bohaterów i po prostu
dać się porwać innemu światu.
Wracamy w tej części do losów Elan i jej najbliższych, którzy
razem z nią schronili się w Atlantydzie. Akcja zostaje wznowiona mniej więcej w
miejscu, gdzie urwano ją poprzednio i wskakujemy w wydarzenia tak, jakbyśmy nie
mieli żadnej przerwy. Zdaje się, że bohaterowie też jej nie mieli, bo chociaż
kryzys został na chwilę zażegnany, wiadomo, że demony nigdy nie śpią. I na
pewno to, że na razie są daleko, ich nie powstrzyma, dlatego Elan cały czas
stara się uczyć, poznawać nieznane jej dotąd pojęcia i przygotować się
najlepiej, jak potrafi. Wie przecież, że żeby jej ludzie odzyskali spokój,
demony będą musiały zniknąć na zawsze. Tylko jak i za jaką cenę?
W poprzedniej recenzji pisałam, że trudno było mi się wgryźć od
początku w historię. W przypadku Miasta
demonów nie miałam już tego problemu. Może to dlatego, że znałam już ten
świat, rozumiałam zasady, jakimi się rządzi, w każdym razie drugi tom był już
od samego początku zajmujący. Styl autora, lekki i zgrabny, także mógł pomóc w
jeszcze głębszym zatraceniu się w fabule. Podobały mi się także wtrącenia w
fabule, to znaczy nie obserwowaliśmy jedynie samej głównej bohaterki, ale
podobnie jak w przypadku poprzedniego tomu, narracja na chwilę ukazywała nam
także inne postacie, początkowo niezwiązane z Elan i resztą. Bardzo ciekawym
wątkiem była też tajemnicza Trójca,
która ciekawiła, ale też… niepokoiła.
Jeśli chodzi o bohaterów to oczywiście na pierwszym planie mamy
Elan. Dziewczynę, na którą po wydarzeniach z poprzednich tygodni ludzie patrzą
w dwojaki sposób – jak na wybawicielkę, i jak na zabójczynię. Jednocześnie ją
podziwiają, i boją się jej. Przyznam, że było to tutaj zręcznie poprowadzone, w
końcu wydarzenia z poprzedniego tomu spowodowały nieprzewidziane okoliczności,
w których postacie musiały się odnaleźć, a więc takie małe szczegóły nadawały
fabule większej realności.
Co jeszcze mogę powiedzieć o Mieście
demonów? Przede wszystkim że jest to książka, która nie ustępuje swojej
poprzedniej części. Mamy tutaj ponownie walkę, trochę zagadek, nieco humoru, a
nawet zalążki wątku miłosnego. Ciekawych bohaterów i intrygująco zbudowaną
rzeczywistość. Smaczku całej lekturze dodają kolejne dobrze nakreślone akcje,
unosząca się nad wszystkim mgiełka tajemnicy oraz główna bohaterka, która
rozwija się pod względem charakteru z każdą stroną. Dodajmy do tego nową
technologię, różnoraką broń, walkę i demony, a wyjdzie nam piekielnie dobre
połączenie niechybnie prowadzące do mocnego końca. Czy książka zasługuje na
poświęcenie jej czasu? Jak najbardziej. Ale ostrzegam, gdy już wkroczycie do Miasta demonów, to tak łatwo się nie
wywiniecie!
UWAGA!
W związku z tym, że objęłyśmy powieść naszym patronatem,
mamy dla was aż 3 egzemplarze Miasta
demonów do wygrania!
Konkurs trwa od 10.06. do 17.06 do godziny 18.
Koszt wysyłki pokrywa zwycięzca.
Cały regulamin: TUTAJ
Co należy zrobić, by jedna z książek trafiła do ciebie?
Wystarczy w komentarzu napisać jaką istotą fantastyczną
chciałbyś/chciałabyś być? Elfem, wróżką, demonem, wilkołakiem… A może jeszcze
czymś innym? Odpowiedzi z wyjaśnieniem dlaczego tak, a nie inaczej, będą
wyjątkowo dobrze widziane! :)
Zapraszamy! <3
Ja po raz już nie wiem który stwierdzam, że najbardziej bym chciała zostać wampirem. Marzenie to pogłębiło się zaraz po obejrzeniu całego serialu True Blood, do którego oglądania namówiła mnie koleżanka. Zaczęłam się zastanawiać jak smakuje krew (nie ta syntetyczna, tylko prawdziwa, odwrotnie niż ma to miejsce w serialu) oraz czy seks wampiryczny jest faktycznie taki cudowny jak to tam ukazują. To są już dwie rzeczy, które przemawiają u mnie za tym żeby zostać wampirem. Kolejną jest fakt, iż byłabym wiecznie młoda, zaraz po wstaniu z łóżka nie wyglądałabym jak 'miotła' tylko od razu byłabym nieskazitelnie piękna :D Poza tym miałabym wiele ciekawych zdolności, takich jak latanie, hipnotyzowanie innych i zmuszanie ich do robienia dosłownie wszystkiego, czego tylko bym zapragnęła <3 Poza tym mogłabym czytać innym w myślach co też znacznie by ułatwiło moje życie. A i co najważniejsze byłabym nieśmiertelną, żyłabym wiecznie, a to przecież oznaczałoby, że miałabym nieskończenie wiele czasu na czytanie książek, więc może w końcu zdążyłabym przeczytać wszystko, co mam na swojej liście "must read" :))
OdpowiedzUsuńPo dłuższym zastanowieniu, mogę stwierdzić, że chciałabym być jakimś rodzajem psotnego demona, może sukkuba. Demony są piękne, a wiadomo, że większość może przybierać różne postaci. Ponadto super kręcą mnie skrzydła rogi, ogony, mrok oraz czerń. W życiu mogłabym całe dnie psocić, a żywiłabym ludzką energią, a by skusić człowieka, musiałabym go uwieść, a uważam, że ludzie są fascynujący. No i jedzenie chodziłoby pieszo po ulicach. Ewentualnie mogę być elfem, bo są ładne i dobrze strzelają z łuku.
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam poprzednich części, jeszcze nie wpadły w moje ręce. Choć nie przepadam za taką literaturą( zawsze uważałam, że to nie dla mnie), to o dziwo ta recenzja naprawdę bardzo mnie uświadomiła w tym, że może warto spróbować. A więc warto powalczyć - Jaką istotą fantastyczną chciałabym być? Chyba jednak wróżką, raczej dobrą, może niewidzialną? I tak bym sobie latała, nikt by mnie nie widział... Obserwowałabym ludzi, wyciągała wnioski jacy są naprawdę i spełniałabym życzenia tylko tych, którzy na to zasługują :)
OdpowiedzUsuńOjej, ta książka brzmi strasznie ciekawie! Chętnie przygarnęłabym wszystko, co tworzyłoby w mojej głowie nową rzeczywistość, więc też chętnie się spróbuję w tym konkursie. ;p
OdpowiedzUsuńGdybym miała wybierać, najchętniej zostałabym elfim magiem. Rzecz jasna w byciu elfem nie chodzi mi tylko o bycie pięknym i wysokim (choć to zdecydowanie ogromne atuty, brałabym i bez elfich uszu), ale także o wychowanie na osobę pełną ogłady, potrafiącą docenić piękno i wieczny rozkwit naszego świata. Ba, mogącą przez długi czas obserwować część tego rozkwitu i zgłębiać wszystkie ziemskie mechanizmy – tak geologiczne, ekonomiczne, jak i społeczne, jako istota długowieczna.
Część o byciu magiem jest za to chyba oczywista. Kto by nie chciał posiąść tajemnic magii? Kto nie chciałby móc wyruszyć na przygodę w świat, by doprowadzać go do porządku? Wreszcie, kto nie chciałby poczuć tej energii, przedwiecznej potęgi skumulowanej we własnym ciele? Cóż. Gdyby teraz pojawiło się przede mną fantastyczne stworzonko obiecujące spełnienie tego marzenia, pewnie nie wahałabym się ani chwili.
Ehh, a ja jeszcze nie przeczytałam pierwszej części :( Ale mam ją w postaci ebooka, więc muszę w końcu to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńA ja chętnie zamieniłabym się w małego, złośliwego chochlika. Byłaby to dla mnie niecodzienna odmiana. Całe życie powtarzano mi, żeby dać się spokój, że tak nie można, że nie ruszaj gó...o, nie będzie śmierdziało. A ja czasami mam ochotę, żeby komuś "pośmierdziało". Tak, wiem, złośliwe to, ale taki jest chochlik- taka jest jego natura. Na swoją obronę mam tylko to, że starałbym się wybierać osoby, które są złośliwe dla innych i czubek własnego nosa trzymają za wysoko. Czasami drobne, mało szkodliwe złośliwości dotknęłyby osoby chodzące z głową w chmurach- by czasami, dla własnego bezpieczeństwa, wróciły na ziemie. W mitologii słowiańskiej chochlik przybierał postać kota i siedział w spiżarni, tucząc dzbanki i rozsypując mąkę. Moje psoty byłyby bardziej nowoczesne niewielkie, np. zamieniłabym wyrazy w piśmie, poprzestawiałbym literki w wyrazie ( o, ja cię, to ja chyba mam takiego złośliwego chochlika w telefonie!), zniknęłyby komuś klucze, parasol, a portfel chowałabym w najciemniejszym kąciku torebki, niektóre rzeczy przykrywałabym jak diabeł ogonem. A do tego drobne zdolności magiczne- czyli nagłe znikania, lewitacja, teleportacja, a najlepsza byłaby możliwość czytania w myślach... A gdyby mnie kto bardziej zezłościł to podsunęłabym mu kawę pod rękę, co by ją rozlał, hi,hi. Ciekawe miałaby życie, oj ciekawe.
OdpowiedzUsuńOczywiście Elf, głównie dlatego że są one bardzo urocze :D małe, słodkie ze szpiczastymi uszkami, no jak tu się nimi nie zachwycać? :P ale też dlatego że wbrew pozorom sa bardzo sprytne i przebiegłe chociaż wyglądają niewinnie to zupełnie tak jak ja! No i posiadają magiczne moce a także sa wiecznie mlode i piękne a przecież to marzenie każdej kobiety :P
OdpowiedzUsuń