Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Śmierć Komandora. Pojawia się idea
Wydawnictwo: Muza S.A.
Data wydania: 17 października 2018
Liczba stron: 480
Ocena: 9/10
Opis:
W Hong Kongu została
uznana za nieprzyzwoitą, ocenzurowana i zakazana dla czytelników poniżej 18
roku życia. W Japonii w środowisku skrajnej prawicy wywołała oskarżenia wobec
Harukiego Murakamiego o zdradę narodową, choć jednocześnie została okrzyknięta jednym
z największych dokonań tego pisarza. „Śmierć Komandora” to obszerna dwutomowa
powieść, na którą fani Murakamiego czekali aż pięć lat.
Żona malarza w średnim wieku porzuca go – z dnia na dzień.
Podobnie, z dnia na dzień, on sam podejmuje decyzję, by wyprowadzić się z domu.
Rezygnuje ze zleceń, wsiada w samochód i przez parę miesięcy włóczy się po
północno-wschodniej części wyspy Honsiu. Gdy zmęczony tułaczką wraca do Tokio i
prosi przyjaciela o nocleg, ten ma mu do zaoferowania coś znacznie lepszego: opuszczony
dom w górach należący do jego ojca, sławnego malarza. W nowym, inspirującym
otoczeniu bohater zamierza wieść spokojne życie poświęcone twórczości –
korzysta z pracowni mistrza, zaczyna prowadzić lekcje malarstwa w pobliskiej
Odawarze i wdaje się w niewiele znaczące romanse. Dom ten dla bohatera powieści
stanie się epicentrum przemiany i szczególnej formy odrodzenia – i w sztuce, i
w życiu. Pierwszym epizodem tej przemiany będzie odnalezienie na strychu
nieznanego obrazu starego mistrza: niemal wiernego odtworzenia sceny zabójstwa
Komandora z „Don Giovanniego”.
Od momentu tego odkrycia realistyczna narracja zaczyna się
stopniowo przeplatać z surrealistycznymi wątkami, a fabułę zaludniają niezwykłe
postaci, które uosabiają symbole, idee i metafory. Murakami z lekkością kreśli
niezwykłe wizerunki swoich bohaterów, subtelne podważając granicę między
marzeniem i rzeczywistością.
Recenzja:
Murakami to niewątpliwie nazwisko, które każdy chyba już kiedyś słyszał. Ja do tej pory nie miałam okazji czytać żadnej z jego książek, ale kiedy powrócił z nową historią po dłuższej nieobecności, stwierdziłam, że chyba czas i na mnie. Tak więc dzisiaj mam przyjemność przedstawić Wam pierwszy tom Śmierci Komandora, czyli Pojawia się idea.
Żona nieoczekiwanie porzuca pewnego malarza. Ta decyzja, powoduje, że ów malarz postanawia wyprowadzić się z domu. Rezygnuje z malowania zleconych portretów, wsiada w auto i rusza w podróż. Kiedy dobiega ona końca, przyjaciel oferuje mu zamieszkanie w domu jego ojca - sławnego malarza - który znajduje się na odludziu, ta propozycja spada mu jak z nieba. Jest gotowy na spędzanie czasu w samotności. W nowym otoczeniu upatruje rozpoczęcia nowego życia. Kiedy odnajduje nieznany nikomu obraz, mieszkającego tam wcześniej artysty, rozpoczyna się pewna przemiana, która jest tylko początkiem.
Przed premierą wydawnictwo urządziło ogromną promocję tego tytułu, można było ją nawet zgarnąć zamawiając jedzenie na dowóz. Trzeba im przyznać, że zrobili dobrą robotę, bo ja narobili mi jeszcze większej ochoty do sięgnięcia po ten tytuł. No więc zabrałam się od razu do lektury jak tylko do mnie przyszła. No i trochę się zaskoczyłam, ale o tym dalej.
Na początku trochę się obawiałam, że nie będę się w stanie tak od razu wciągnąć w tę historię, bo jednak książki Murakamiego nie należą do literatury, którą czyta się szybko i lekko. Na całe szczęście, już od pierwszych stron dosyć mocno wciągnęłam się w tę historię. I to było moje pierwsze zaskoczenie, ponieważ od początku nie dzieję się nic wielce spektakularnego, a cała akcja jest raczej jednostajna. Jednak coś mnie zauroczyło w tej pozycji, że żałowałam za każdym razem kiedy musiałam się od niej oderwać.
Wydaje mi się, że powyższe zjawisko, miało miejsce za sprawą świetnego języka jakiego używa autor. Niezwykle obrazowo i tak, że mimo iż w zasadzie na początku nie dzieje się za wiele, czytelnik czuje się, jakby towarzyszył głównemu bohaterowi w jego codziennym życiu. Zobowiązujący jest pewnie fakt, że jest on artystą i choć mnie nie po drodze z tą profesją i stylem życia, to jednak autor w małym stopniu przybliża to życie czytelnikowi i zaglądając w głąb bohatera pokazuje jak to jest.
Czytelnik ma okazję bardzo dokładnie poznać większość pojawiających się w książce bohaterów. I mimo iż nie ma ich zbyt wielu, to myślę, że na tę historię, jest ich wystarczająco dużo. Główny bohater jest niezwykle intrygującym człowiekiem, do którego od razu poczułam sympatię. Autor przedstawia jego i jego myśli w bardzo szczegółowy sposób dzięki czemu mamy pełny obraz tej postaci.
W historię, w bardzo subtelny i wręcz prawie niedostrzegalny sposób wkrada się element fantastyczny. Nie licząc prologu, nie jest on obecny od samego początku historii i dopiero z czasem, po odnalezieniu obrazu zaczyna on wkraczać w życie bohatera. Nie jest to nachalny element tej książki, niemniej jednak wprowadza jeszcze większą tajemniczość do całości. Mnie się to bardzo podobało i jestem ciekawa jak to się będzie przedstawiać w kolejnej części.
Autor bez skrępowania zagląda do sypialni głównego bohatera, przez co prawdopodobnie książka ta została ocenzurowana w Hong Kongu i przeznaczona dla czytelników jedynie powyżej 18 roku życia. Owszem, niektóre sceny mogą być gorszące, mnie jednak to nie przeszkodziło w lekturze, ponieważ dodają one całości jeszcze większego realizmu, mimo tych elementów fantastycznych.
Pomysł na fabułę nie do końca jest oryginalny, ale to w jaki sposób Murakami napisał tę historię nie pozostawia złudzeń, że jest świetna, choć nie mam porównania do innych jego książek. Dlaczego zatem nie dałam jej najwyższej oceny? Ponieważ czekam co wydarzy się dalej i mam nadzieję, że kolejny tom przebije pierwszy i to jemu będę mogła dać najwyższą ocenę.
Już do mnie idzie drugi tom tej niesamowitej historii i wprost nie mogę się doczekać, kiedy dostanę go w swoje ręce, więc też niedługo możecie się spodziewać recenzji i jego na blogu. Gorąco polecam Wam zapoznanie się z tym tytułem, bo naprawdę warto. Po drugiej części na pewno sięgnę po inne książki Murakamiego, bo jestem ciekawa czy też tak mi przypadną do gustu.
Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Szczerze mówiąc nie znam twórczości Murakamiego i gdyby nie ta recenzja to pewnie nawet bym nie pomyślała o sięgnięciu po tę pozycję. Dość sceptycznie pochodziłam do tej książki. Fajnie jest znać opinię osoby, która ją przeczytała i tak ciepło się o niej wypowiada. Być może też ją przeczytam, bo teraz już inaczej do niej podchodzę i z tego co widzę to nie warto oceniać książki po okładce. ☺ Warto nadrobić ją za wczasów skoro drugi tom już przed nami. A co do gwiazdek to faktycznie warto poczekać na ostatni tom, bo być może on zgarnie najwyższą. ♥ ☺
OdpowiedzUsuńOkładka kojarzy się raczej z podręcznikiem do plastyki niż z dziełem wybitnego posarza. Jestem Ci ogromnie wdzięczna za recenzję. Gdyby nie ona, na pewno nie zwróciłam uwagi na książkę i ominęłaby mnie taka historia...
OdpowiedzUsuńTeraz nie mogę się doczekać kiedy księga wpadnie w moje ręce.
Z twórczością pana Murakami miałam przyjemność już się zapoznać. Dla mnie była to jednak zwykła obyczajówka, bez ochów i achów, aczkolwiek wysmakowana. ( Na południe od granicy, na zachód od słońca). Wtedy stwierdziłam, że chętnie jeszcze sięgnę po książki tego autora, choćby po to, by lepiej poznać mentalność i kulturę Japończyków. Z tamtej książki trochę takowej wiedzy wyniosłam. A tutaj mamy takie "cudo". Ale od początku.
OdpowiedzUsuńA na początku okładka. Jak dla mnie w stylu książek Murakami- nie wiem dlaczego, ale patrząc na nią wiedziałam już, że to książka japońskiego autora. I tytuł " śmierć Komandora"- myślę sobie, co ma komandor do pędzli malarskich. Nawet do głowy nie przyszło mi,że może chodzić o obraz.
Czytam opis i już wiem, że tej książki nie wolno pominąć.
Wcale nie jestem zdziwiona, że książkę czyta się lekko ( Na północ... też napisana była lekki, przyjemnym językiem). "Od początku nie dzieję się nic wielce spektakularnego, a cała akcja jest raczej jednostajna. Jednak coś mnie zauroczyło w tej pozycji..."- mam wrażenie, że skądś to znam. Czyżby schemat Murakami ( łącznie z tym zauroczeniem)? I w końcu elementy fantastyczne, wprowadzanie od pewnego zwrotnego dla życia bohatera momentu. Realność ukazania za pomocą symboli, idei, alegorii... Nie mogę się oprzeć, by unaocznić sobie, czytając tą powieś.
Murakamiego jeszcze w życiu nie tknęłam, jednak moja mama jest ogromną fanką tego autora i regularnie czyta nowości spod jego pióra. Sama mam w planach dać mu w przyszłości szansę, choć obawiam się, że mi nie przypadnie za bardzo do gustu.
OdpowiedzUsuńAleż ta recenzja zachęca, by poszukać tej książki.
OdpowiedzUsuńNie miałam styczności z pisarzem, po przeczytaniu opisu książka zachęca żeby ją przeczytać. 'Śmierć Komandora. Pojawia się idea' wydaje się magiczna, tajemnicza i momentami zupełnie nierealna historia pewnego malarza. Fabuła książki wypełniona napięciem czytelnik ją odczuje i będzie momentami odklejony od rzeczywistości tyko przeniesie się w świat stworzonego przez Murakamiego. Jestem nim zaintrygowana.
OdpowiedzUsuń