Autor: Ian M. Banks
Tytuł: Wspomnij Phlebasa
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 10 czerwca 2019
Liczba stron: 582
Ocena: 7/10
Opis:
Pasjonująca wizja science fiction, w której rasy ludzkie i obce w obliczu nieuchronnego konfliktu odkrywają oszałamiającą prawdę o swoim wszechświecie.
W galaktyce szaleje wojna. Miliardy zginęły, dalsze miliardy skazano na zagładę. Księżyce, planety, nawet same gwiazdy czeka brutalne unicestwienie, co gorsza – przypadkowe. Idirianie walczyli za swą Wiarę, Kultura – za swoje moralne prawo do istnienia. Zasady zostały zagrożone. Kapitulacja nie wchodziła w grę.
Wewnątrz kosmicznego konfliktu trwa indywidualna krucjata. Głęboko w legendarnym labiryncie na jałowym świecie – Planecie Martwych – niedostępnym dla śmiertelników spoczywa zbiegły Umysł. Poszukują go zarówno Kultura, jak i Idirianie. Los sprawił, że metamorf Horza z barwnym zespołem nieprzewidywalnych najemników, ludzi i maszyn, znalazł Umysł, a z nim własną zagładę…
Recenzja:
O twórczości Iana M. Banksa zdążyłam już co nieco usłyszeć, a wszystko to za sprawą przyjaciela zakochanego w kosmicznych opowieściach. Muszę przyznać, że niesamowicie nakręcił mnie na Wspomnij Phlebasa, bo choć cenię sobie wiele powieści science fiction, tak niekoniecznie tytuł ten wydawał się lekturą dla mnie – nie przepadam za międzygalaktycznymi konfliktami. Teraz jestem winna mu podziękowania, bo choć książka nie była idealna, tak okazała się dla mnie fascynującym – i bogatym w przygody – doświadczeniem.
Zacznę może od tego, że jeśli dotychczas nie miałeś przyjemności z literaturą science fiction, Wspomnij Phlebasa nie jest dobrym tytułem do pierwszego spotkania z tym gatunkiem. Miejscami książkę czyta się naprawdę ciężko – mnóstwo tu obcych nazw, dziwnych ras, nieznanych planet, wymyślnych wynalazków… Jednym zdaniem – można się zrazić bardzo nie tylko do tej konkretnej książki, ale i innych powieści w tym gatunku. Sama z początku miałam ogromny problem w odnalezieniu się w historii, ale z każdą stronę było coraz lepiej. Ba! Nie brakuje tutaj ekscytujących wojaży, intrygujących postaci i wstrząsająco okrutnych wydarzeń. Wśród tego bestialstwa znalazło się miejsce i na wyśmienity humor, który – choć może się to wydawać niedorzecznie (szczególnie biorąc pod uwagę wojenny klimat powieści) – doskonale dopełnia całości.
*derp face, który mam na myśli :D |
Jednym z największych atutów tej powieści jest nieograniczona wyobraźnia autora, który – w towarzystwie oszałamiającego Horza – wypycha nas w świat niebezpiecznych wojaży. Jak wspominałam wcześniej, pierwsze strony wywoływały na mojej twarzy typowy derp face*, jednakże gdy już zaczęłam rozumieć nieco zamysł autora i udało mi się odtworzyć mniej-więcej JEGO kosmos – tak historia porwała mnie już całkowicie. Zaczęłam kibicować bohaterowi (choć czasami miałam ochotę mu przywalić i to porządnie), trzymać mocno za niego i całą załogę kciuki, przeżywać przygodę całą sobą. A emocji tu jest wiele, tylko… no… czasami powiewa nudą, nie przeczę, ale postacie są tak nieidealne, że stają się swoiście realistyczne i jakoś łatwiej je polubić (lub chcieć po przyjacielsku walnąć w r… buzię).
We Wspomnij Phlebasa znajduje się również sporo refleksji – przede wszystkim na tematy wojenne, ale i miejsca we wszechświecie oraz prawdziwego człowieczeństwa. Chociaż akcja powieści dzieje się w dalekiej przyszłości, tak wojna się tutaj nie zmienia – wciąż zbiera krwawe żniwa, a konflikty są zwyczajnie niewarte ciężaru strat, utraconych żyć... Nie można zapomnieć także o wątku skomplikowanej miłości, który jest po prostu znakomity. I choć tytuł nie jest typową space operą, tak… stał się moją ulubioną space operą. Po prostu.
Wspomnij Phlebasa to dopiero pierwszy z 10-tomowej przygody z Kulturą. Co prawda, tomy nie są powiązane ze sobą, ale już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z twórczością Iana M. Banksa. Czy polecam tę książkę? Oczywiście! To przepyszna uczta dla wyobraźni, przepełniona intrygami, strzelaninami, znakomitymi postaciami i… humorem. Jakże mogłabym jej nie polecić? Każdy fan gatunku science fiction będzie tą powieścią zachwycony!
Ooo coś ciekawego! Nie słyszałam o tym a że jestwm fanką Star Wars i lubię space operę to coś dla mnie! Lubię dziwnie brzmiące nazwy galaktyk, planet czy raz. Tutaj zachwycił mnie "metamorf". Na przypomnienie buźki derp face łezka mi się w oku zakręciła, ach te czasy oglądania komixxy i demotywatorów :) chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńTym razem odpuszczę sobie tę serię.
OdpowiedzUsuńJako osoba poznająca dopiero literaturę fantastyczną lepiej, żebym dawkowała ją sobie stopniowo i pomalutku. Mam bardzo dużo do nadrobienia. Dlatego wolę poczekać, może kiedyś po nią sięgnę. Na razie powoli redukuję mój stosik hańby korzystając z wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńJestem fanką Gwiezdnych Wojen książka Ian M. Banks "Wspomnij Phlebasa" zainteresowała mnie a jeszcze do tego space opera chętnie zagłębie się w niezbadany kosmos. Historia zawarta w książce wydaje się ciekawa wojna, intrygi oraz duża dawka science-fiction wmieszanie do tego skomplikowanego wątku miłosnego daje pełnowartościowy posiłek dla wyobraźni. Jeśli będę miała możliwość z przyjemnością wyruszę na poszukiwania z głównym bohaterem Umysł.
OdpowiedzUsuńNie do końca lucię scince-fiction i chociaż mam zamiar spróbować coś z tego gatunku, to pójdę za radą recenzentki i zacznę chyba od innych pozycji, a tą zostawię sobie na później, bo brzmi intrygująco. A połączenie humoru i brutalności kojarzy mi się z Wiedźminem :)
OdpowiedzUsuńCenię sobie ludzi z taką wyobraźnią, bo napisać książkę obyczajową to jedno, a stworzyć nowy, całkiem inny świat, to już inna bajka. Do tej pory przeczytałam tylko dwie powieści z tego gatunku, trochę bardziej przyziemne i nie tak odległe czasowo. Faktycznie, nad tą książką na pewno trzeba będzie bardzo się skupić, już sam opis czytało mi się ciężko, przez te dziwne, trudne słowa, ale fabuła wydala się dosyć interesująca. Szkoda, że tomy nie będą ze sobą powiązane, lubię takie długie cykle. Mimo wszystko sprawdzę co wcześniej napisał autor, niestety go nie znam, a chciałabym w końcu wkroczyć w ten nowy świat😉
OdpowiedzUsuńPomimo, że kocham fantastykę, to niestety wojny międzygalaktyczne, bitwy kosmiczne zdecydowanie mniej. S-f nie należy do tych uwielbianych i ukochanych gatunków. Dlatego na razie odpuszczam tę pozycję. Boję się, że nie odnajdę się w tej masie nowości, ras, nowych planet, itd. I pomimo, że jest przygoda, jest wyobraźnia, jest refleksja w tej pozycji, to jednak to nie dla mnie. Może kiedyś dorosnę do takich powieści ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki fantasy. Ta książka wydaje mi się bardzo ciekawa. Chyba muszę się za nią rozglądnąć.
OdpowiedzUsuń