poniedziałek, 20 lipca 2020

Shikat Tales - "Fire Dragon Tattoo Studio - tom 1"

Autor: Shikat Tales
Ilość stron: 270
Ocena: 3/10

Opis:

Słoneczne Miami. Plaża i drinki z palemką. Gorące, opalone ciała, ozdobione licznymi tatuażami. A wśród tego grupa przyjaciół, która zalicza się do tych "specyficznych".
Wspólna praca, konflikty, miłostki i głupie pomysły. Nocne życie i dzień w pracy z kacem. Książę z bajki też czasem okazuje się nie taki, jak się myślało na początku. O złych smokach już nie wspominając.
Kiedy obecna praca nie daje spełnienia, trzeba poszukać go gdzie indziej. Dzięki pomocy przyjaciół udaje się spełnić marzenie - założyć własne studio tatuażu. W ekipie roztrzepanej plotkary, ułożonego managera, niepokornego palacza młodemu artyście udaje się rozwinąć ogniste skrzydła. Ale w tym wszystkim znajduje się miejsce na różne zawiłości.


Recenzja:

Jestem bardzo tolerancyjna i w czytanych przez siebie powieściach nie wystrzegam się wątków homoseksualnych. Ostatnio trafiła w moje łapki pozycja, którą dziś dla Was tutaj zrecenzuję - ale z góry powiem, że nie było w niej fajerwerków. Zabrakło dopracowania warsztatu, było sporo błędów logicznych i innych zgrzytów, a główny bohater - bo tak odbierałam historię Charliego - był okropnie irytujący. Jedynie sam wątek homoseksualny się przez większość czasu broni - bo sceny erotyczne były poprawnie napisane, ale... o tym za chwilę powiem więcej, dobra?

Charlie - tatuażysta w jednym z salonów - jest młodym chłopakiem, który ma już dosyć tego, jak traktuje go jego szef, a na dodatek ciągle wzdycha do swojego najlepszego przyjaciela, który jest zdeklarowanym hetero (i który jasno mu mówi, że nic z tego nie będzie). W pewnym momencie ten przyjaciel - Mike - mówi mu, że zna dziewczynę, która umie zakładać kolczyki i jeśli znajdą jeszcze kogoś do robienia tatuaży, mogą założyć własny salon. Oczywiście Charlie myśli od razu o swoim koledze, z którym zwiedzał pobliskie schowki i inne zakamarki - Jasonie. I jakoś tak wychodzi, że faktycznie ta czwórka się umawia, ustala szczegóły... i zakłada własne studio tatuażu, w jakiejś dobrej lokalizacji. 

I wtedy się zaczyna - a to Charlie umawia się ze swoim najlepszym przyjacielem, że go pocałuje (a ten się zgadza, po czym sam, z własnej woli całuje Charliego po raz kolejny), a to masa innych dziwnych rzeczy, które nie mają nic do fabuły. W sumie, to same te tatuaże były tylko wspominkiem -  najbardziej liczyło się to, kto się gdzie do kogo dobierał, a wszystko skupiało się oczywiście na naszym ukochanym głównym bohaterze, który zaczynał coraz to nowe podboje miłosne. Może wszystko miałoby to większy sens, gdyby autorzy ustalili konkretną fabułę, jakiś zarys, na samym początku. Może wtedy czasem nie plątałyby się w tym: co, jak, gdzie. Bo przyznam szczerze, że ta powieść najbardziej traciła właśnie przez te nielogiczne zgrzyty.

Opowiem o ostatnim (tak dużym) minusie - którym w tej powieści niewątpliwie jest Charlie. Niestety, facet zachowywał się jak jakaś nastoletnia panienka z wahaniami hormonów, nastrojów i jakimiś innymi problemami. Nie polubiłam go - nie byłam w stanie. Jego zachowanie momentami sprawiało, że miałam ochotę rzucić książkę na bok: bo chociaż było kilku innych interesujących bohaterów, to jednak Charlie niszczył wszystko - ot tak, po prostu. 

Jak już wspomniałam wcześniej, sceny erotyczne - do których mnogości autorzy dążyli jak najbardziej zaciekle - są tu naprawdę najlepszym punktem. Problem pojawia się w momentach, gdzie dwóch twardzieli mówi kilka zdrobnień w mniej więcej dwóch, trzech zdaniach - używając "brzuszek" i "tyłeczek" tuż po sobie. Komiczne trochę, co?

Styl samych autorów był całkiem w porządku - dobrze się to czytało. Może jedynie zbyt dużo było wielokropków - po kilka na jedną stronę tekstu, co jest stanowczo zbyt dużym wynikiem i trzeba by było trochę to zredukować. Niemniej jednak "Fire Dragon Tattoo Studio - tom 1" czyta się szybko - nawet, jeśli na papierze są dosłownie ściany tekstu z minimalnymi interliniami i minimalnymi marginesami. 

Z tego co wiem, autorki publikują rozdziały także na jakimś blogu - więc no, zapraszam serdecznie, żeby sobie do ich historii zajrzeć. Mam nadzieję, że kolejny tom tej serii będzie lepszy, bardziej wypracowany, bo w końcu z czasem człowiek nabiera w różnych kwestiach dużo więcej wprawy. Zobaczymy - mnie "Fire Dragon Tattoo Studio - tom 1" podobało się średnio, ale na pewno nie była to najgorsza powieść, którą ostatnio czytałam, więc jeśli tylko interesuje Was tematyka: zapraszam. 

7 komentarzy:

  1. Poza ognistym smokiem na plecach pana z okładki, nic mnie w tej pozycji nie pociąga: ani okładka ani opis, a recenzja dolewa oliwy do ognia, a raczej ten tlący płomyczek zalewa. Ja odpuszczam i tym razem i poczekam na perełki...
    A po opisie Charliego, na myśl przyszli mi pewni panowie z Królowych życia. Do tego nielogiczne zgrzyty w fabule i już odpadam. Do kolejnej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tematyka M/M mnie odstrasza, pod każdą postacią książki o miłości lubię czytać. Czytając opis "Fire Dragon Tattoo Studio" jakoś mnie nie natchną żeby poznać tą książkę a gdy przeczytałam recenzję to już przekonałam się że ta pozycja raczej nie znajdzie u mnie miejsca. Charlie mnie wzbudza u mnie sympatii, jeśli nie lubię głównego bohatera to jak mam wczuć się w historie o jego życiu i jeszcze znowu te niedociągnięcia w fabule (ostatnio zdarzają się często). Tym razem odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba raczej zrezygnuję 😉 Tyle ciekawych książek czeka, trzeba poświęcać czas tylko tym dobrym, dzięki za recenzję, wiem na co go nie marnować 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. O ile do całości recenzji się nie przyczepie - bo każdy ma swoje własne zdanie, tak pisanie "Z tego co wiem, autorki publikują rozdziały także na JAKIMŚ blogu" jest obrażające.. Więcej profesjonalizmu, bo na razie wygląda to słabo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, nie i raz jeszcze nie. Gdy zobaczyłam, jaki nosi tytuł książka, byłam nastawiona pozytywnie, jednak rzut oka, na okładkę, która przypomina mi karykaturalny, rysunkowy, komiksowy twór od razu mnie zniechęcił. Gdyby męska sylwetka była bardziej realistyczna, a kończył się jej widok w okolicach pasa, bioder to może z grafiki coś by było, jednak tak nic z tego. W dodatku personalia autora napisane zbyt chaotycznie maźnięte. Tytuł ujęty w źle dobranej wielkościowo czcionce, w jej złym typie. I tak nie mamy ani jednego elementu, który w całości byłby dobry, wszystko do poprawy. Jednak fabuła, opis książki ma w sobie to coś, co przykuło mą uwagę, polubiłam ostatnio książki, gdzie pojawia się motyw tatuaży, studia tatuaży etc. Zapowiadają się perypetię czwórki osób, która każda się wydaje być inna, a wspólnie zakładają własne studio tatuażu. Dam zielone światło tej książce, coś w niej zaintrygowało mnie na tyle, aby jednak sięgnąć po nią w przyszłości. Czy będzie tak dobrą lekturą, jak się spodziewam? Jeszcze sama tego nie wiem.

    OdpowiedzUsuń