piątek, 19 marca 2021

Gu Byeong-mo - "Piekarnia czarodzieja"

Autor: Gu Byeong-mo
Tytuł: Piekarnia czarodzieja
Wydawnictwo: Young (Wydawnictwo Kobiece)
Data wydania: 24 marca 2021
Liczba stron: 226
Ocena: 10/10
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

Opis:

Koreańska baśń, w której spełniają się niebezpieczne życzenia.

Diabelskie Ciastko Cynamonowe, Migdałowa Laseczka Wspomnień, a może Pokojowy Scone z Rodzynkami? W piekarni czarodzieja czekają na ciebie magiczne przysmaki, jednak uważaj, co wybierasz.
Całodobowa piekarnia, z której unosi się aromatyczny zapach cudownych wypieków, od wielu lat była jego jedynym schronieniem. Chociaż – jak sam przyznaje – nigdy nie lubił pieczywa.
Kiedy matka porzuciła go na stacji kolejowej, a wiele lat później jego macocha pani Bae i jej córka Muhee skutecznie wykluczyły go z życia rodzinnego, musiał radzić sobie sam.
Ponownie odrzucony i tym razem niesłusznie oskarżony o okropną zbrodnię chłopak musi uciekać, aby ocalić swoje życie. Schronienie znajduje u Piekarza, od którego codziennie kupował pieczywo. Musi tylko pomóc w prowadzeniu jego strony internetowej.
Jakie tajemnice skrywa Piekarz? Czy chłopak odnajdzie w końcu szczęście i stawi czoła swojej przeszłości?

Recenzja:

Bardzo lubię fantastyczne powieści z Dalekiego Wschodu: nie tylko za swoistą orientalność, ale i przyjemnie filozoficzne rozprawy. W Polsce – niestety – takie książki są raczej rzadko wydawane. Piekarnia czarodzieja zapowiadała się przepysznie – wystarczy spojrzeć na pierwsze zdanie opisu. „Koreańska baśń, w której spełniają się niebezpieczne życzenia” - czyż samo to nie brzmi zachęcająco?

Bajki mogą być fikcją, lecz nie są kompletnym nonsensem. Choć czasy i obyczaje przychodzą i odchodzą, natura ludzka wcale nie zmienia się radykalnie.

Książka oczarowała mnie od pierwszych zdań. Autorka od razu kusi czytelnika pysznościami – ot, od razu lądujemy w pachnącej egzotycznymi polewami i palonym cukrem piekarni, która… szybko okazuje się niezwykła nie tylko z nazwy. I ta jej oryginalność objawia się w sposób raczej creepy, bo gdy poznajemy jej Piekarza… no cóż… oznajmia bohaterowi, że w pewnej bułce z kruszonką znajduje się drobno zmielona wątroba noworodka. Niezbyt przyjemny typ, prawda? Niemniej to do niego z pomocą przybiega główny bohater, gdy zostaje oskarżony o coś straszliwego, a mężczyzna – a raczej czarodziej – bez słowa ukrywa go w swoich skromnych progach. I tak właśnie zaczyna się nadzwyczajna przygoda chłopaka, wśród ciastek i pieczywa, których działania są… różne w skutkach.

- Sam zły wybór nie jest problemem – powiedziedział po krótkiej przerwie. - Chodzi mi o to, że trzeba brać odpowiedzialność za skutki swoich działań.

Wraz z odkrywaniem tajemnic Czarodziejskiej Piekarnii, poznajemy także przeszłość nastoletniego narratora. Świat paranormalny wspaniale przeplata się tutaj z życiopisaniem - dowiadujemy się także nieco o osobach, które skorzystały z nadprzyrodzonych produktów. Choć „Piekarnia Czarodzieja” zdaje się być powieścią fantastyczną, kryje w sobie zaskakująco wiele prawd o ludzkiej naturze oraz współczesnym świecie. Porusza tematy trudne (między innymi przemoc seksualna wobec młodocianej, samobójstwo, przemoc psychiczna), filozoficznie rozprawia o przeznaczeniu (i tu fantastycznie przedstawia postać czarodzieja), czasie, porządku wszechświata oraz… decyzjach, które podejmujemy. A skoro już przy decyzjach jesteśmy – autorka pozostawia jedną i czytelnikowi, ponieważ książka ma DWA ZAKOŃCZENIA, które różnie wpływają na życie bohatera, a jednocześnie są cudownie otwarte i pozostawiają wyobraźni duże pole do popisu. Zaskakujący zabieg, acz idealnie pasujący do lektury!

Ludziom musi być przyjemnie, gdy mają kogo winić.

Ze wspomnianych powyżej względów – a konkretnie poruszanych problemów niełatwych - ogromnie mnie dziwi, że nosi ona na okładce dumne YOUNG – myślę, że nie jest to lektura odpowiednia dla młodego czytelnika, raczej poleciłabym ją nastolatkom powyżej szesnastego roku życia i dorosłym. Nawet język którym jest napisana – choć przyjemny w odbiorze – nie jest w żaden sposób infantylny, raczej eterycznie-baśniowy, acz niepozbawiony współczesnego sznytu. Krótko mówiąc – a raczej pisząc - Gu Byeong-Mo przemyślała swoją baśń w każdym, nawet najdrobniejszym detalu, ale czy aby na pewno stworzyła ją dla młodzieży? 

… i przede wszystkim dlaczego ludzkie uczucia nie mogą się rozpuścić jak sól w gorącej wodzie? U niektórych puszka tuńczyka ma dłuższy termin ważności niż emocje.
Nagle zdałem sobie sprawę, że sól się rozpuszcza, ale nie znika. Bez siłowego oddzielenia pozostanie w wodzie na zawsze.

Piekarnia czarodzieja to powieść zdecydowanie warta uwagi. Czaruje czytelnika od pierwszych stron, fascynuje nietuzinkową magią, zachęca do refleksji. Jestem przekonana, że mnóstwo osób się w tej książce zakocha – nie tylko młodych czy entuzjastycznie podchodzących do fantastyki. Ja… zakochałam się w tej książce od pierwszego wydania, bo musicie wiedzieć, że jej wydanie jest równie przebajeczne jak treść, a treść to... istna uczta dla umysłu i serduszka. Polecam absolutnie wszystkim – pozwólcie się zaczarować! 💖

9 komentarzy:

  1. Fantastyka, nietuzinkowa magia, moc refleksji... To trochę mnie kusi. I ta wysoka ocena. I piękne wydanie. Może i mnie się spodoba?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantsdtyka to coś dla mnie. Ksiazki orientalne mają swój styl, który bardzo mu odpowiada. Połączenie tego stylu z fantastyka wydaje mi się bardzo ciekawe. Mali u nas książek tego typu. Mam nadzieję, że pojawiają się tam różne przysłowia i narodowe mądrości, bardzo lubię takie wzmianki.bardzo chętnie to przeczytać, a nie miałam w planie, jednak pi waszej recenzji muszę, bardzo jestem ciekawa tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się okładka i wydanie książki. Przyciągnął mnie również tytuł. Jestem łasuchem, zapachniały mi już te rogaliki, babeczki, cynamon, ale szybko mi przeszło, gdy przeczytałam o wątrobie noworodka. Nie zniechęciło mnie to jednak do sięgnięcia po książkę. Podobają mi się dwa zakończenia i ich odmienny wpływ na życie bohatera. Chyba dam się zaczarować.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Piekarnia czarodzieja" wzbudza zainteresowanie. Bardzo lubię książki z gatunku fantastyki (niezależnie do jakiego wiekowo czytelnika są skierowane). Intrygujący pomysł na fabułę, nie mam na koncie powieści z Dalekiego Wschodu przez to opowieść Gu Byeong-mo jeszcze bardziej przyciąga mnie. A pomysł pisarki na wybór zakończenia książki dla mnie genialny. Oprawa graficzna książki także wygląda super (chociaż trochę podobne do książek o Enolarze Holmes). Z chęcią poznam historię o piekarzu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi bardzo ciekawie, okładka piękna, a środek też kusi 😍 Bardzo lubię gdy książka niesie ze sobą głębsze treści. Będę miała ten tytuł na uwadzę 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaka historia... jaka okładka... jaki tytuł! Bardzo to wszystko razem tajemniczo ciekawie wypada, bardzo zachęcająco i odmiennie od tego, co widziałam do tej pory na rynku. No dobrze, kojarzy mi się częściowo z serią o Enoli Holmes.
    Kompletnie nic nie wiem o koreańskich baśniach. Nic również o ich mitologii, bo zapewne i taką posiadają. W ogóle mało wiem o Korei (poza rzecz jasna politycznymi kontekstami), ale jeśli produkują książki w tym stylu, to musi być ciekawie...
    Jak to dwa zakończenia? W jednej książce? :O

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam wielką ochotę, by sięgnąć po tę opowieść!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem szalenie ciekawa tej książki, ostatnio mam sporą ochotę na azjatyckich autorów i juz nie mogę sie doczekać aż ją przeczytam, tym bardziej że widzę same dobre opinie :)
    Pozdrawiam :)

    recenzjeklaudii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo jestem jej ciekawa i po takiej recenzji i ocenie,na pewno jest warta uwagi. Dodaje ją do listy, bo choć fantastyki nie za bardzo lubię, to tą książka, pokazuje,że fantastyka,fantastyce nie jest równa i mimo,ze to jeden gatunek,to nie powinno się wkładać wszystkich do jednego worka. Dlatego na tą się kiedyś skuszę i sięgnę po nią by się przenieść w czasie, do baśni i magii🥰😍😘 Bardzo dziękuję za polecenie 😘oraz recenzję😘B.B

    OdpowiedzUsuń