Autor: Helen Phillips
Tytuł: Wizyta
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2 marca 2021
Liczba stron: 320
Ocena: 9,5/10
Opis:
Powieść, trzymająca w niesłychanym napięciu od pierwszej aż do ostatniej strony, rozpoczyna się trzęsieniem ziemi: Molly, sama w domu z małymi dziećmi, słyszy w sąsiednim pokoju czyjeś kroki. Kobieta usiłuje sobie wmówić, że to omamy spowodowane brakiem snu i ciągłym przemęczeniem. A równocześnie wyobraża sobie najgorsze scenariusze. Matki tak mają.
Niepokojące dźwięki rozbrzmiewają ponownie, a Molly dostrzega jakiś ruch.
Nagle staje twarzą w twarz z intruzem…
Recenzja:
Gdybym miała wybrać najbardziej popierniczoną książkę, którą przeczytałam w ostatnich latach… to zdecydowanie od razu wskazałabym na Wizytę Helen Phillips. Ta książka jest tak inna i niecodzienna (a jednocześnie kryje się w sobie mnóstwo codzienności) – że… mój umysł tego nie jest w stanie pojąć. Krótko mówiąc – szykujcie się na zakręconą recenzję, bo prosto o niej napisać się nie da, a nie chcę zdradzić największych jej smaczków. A uwierzcie mi - jest ich naprawdę wiele!
Nie wiem, co bardziej jest przerażające w tej książce – czy paranoicznie prawdziwie ukazane macierzyństwo, czy wątki bardziej thrillerowe, bo jedno i drugie przeraża czytelnika w podobnej mierze. Ja bardzo szybko wsiąkłam w tę powieść i jak autorka bardzo grała na moich emocjach (i nie mam tutaj na myśli tanich wzruszeń czy strachów). Wizyta to prawdziwy rollercoaster wrażeń, na którym czytelnika łapie straszliwy niepokój, po którym zaraz wyrzuca z siebie głośne ufffffffff, ale już chwilę później serce podskakuje mu do gardła, by… opaść ze śmiechem na swoje miejsce.
Emocje potęguje fakt, że akcja dzieje się na przemian w teraźniejszości, jak i w godzinach przed wydarzeniami na przemian. To rozwiązuje nam powoli zagadkę i fantastycznie buduje napięcie, ale… myślę, że po przykładzie doskonale zrozumiecie. Wyobraźcie sobie, że słyszycie jakieś kroki, ukrywacie się w pokoju z dziećmi i nagle dochodzicie do wniosku, że to wyobraźnia płata wam figla, gdy nagle pociecha wygląda na korytarz i pyta was Co to za pan?. To raczej żaden spoiler, właśnie opowiedziałam Wam pierwsze trzy strony, po których musicie przeczytać spokojny rozdzialik o ośmiu godzinach wstecz, by wrócić do wydarzeń, okazujących się… dobra, tu już zamykam gębę na kłódkę.
Molly i David żartowali, że boją się swoich dzieci w nocy tak, jak w dzieciństwie bali się potworów pod łóżkiem. Bestii, które wyłaniały się zza krawędzi tapczanu, chwytały ich w ostre szpony i miały różne żądania.
Ta szalona rozrywka to niejedyny atut Wizyty. Ja wiem, że powinnam bardziej elokwentnie się wyrażać w recenzji, ale nic nie poradzę na to, że ukazany w tej książce motyw rodzicielstwa jest CHOLERNIE dobry – przepysznie groteskowy, okraszony czarnym humorem oraz… życiem prawdziwym. Bardzo trafnych autorka używa tutaj porównań, a miejscami wypowiada myśli, które z całą pewnością dopadają każdego rodzica, ale się do tego nie przyzna. Wyśmienicie się przy tym bawiłam – i przy innych aspektach tej powieści też, bo – jak wspominałam – to także kapitalny thriller, który non stop zaskakuje, poprawia humor i… potrafi też ułamać czytelnikowi nieco serca. A styl autorki… jest zwyczajnie świetny.
I to tyle o Wizycie, bo boję się zdradzić coś istotnego, co popsuje potencjalnym czytaczom zabawę z odkrywania zakręconej prozy Helen Phillips. Myślę, że każdy miłośnik niebanalnych powieści będzie tą książką zachwycony, bo książka ta jest prawdziwie INNA. Zachęcam Was także do sięgnięcia po wcześniejszą książkę tej autorki, Kancelarię, którą również recenzowałam na blogu – ona także jest z powszechnością ma niewiele wspólnego. A obecny tytuł - jak widzicie po ocenie – polecam Wam z prawie całego serducha (bo kawałek został pomiędzy stronami Wizyty).
Wow, teraz to jestem strasznie ciekawa tej książki. Sam opis już mi się podoba, mi że ja rzadko sięgam po takie książki. Teraz jestem strasznie ciekawa jak mi się to spodoba. Jeszcze dochodzi do tego ta recenzja i od razu słowo POPIERNICZONA HISTORIA i już wiem że muszę, lubię takie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nić z takiego gatunku i mimo, że wydaje się być bardzo ciekawa,interesująca i inna,to narazie nie będę się nią interesować,bo przez tydzień,nie mogłabym po niej spać . Tak mam i już :) Znajomym,lubiącym ten gatunek, na pewno będę na polecać :) Bardzo dziękuję za recenzję :) B.B
OdpowiedzUsuńMiałam ją na czytelniczym "oku" i widzę, że to lektura bardzo emocjonalna i zakręcona. Nie wiem czy potem nie bałabym się za bardzo ale jednocześnie jestem jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńBardzo krótki opis na końcu okładki... Wcale bym nie wiedziała, o chodzi, gdybym przeczytała tylko tyle. Z drugiej strony to też taka miła odmiana, ponieważ niektóre książki z tyłu zdradzają aż za wiele i często stanowią streszczenie całej lektury. Mało w zapowiedzi, ale ocena znaczna! Chociaż rozumiem, że książka ma na celu głównie przerazić czytelnika. Nie wiem, czy czasem nie również obrzydzić? Może ja sobie dopowiadam... Pewnie tak, ale ostatnio często się zdarza, by przestraszyć czytelnika, to się autorzy starają jak najwięcej obrzydliwych rzeczy zgromadzić i myślą, że dzięki temu uzyskają groteskę... Teraz już jestem ostrożna.
OdpowiedzUsuń"Wizyta" na pewno nie będzie lekturą dla każdego z jednej strony jestem zaciekawiona (popierniczoną) książkę ale z drugiej strony trochę jej się boję. Nie wiem która strona wygra. Na pewno to nietuzinkowa historia, która wywoła mętlik w głowie. Okładka przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji muszę ją przeczytać. Lubię thrillery, tym bardziej niebanalne, Plusem jest też to, że oprócz "ułamania" serca" potrafi też poprawić humor. Dodatkowo okładka, równie niebanalna, jak książka. Chyba w końcu sięgnę po poprzednią książkę autorki.
OdpowiedzUsuńO, nie czytałam poprzedniej książki autorki, ale zachęciłaś mnie i do jednej jak i drugiej. Okładka jest bardzo nietypowa i tajemnicza, będę rozglądała się za tym tytułem 😃
OdpowiedzUsuńZwróciłam uwagę już dawno na ten tytuł i choć bardzo rzadko sięgam po taką tematykę, to jestem zachęcona, by jednak przeczytać "Wizytę".
OdpowiedzUsuń