Autor: Ludka Skrzydlewska
Tytuł: Opiekunka
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2021
Ilość stron: 400
Ocena: 6,5/10
Opis:
Kryminalna intryga i płomienny romans w nowej książce autorki "Sentymentalnej bzdury", "Negatywu szczęścia" i "Po godzinach".
Życiem siedmioletniej Josie Spencer nieoczekiwanie wstrząsa tragedia - zamordowani zostają matka i ojczym dziewczynki. Pocieszenie daje jej jedynie obecność ukochanej opiekunki. Reese Anderson, dwudziestodwuletnia studentka psychologii, bardzo mocno angażuje się w opiekę nad osieroconym dzieckiem. Do tego stopnia, że dla jego dobra jest skłonna zataić przed policją fakty, które mogłyby ściągnąć na Josie uwagę sprawców napadu.
Gdy do Los Angeles przylatuje biologiczny ojciec dziewczynki, Reese pomaga mu w nawiązaniu kontaktu z córką. Nie jest to proste - Owen nigdy nie chciał być obecny w jej życiu, więc Josie nie zna ojca i trochę się go obawia. Sytuacji nie ułatwia to, że mężczyzna nie do końca ufa Reese, a ona z jakichś przyczyn trzyma facetów na dystans. A jednak, chociażby ze względu na Josie, tych dwoje będzie musiało odłożyć na bok uprzedzenia i zbliżyć się do siebie. Bo niebezpieczeństwo wciąż czyha...
Ludka Skrzydlewska napisała powieść, która trzyma w napięciu od pierwszych stron!
Recenzja:
Ludka Skrzydlewska bez wątpienia jest jedną z moich ulubionych polskich autorek - szczególnie, że jej łącznie romansu z nutką kryminalną, bardzo do mnie przemawia. "Sentymentalna bzdura" oraz "Po godzinach" do dzisiaj wywołują na mojej twarzy uśmiech (wystarczy samo wspomnienie tych cudownych historii!), a chociaż "Negatyw szczęścia" średnio mi się podobał, to i tak twierdzę, że ta autorka ma ogromny talent. "Opiekunka" też według mnie dosyć przeciętna - bo chociaż świetnie napisana, a bohaterowie są bardzo realistyczni, to jednak cała ta kryminalna intryga mi się średnio podobała - może to też przez to, że praktycznie od połowy mniej więcej wiedziałam, jak to się może potoczyć, bo jednak za dużo książek już w życiu czytałam - a tutaj zakończenie jakoś bardzo zaskakujące nie było. Mimo wszystko "Opiekunka" dalej jest jedną z lepszych książek, jakie w czerwcu czytałam - i była dla mnie niesamowitą odskocznią od nauki, bo dosłownie wczoraj skończyłam sesję egzaminacyjną na studiach - i potrzebowałam właśnie takiej formy relaksu. "Opiekunka" mi to zapewniła: zatraciłam się w czytaniu na dobre, mimo kilku małych minusików.
Reese miała kilka traumatycznych wręcz doświadczeń, ale stara się odciąć od swojej przeszłości i zacząć wszystko od nowa. Wyjeżdża do innego miasta, zaczyna studia psychologiczne, a na dodatek - dorabia sobie jako opiekunka przesłodkiej dziewczynki, która nawet czytelnikowi od razu skrada serce. Wydawać by się mogło, że teraz już nic nie może pójść źle - ale okazuje się, że to tylko pozory. Pewnego dnia, gdy Reese akurat ma dzień wolny, dostaje telefon od matki dziewczynki, którą się opiekuje, że z powodu zatrucia pokarmowego skracają oni swój wyjazd - i proszą, aby Reese przyszła i pomogła im się zająć dzieckiem. Reese oczywiście się zgadza, ale kilka stron później okazuje się, że ktoś włamał się do domu jej pracodawców i zabił zarówno matkę dziecka, jak i również jej męża, ojczyma dziecka. Co więcej, schowana w pokoju dziewczynka widziała sprawcę, a w tym momencie jest dosyć mocno rozbita - i nie chce nawet z nikim innym rozmawiać, tylko z Reese, która w jej oczach jest jej obrończynią, która ochroniła ją przed zabójcą.
Dziewczynka musi trafić pod opiekę krewnego - a logicznym wyborem wydaje się biologiczny ojciec dziecka, który od pięciu lat nie widział swojej córki. Od początku między nim a Reese nie układa się zbyt dobrze - ojciec dziewczynki chciałby najchętniej przespać się z Reese, natomiast główną bohaterkę obchodzi bardziej to, co stanie się z jej podopieczną - i chciałaby zadbać bardziej o emocje dziewczynki, a nie o penisa jej ojca. Mimo wszystko, po trudnych początkach, okazuje się, że ojciec dziewczynki nie jest aż takim dupkiem, za jakiego można go na początku wziąć, za to problemy Reese sprzed lat zaczynają dawać o sobie znać - szczególnie wtedy, gdy okazuje się, że jakiś czas temu jej były narzeczony wyszedł z więzienia i też chce trochę namieszać...
Bardzo polubiłam bohaterów tej książki - chociaż jak wyżej napisałam, na początku uważałam biologicznego ojca dziewczynki za takiego dupka, który jednak jest zainteresowany tylko seksem, zabawą i nie jest zdolny do tego, żeby się zaangażować w budowanie domu i tworzenie prawdziwej rodziny. Natomiast później zmieniłam zdanie i nawet tego bohatera udało mi się polubić. Oczywiście najlepsza i tak była Reese i jej podopieczna, natomiast było tu wiele wspaniałych postaci.
Jak wspomniałam też na początku - zakończenie mnie nie zaskoczyło, spodziewałam się takiego zakończenia całej tej intrygi - i co więcej: spodziewałam się, że perypetie Reese przebiegną w podobny sposób (pod względem komplikacji - bo wcześniej było za dużo podpowiedzi, jak na przykład komentarze matki Reese). Mimo wszystko książkę bardzo dobrze mi się czytało - i może nie jest to jakaś ambitna lektura, ani nawet nie jest to według mnie najlepsza książka Ludki Skrzydlewskiej, natomiast według mnie się tę pozycję po prostu dobrze czyta, można przy niej się dobrze zrelaksować i odprężyć - a to według mnie jest wyznacznik do tego, że powinniście po tę powieść sięgnąć. Dodam więcej - to, że akurat ja się domyśliłam, jak to się skończy, związane jest z tym, że ja czytam setki książek w ciągu roku - czytam mniej więcej jedną książkę dziennie. Znaczy to mniej więcej tyle, że większość z Was mimo wszystko nie będzie w stanie się domyślić, jak to wszystko się tam w "Opiekunce" potoczy!
Ludka Skrzydlewska tworzy czasami mniejsze lub większe cegiełki - to akurat jedna z jej krótszych książek, przynajmniej takie mam wrażenie, ale mimo wszystko była ona kompletna, zawarte było w niej wszystko, co powinno być: od doskonałych dialogów, naprawdę dopracowanych opisów, aż po emocje, których przecież na kartach powieści nie brakowało! Trochę mi brakowało tego, że Reese i ojciec dziewczynki tak trochę za szybko zapałali do siebie uczuciem (bo wiadomo, że to takie hate-love i każdy wie, że w romansach główni bohaterowie zwykle na końcu są razem, więc to w sumie spojler nie jest). Niemniej jednak oprócz tego sposób napisania był według mnie na najwyższym poziomie.
Według mnie "Opiekunka" ma najładniejszą okładkę ze wszystkich książek Ludki Skrzydlewskiej. I w sumie cieszę się, że w planach wydawniczych też już można poczytać o tym, że ta autorka dalej planuje wydawać - i to całkiem sporo, co widać po zapowiedziach na stronie wydawnictwa. Bardzo czekam na kolejne jej propozycje czytelnicze - i z góry mówię, że wszystkie przeczytam, bo uwielbiam twórczość Ludki, która bardzo trafia do mnie i w moje gusta.
Podsumowując: polecam, po prostu polecam. Bo co tu więcej dodawać?!
Od chwili zapowiedzi miałam ją w planach, szkoda że akcja dość przewidywalna, ale bardzo lubię pióro Ludki więc z pewnością przeczytam. Dzięki za recenzję ☺️
OdpowiedzUsuńMam ją na swojej liście do przeczytania, bo opis mnie zaciekawił a teraz po przeczytaniu tej recenzji wiem, że muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa tej książki. Czytalam jak narazie dwie ksiazki tej autorki, jedna mnie zawiodła, byla to Sentymentalna bzdura, za to druga mnie zachwyciła, to Po godzinach. Więc trochę problem z jej książkami. Mam jeszcze na półce obie części Negatywu szczęścia, ale czekają na swoją kolej. Opiekunki jestem ciekawa, jak napisalam na początku, chetnie się przekonam czy trafi w mój gust. Dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś do niej dotrzeć. Ostatnio "Opiekunka" pojawia się w wielu miejscach na Fb. Recenzja fajna /choć tylko 6,5 - ale to pewnie z powodu średniej intrygi kryminalnej/. Mam na swojej liście "Opiekunkę".
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Ludki. Jej opisy, dialogi, emocje... do mnie trafiają. Fakt, że czasami fabuła może zawieść, ale szczerze przyznaję, że czasami potrzebuję przewidywalnej historii, by odetchnąć, wrzucić na luz i po prostu popłynąć z historią. I ta historia jest idealna do "resetu".
OdpowiedzUsuń"Negatyw szczęścia" znalazła się na moim koncie, bardzo spodobała mi się ta historia i z chęcią przeczytałabym więcej książek pisarki. Ludka Skrzydlewska po raz kolejny nie zawiodła, stworzyła romans z nutą kryminalnej intrygi, lubię takie połączenie. Dodać jeszcze bez zarzutu dialogi, opisy które zachwycają a przede wszystkim emocje jakie wywołuje lektura jak dla mnie lektura przy której miło się spędzi czas. Tytuł zapisany.
OdpowiedzUsuńLudka Skrzydlewska stale zaskakuje mnie czymś nowym, czymś innym. Jej książki to przemyślane pozycje, z dobrze skonstruowaną fabuł, taką, jaką lubię najbardziej - skupiającą się nie tylko na sferze uczuciowej życia bohaterów, ale mocno osadzającą to uczuciowe życie w realiach codzienności. Obok niego kręci się wszystko to, co składa się na życie bohaterów, a fabuła nie jest ukierunkowana wyłącznie na seks. Takie współczesne romanse niewiele mające wspólnego z tymi książkami, które się szumnie tymi romansami nazywają.
OdpowiedzUsuńZajrzę do "Opiekunki" na pewno, raczej wiedziona nie rozrywką, ale sprawdzeniem tego, czy autorka pozostaje wierna temu, co pokazała w poprzednich książkach. Miło by było, by chociaż jedna z pisarek młodego pokolenia wiedziała, co powinien zawierać romans z prawdziwego zdarzenia.
Aleksandra Miczek
Posiadam u siebie "Negatyw szczęścia",ale jeszcze nie miałam przyjemności czasowej do niej dotrzeć. Mimo średniej oceny,to bardzo mam "Opiekunkę" w planach czytelniczych 😍Mam nadzieję,że uda się ją za jakiś czas upolować i oddać się jej w zaczytaniu😍Pani Ludka potrafi słowem zaczarować czytelnika🥰 Fajnie,że nie idzie za trendami książkowymi-w stronę erotyki,tylko kryminału,a czy udany wątek kryminału,to już każdy czytelnik oceni🙂Bardzo dziękuję za recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuńNie czytałam nadal nic tej autorki, może kiedyś się uda. 😁 Fakt, okładka nie najgorsza, a wątek kryminalny mnie zaciekawił akurat 😅 bardziej niż ten romans 😂😂
OdpowiedzUsuń