Autor: Marie Brennan
Tłumaczenie: Danuta Górska
Tytuł: W sanktuarium skrzydeł
Cykl: Pamiętnik Lady Trent, tom 5
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Premiera: 6 lipca 2021
Liczba stron: 360
Ocena: 9,5/10
Opis:
Ostatni tom pamiętników lady Trent odsłania wreszcie prawdę o jej najgłośniejszej przygodzie - wspinaczce na najwyższy szczyt świata we wrogiej Scirlandii i niezwykłych odkryciach po drugiej stronie, w Sanktuarium Skrzydeł.
W wieku prawie czterdziestu lat Izabela cieszy się zasłużoną sławą i pozycją w świecie naukowym jaka badaczka smoków. Jednak jej ustabilizowane życie zostaje wywrócone do góry nogami, kiedy dociera do niej informacja o odkryciu szczątków nieznanego gatunku smoka. Pokusa jest nieodparta, toteż Izabela podejmuje wyprawę do najwyższego na świecie górskiego masywu Mrtyahaimy, gdzie podobno znajduje się drugi taki okaz. Jak zwykle lady Trent musi pokonać liczne przeszkody natury administracyjnej i politycznej, jak zwykle naraża się na niewygody i niebezpieczeństwa. Jednak wszystkie przeciwności bledną w obliczu zagrożenia, jakim jest sama Mrtyahaima, najbardziej nieprzyjazne dla człowieka środowisko na planecie. Tam, wśród wiecznych śniegów i lodów, Izabela dokonuje najważniejszego odkrycia w swojej karierze - odkrycia, które nie tylko zrewolucjonizuje dziedzinę biologii smoków, ale zmieni na zawsze oblicze całego świata.
Recenzja:
Ach! Nareszcie razem – ja i ostatni tom Pamiętnika Lady Trent! Gdy otrzymałam tę książkę czułam jednocześnie ogromną radość z ponownego spotkania z Izabelą, ale i… straszliwy smutek, bo to zakończenie przygód z tą nieustraszoną badaczką smoków. Na szczęście Marie Brennan zakończyła swój cykl z przytupem, niezwykle odważną wyprawą i… odkryciami równie zadziwiającymi, co zachwycającymi!
- (…) Ty już taka jesteś, mamo. Jeśli nie pojedziesz, zawsze będziesz się zastanawiać, co mogło się zdarzyć. Czego mogłaś się dowiedzieć. Poza tym potrzebujesz czegoś nowego, żeby to rzucić w twarz tym… - (Użył zwrotu, którego tu nie powtórzę, na określenie dżentelmenów z Kolokwium Filozofów).
Gdy tylko zasiadłam do lektury od razu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wprost kocham styl Marie Brennan (a może raczej gawędziarstwo Izabeli – wszak to jej pamiętnik i to ona odpowiada nawet za wstęp i posłowie?), przepełniony humorem, kąśliwymi uwagami i bzikiem na punkcie smoczych badań. Zresztą – jak wspominałam przy recenzji każdego tomu – Izabela to bohaterka niepodrabialna, nieokiełznana i… po prostu cudowna, mua sarkastyczna bratnia dusza! W tym tomie niewiele się nie zmienia – może jest odrobinę mniej nierozważna, ale ambicji i zadziorności ma – mimo wieku – być może nawet więcej niż wcześniej. Na wieść o odnalezieniu ciała smoka z wymarłej rasy z podekscytowaniem rzuca się na niebezpieczne wody (a raczej wyprawia się w góry – dla ścisłości), gdzie czeka na nią… naprawdę wiele niespodzianek – znacznie większych niż w poprzednich tomach (wow!).
Co się robi, kiedy znajdzie się mityczną istotę zagrzebaną w śniegach Gyaptse?
Kopie się dalej, oczywiście.
Izabela jest bohaterką z krwi i kości, ale na swojej drodze spotyka postaci równie interesujące, niespodziewanych sojuszników, jak i wrogów. Autorka ciekawie tutaj maluje relacje oraz jest konsekwentna w kreacji głównej bohaterki, która – przykładowo – mimo ograniczonego zaufania do pewnych osób jest gotowa im zawierzyć, bo bardziej niż na uprzedzeniach zależy jej na smokach (zresztą, przy okazji może tu sprzeciwić się oczekiwaniom społeczeństwa). Na dodatek, choć to ostatnia część, autorce wciąż nie brakuje wyobraźni i kreatywności, stale zaskakuje czytelnika – tutaj wspaniale wiąże całą serię, łącząc przebłyski z tomów na tematy tajemnic świata (choć tutaj muszę przyznać, że wciąż mają one potencjał do rozwoju), a jednocześnie nie zapomina o elementach kreacji świata już powstałej – choćby wiktoriańskich manier, politycznych zagwozdek, antropologicznych niuansów – wszystko jest tutaj na medal. I – jak w przypadku tomów poprzednich – i tutaj możemy liczyć na wspaniałe ilustracje – smoków, postaci, wydarzeń – a także mapkę i – w tym wypadku – przekrój górskiego krajobrazu. Ech, już za tą serią tęsknię!
Jeśli z mojej opowieści można wysunąć jakąś konkluzję (poza moją śmiercią, która jest jeszcze odległa, mam nadzieję), chyba taką, że najważniejsze nigdy się nie kończy. Chociaż te pamiętniki zawierają oczywiście historię mojego życia i kariery, mówią też o odkryciach: o ciekawości i badaniach, poznawaniu nie tylko biologii smoków, ale wielu innych dziedzin. Czerpię otuchę ze świadomości, że wielu będzie dalej rozwijać tę opowieść, odkrywać nowe tajemnice świata, w którym żyjemy, i używać tej wiedzy częściej, mam nadzieję, dla dobrych celów niż dla złych.
Tak więc oddaję to w twoje ręce, zacny czytelniku. Postaraj się to dobrze znieść.
Izabela, lady Trent
W sanktuarium skrzydeł to cudowne zakończenie przygody z Izabelą, której towarzyszyliśmy od dziecięcych fascynacji smokami, przez dziesiątki lat! Bardzo się z nią żyłam i jak wspomniałam we wstępie, to rozstanie jest dla mnie bolesne. Nie będzie więcej rozbijania polityczno-społecznego patriarchatu, nie będzie fascynujących smoczych badań, nie będzie złośliwej i zbzikowanej lady Trent – łezka się w oku kręci. Jeśli lubicie światy fantasy przyprawione postawami wiktoriańskimi, smokami, nauką, licznymi przygodami i kąśliwym humorem – polecam Wam z całego serca cały ten cykl! 💓
Nie miałam okazji poznać jeszcze tej serii książek. Ale recenzja mnie zaciekawiła, więc kto wie może się skuszę.
OdpowiedzUsuńOmg to ostatni tom, a ja pierwszy raz to widzę, autorki zupełnie nie kojarzę. Ale to juz bardzo mnie ciekawi. Zdecydowanie muszę nadrobić tą serię. Wasza recenzja tylko do tego zachęca. Dziękuję za recenzję i polecenie mi tego
OdpowiedzUsuńOstatni tom, a ja nie znam tej serii. Z drugiej strony to dobrze, bo nie lubię czytać serii "w kawałkach". Recenzja bardzo mnie zaciekawiła, a jeszcze ten tytuł - jestem nim zaintrygowana. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć te książki
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej autorki, ale recenzja intryguje. Rozejrzę się za pierwszym tomem, może wsiąknę przy czytaniu?
OdpowiedzUsuńTeraz można poznać lady Trent (Indianę Jones w spódnicy jak dla mnie). Jestem zaciekawiona tą serią, chociaż smoki jak do tej pory mnie omijały tym razem jestem chętna z nimi zapoznać się bliżej. Bardzo lubię 'fantasy przyprawione postawami wiktoriańskimi, smokami (tego nie wiem może za sprawą pisarki polubię), nauką, licznymi przygodami i kąśliwym humorem' piszę się na taka przygodę. Zapisuje na listę do przeczytania.
OdpowiedzUsuńMam na liście do przeczytania całą serię, a na półcę tylko jeden tom, środkowy chyba 😁 Kocham opowieści o smokach i takie bohaterki jak doktor Quinn, panna Fisher i jak się okazuje lady Trent ! Muszę przeczytać ❤
OdpowiedzUsuńZ jednej strony podzielam smutek recenzentki, a z drugiej pragnąc dostrzec światełko w tunelu, mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli przeczytać nową serię fantastycznych i równie fascynujących przygód innego bohatera.
OdpowiedzUsuńWracając do 'W sanktuarium skrzydeł" ogromnie cieszę się, że (chociaż to) ostatnia część serii, to jednak trzyma poziom, a nawet nad niego wzlatuje. Nowe pomysły, zaskakujące fakty i odkrycia,... i bohaterka stara, a jakby nowsza, dojrzalsza, ale nadal z wielką miłością i pasją do smoków. Cieszę się ( i troszkę smucę), że tak wspaniała, pełna przygód historia przede mną.
Piękna okładka i ilustracje. Sądząc po recenzji ostatni tom serii nie rozczaruje fanów twórczości marie Brennan. Trochę załuję,że nie gustuję w takich gatunkach bo zaprezentowana tu historia z pewnością jest ciekawa i pełna przygód.
OdpowiedzUsuńOd dziecka lubię czytać,lecz żadnej książki tej autorki nie poznałam. Ani w szkole ani w bibliotece,ani teraz w blogosferze. Najprawdopodniej dlatego,że choć świat fantasy za młodu,też czytałam,to jednak w trochę inną krainę czarów się zapuszczałam. Nie mniej jednak,jak spotkam lub dostanę coś z tej serii,to może pofrunę razem z tymi smokami na wyprawdę do ich krainy ☺ Bardzo dziękujemy za recenzję😘 B.B
OdpowiedzUsuńOstatnie tomy czytelniczych serii czy sag pozostawiają po sobie taką jedyną w swoim rodzaju nostalgię. Z jednej strony człowiek się cieszy z tego, że może poznać kontynuację losów bohaterów i zobaczyć, co jeszcze przygotował dla nich los, z drugiej zaś strony tę radość mąci fakt, że owo spotkanie jest zarazem rozstaniem. Przykre to niezmiernie, szczególnie w przypadku, gdy książkę się lubi i trudno pożegnać bohaterów, których się darzy sympatią. "Nic nie może jednak wiecznie trwać". Nie pozostaje wówczas nic innego, jak zawrzeć bliższą znajomość z serią innych książek.
OdpowiedzUsuńAleksandra Miczek