Autor: Graham Masterton
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Tytuł: Dom stu szeptów
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 15 września 2021
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10
Opis:
Autorska interpretacja opowieści o nawiedzonym domu.
Na smaganych wiatrem wrzosowiskach stare domostwo strzeże swych sekretów…
Allhallows Hall jest rozległą rezydencją w stylu Tudorów, położoną na ponurych i mglistych wrzosowiskach w Dartmoor. Niewielu miałoby odwagę, by tu osiąść. A jednak były naczelnik więzienia, Herbert Russell, zdecydował się na to bez wahania. Teraz, kiedy już nie żyje, posiadłość dziedziczą jego dzieci.
Choć ojciec od dawna był z nimi skłócony, wprowadzają się do pozostawionej im w spadku posiadłości. Tymczasem złowieszcza atmosfera wrzosowisk wdziera się do wszystkich pomieszczeń. Podłogi skrzypią, w tajemnych korytarzach odbija się echo, wiatr gwiżdże w kryjówkach przygotowanych niegdyś dla katolickich duchownych.
W dniu, w którym rodzina decyduje się opuścić Allhallows Hall i nigdy już tam nie wracać, we wnętrzu domu przepada bez wieści mały Timmy…
Czyżby w tych starych murach od wieków gnieździło się zło?
A może zło to jedynie wytwór ludzkiego umysłu?
Recenzja:
Wprost kocham klimat opowieści o nawiedzonych domostwach – szczególnie, gdy w grę wchodzi rozległa rezydencja w upiornym miejscu. Uwielbiam niepokój, który takie historie we mnie wywołują, a Dom stu szeptów Grahama Mastertona z powodzeniem wywołał we mnie trwogę, bo… właśnie o takim dworku mówi. Jak się zapewne domyślacie – atmosfera w tej powieści jest NIESAMOWITA!
We mgle Allhallows Hall wyglądał jeszcze bardziej złowieszczo niż zwykle. Z pojazdu na brukowany dziedziniec prowadziła kamienne sklepiona brama. Na środku dziedzińca stała fontanna z pozbawionym głowy cherubinem, pokrytym grubą warstwą czarnego mchu, a wzdłuż muru ciągnął się rząd wielkich ołowianych donic, gęsto zarośniętych suchą trawą i zwiędłymi chwastami.
Pierwszy rozdział przypomina bardziej prolog i już w nim kryje się złowroga tajemnica, zapowiedź przepysznej lektury. Wszystko zdaje się zapowiadać zagadkę iście kryminalną, przyprawioną grozą, ale im dalej w powieść, tym więcej w sercu czytelnika rodzi się niepewności. Muszę przyznać, że Dom stu szeptów jest doprawdy fenomenalną rozrywką dla miłośników mrocznych i pełnych wrażeń lektur, bo przy tej książce wyraźnie można poczuć dreszcze na plecach czy uścisk strachu w piersi. Na dodatek całość przyprawiona jest nie tylko lękiem, ale i pojawiają się weń nawiązania do istot iście fantastycznych, znanych z podań i legend, także druidyzmu i dawnych wierzeń, które kapitalnie uzupełniają treść – podobnie jak nawiązania choćby do twórczości Oscara Wilde’a. Jednak nie tylko one ogromnie przypadły mi do gustu…
- Ktoś tu jest – oznajmiła po chwili.
- To znaczy kto? Duch?
- Och, duchy są wszędzie wokół Sampford Spiney. Duszki, chochliki. Mówi o tym nasz słynny wiersz.
"(…) W Dartmoor od wieków żywią ubożęta,
Żle czyni gmin, gdy o tym nie pamięta."
Wybaczcie, że się powtórzę, ale naprawdę kocham klimat tej książki Grahama Mastertona. Wcześniejsze lubiłam i czytało mi się świetnie, ale ta to lektura równie przerażająca, co na swój sposób magiczna. I bardzo niepozorna! Ot, zaczyna się niczym kryminał, przechodzi do dramatu obyczajowego, by powoli przechodzić w przefantastyczny horror. Ciekawie są zarysowani weń także bohaterowie - wielu z nich jest równie tajemniczych, jak sama fabuła Domu stu szeptów. Same rozmowy (dialogi) z niektórymi są frapujące, potrafią brzmieć niedorzecznie, ale im dalej idziemy w treść, tym bardziej mamy wątpliwości, czy oby na pewno się nie pomylili. Książka jest stosunkowo nieprzewidywalna, dzięki czemu czyta się ją z zapartym tchem i choć potrafi być straszna… nie można jej odłożyć na bok ani na chwilę!
- (…) poradzę sobie z każdym duchem, który stanie na mojej drodze, łącznie z samym Władcą Much.
Dom stu szeptów stale trzyma w napięciu i będzie niebywałą gratką dla każdego miłośnika literatury grozy oraz twórczości Grahama Mastertona. To opowieść maksymalnie nawiedzona, mocno oddziałuje na wyobraźnię czytelnika, a wszystko to za sprawą niebanalnej atmosfery – niepewności, oczekiwania, obecności sił paranormalnych. Dawno nie czytałam tak zachwycającego horroru, bo ostatni rozdział tej książki to… SZTOS. Polecam z całego serca, idealna lektura na jesień! 🍁💓🍂
Chyba się nie skusze, ostatnio się boję ��czytać takie książki
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, choć później boję się wieczorami sama chodzić
OdpowiedzUsuńNie lubię się bać, więc nie mam zamiaru tego czytać
OdpowiedzUsuńOmijam horrory od jakiegoś czasu. Moja wyobraźnia lubi mi potem płatać figle.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką literatury grozy a już w szczególności 'nawiedzonych domostw' później mam niepokojące obrazy w głowie. „Dom stu szeptów” dla osób, które lubią się bać będzie to książka odpowiednia na razie nie dla mnie może kiedyś bo wydaje się świetną lekturą.
OdpowiedzUsuńMastertona czytałam coś kiedyś z biblioteki, jakiś tytuł z ogniem powiązany, Podpalacze czy jakoś tak. Wyznawcy ognia może...🤔 nie pamiętam 😅 ale ja horrorów nie czytam za często więc nie wiem czy bym odważyła się sięgnąć po tę nowość od niego, chyba że w dzień bym czytała i to słoneczny 😅
OdpowiedzUsuńKlimacik musi być, bo gdy czytałam opis, to już czułam, że to będzie mroczna historia. I czuję, że warto będzie zaplanować sobie tę pozycję na noc grozy książkoświrków. Oby tylko dotarła na czas. Już czuję tę gęsią skórkę na rękach, te ciarki przechodzące po plecach, te dreszcze obawy i jeżący się włos na głowie. Mam ochotę na chwilę zamieszkać w Domu stu szeptów.
OdpowiedzUsuńTa książka, to przy czytaniu,nawiedziła by mnie w snach i nie dawała spokoju i spania przez tydzień, dlatego za takie horry,to ja się nie biorę. Jednych ich czytanie bawi,a mnie przeraża. Bardzo dziękujemy za recenzję 😘B.B
OdpowiedzUsuń