Tytuł: Księżycowe
Miasto. Dom Nieba i Oddechu. Część 1
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 560
Ocena: 9/10
Opis:
Bryce Quinlan i Hunt
Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe
Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu.
Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.
Asteri do tej pory
dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę
narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i
ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem:
milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie
nigdy nie było ich specjalnością…
W krwistej, zmysłowej i pełnej akcji kontynuacji bestsellerowego Domu Ziemi i Krwi Sarah J. Maas snuje porywającą opowieść o świecie bliskim eksplozji oraz o jego mieszkańcach, którzy zrobią wszystko, aby go ocalić.
Recenzja:
Książki Maas są dla mnie już pewniakiem. Mimo że zdarzają się w nich lepsze i gorsze momenty, zawsze jestem pewna, że będę się przy nich dobrze bawić i że historia opisana przez autorkę mnie pochłonie. Na kontynuację Księżycowego miasta czekałam z ogromną niecierpliwością, więc gdy tylko pojawiła się możliwość przeczytania, od razu z niej skorzystałam. I znów przepadłam!
Dlaczego? Bo powrót do tego świata był naprawdę świetny. Klimat stworzony przez autorkę ulatuje z każdej strony, dzięki czemu w akcję wkręcamy się od samego początku. Wracamy do Bryce i Hunta, którzy po wydarzeniach z poprzedniego tomu starają się normalnie żyć, skupić na sobie i swoich obowiązkach, z niczym się nie spieszyć. Tyle że w ich rzeczywistości, z ich mocami i z tym, co zrobili, nie mogą tak po prostu zostać uznani za zwyczajnych. Pojawiają się nowe problemy, stare rany zostają rozdrapane, a to zaledwie wierzchołek góry lodowej, która na nich czeka… Jak poradzą sobie z tym, co nadchodzi?
Jak to u Maas – raz z humorem, innym razem brutalnie, krwawo i bez litości. W pierwszym tomie Domu Nieba i Oddechu mamy wartką akcję oraz nowe intrygi, w które zostajemy wciągnięci już od początku. Kibicujemy bohaterom, chcemy się dowiedzieć, w co dokładnie zostali wplątani i jak albo czy w ogóle mogą się z tego wyplątać. Autorka nie oszczędza ani postaci, ani czytelnika, bo wrzuca nas w wydarzenia jak zwykle bez przygotowania, a my możemy jedynie dać się oczarować snutej przez nią historii.
A ta wywołała we mnie bardzo wiele emocji – już w prologu byłam mocno poruszona, potem wiele wydarzeń wywołało u mnie uśmiech, rumieńce albo złość i niedowierzanie. Właśnie to uwielbiam w książkach Maas – zawsze podczas czytania towarzyszy mi tyle przeróżnych uczuć, że po lekturze sama nie wiem, jak się nazywam. W dodatku w tym tomie pojawiają się także nowe postacie, które intrygują już od pierwszej wzmianki, jest mnóstwo nawiązań do przeszłości bohaterów, ale także mnóstwo nowych wątków. Im dalej w tekst, tym bardziej chcemy dowiedzieć się, jak to wszystko zostanie rozwiązane. A chociaż ten tom nie kończy się cliffhangerem, i tak ostrzegam: najlepiej miejcie pod ręką od razu drugi, żeby nie musieć przerywać czytania i zastanawiać się, co stanie się za chwilę!
Czy polecam? Jeśli jeszcze się nie domyśliliście, to jasne, że tak. Kocham
tę książkę, jej złożoność, jej tajemniczość, połączenie lekkich wątków z tymi
poważniejszymi, ukazanie rozwijającej się miłości, przyjaźni i dopiero zawiązywanych
nowych znajomości. Maas ponownie skradła mi kilka godzin z życia, w dodatku zapewniła
jazdę rollercoasterem – bez trzymanki, bez asekuracji i bez informowania, że na
końcu przygotowała przepaść zwaną kacem książkowym. W tym tomie mamy wszystko –
liczne zwroty akcji, momenty śmiechu, grozy i takie, które wywołają rumieńce.
Do ulubionych bohaterów z poprzedniego tomu dołączają tu nowi, pojawiają się
kolejne intrygi i szokujące wydarzenia, które nie pozwalają po prostu tej
książki odłożyć. Dlatego polecam z całego serca. Przygotujcie się na tę książkę,
dajcie się jej pochłonąć, bo w drugiej części… Tam będzie działo się jeszcze
więcej! I za to tak bardzo ją kocham!
Pisarka umie tworzyć rozbudowane, szczegółowe światy (mi niestety nieprędko jest żeby je poznać). "Dom Nieba i Oddechu" przyciąga fabułą, intrygami a także relacjami między bohaterami. Zapowiada się na świetną przygodę z zwrotami akcji. Na tą chwilę sobie odpuszczam może kiedyś.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię pióro autorki, uwielbiam Dowry, ta seria przede mną 😉
OdpowiedzUsuńNie znam pióra tej autorki, choć mam pierwszy i ostatni tom innej serii jej pióra, może kiedyś sięgnę i po te dwory, którymi tak zachwyca się tylu czytelników 😁
OdpowiedzUsuńGratulacje patronatu 😘Na razie na poznanie i odwiedzenie księżycowego miasta nie mam ochoty. W takie czytelnicze podróże się nie wybieram. Bardzo dziękujemy za świetną recenzję 😘 B.B
OdpowiedzUsuńCzekam bardzo na drugą część
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak pisałam stosunkowo niedawno, przy okazji poprzedniej powieści tej autorki, że sięgnę po pozycje od Sarah J. Maas, po pierwszą jej serię. Czas mija, a ja jeszcze do tego nie doszłam... Chociaż? Wydaje mi się, że parę stron przeczytałam, tylko deadline biblioteczny się zbliżał i musiałam ją oddać. Wciąż pamiętam, co to było.
OdpowiedzUsuńTe charakterystyczne jej okładki... Dobrze, że książka trzyma poziom. W ogóle, co nie wyda, trzyma poziom. To dobrze świadczy o tej autorce. Tym bardziej umacniam sie w przekonaniu, że kiedyś dorwę jej pozycje.
Gratuluję -> PS <3 To się ceni!
Gratuluję patronatu. Bardzo interesująca recenzja. Kiedyś chętnie czytałam takie książki. Chyba czas do nich wrócić
OdpowiedzUsuń