piątek, 10 czerwca 2022

FortunateEm - "Amethyst. Of course, Sir"

Autor: FortunateEm

Tytuł: Amethyst. Of course, Sir

Wydawnictwo: EditioRed

Data wydania: 2022

Ilość stron: 488

Ocena: ???

Opis:

Czy cena za wolność może być za wysoka?
Verina Berry, przez przyjaciół zwana Rin, od dwudziestu jeden lat - czyli odkąd pamięta - ma tylko jedno marzenie. Chce uciec. Uciec od uzależnionych od hazardu rodziców, uciec z domu, w którym poznała jedynie przemoc i poniżenie, uciec od ciągłego stresu, przez który wpadła w poważne problemy zdrowotne. Są chwile, kiedy myśli, że zrobiłaby absolutnie wszystko, by wyrwać się ze swojego dotychczasowego życia... I właśnie w takiej chwili los mówi do Rin: sprawdzam.

Przystojnym wysłannikiem przeznaczenia jest Zena - fascynujący, choć z całą pewnością niebezpieczny mężczyzna. Jego oferta jest prosta: zabierze Verinę z domu, da jej mieszkanie, pieniądze, raz na zawsze uwolni ją od rodzinnego koszmaru, ale w zamian chce wszystkiego. Dosłownie. Rin ma być jego. Oddać siebie całą, serce, duszę... i ciało. Oszołomiona dziewczyna w pierwszej chwili jest zaszokowana i oburzona. W końcu od sześciu lat jest w związku. Wszystko jednak przestaje mieć dla niej znaczenie, gdy po powrocie do domu po raz kolejny staje się ofiarą przemocy.

Czy Rin rzeczywiście poświęci dla wolności tak wiele? A jeśli tak, to jak smakować będzie wolność zdobyta w ten sposób?

Recenzja:

Mam problem - nie wiem, jak ocenić tę książkę. Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony sam pomysł ogólnie był całkiem fajny (chociaż nie we wszystkich momentach dobrze wykorzystany), a główną bohaterkę dało się polubić... ALE... no właśnie. Jest sporo różnych "ale", o których zaraz więcej opowiem!

Verina jest dziewczyną, której rodzice nie kochają - mówiąc delikatnie - a wszystko, co od niej chcą, to pieniądze, na przykład na spłatę długów hazardowych. W międzyczasie, mimo iż Verina zaharowuje się prawie na śmierć, ojciec stosuje wobec niej przemoc: bo wie, że wtedy dziewczyna da mu wszystko, czego tylko chce.

Oczywiście nie jest to takie oczywiste - Verina nauczyła się już, jak częściowo zaoszczędzić zarobione pieniądze - a jej marzeniem jest wyprowadzka: jak najdalej od toksycznej rodziny. Od dłuższego czasu pomoc oferuję Verinie jej dziewczyna - Caroline, ale główna bohaterka nie przyjmuje jej pomocy: bo wie, że w domu Caroline będą jej szukać. I mimo iż Verina ma już prawie dwadzieścia dwa lata, boi się tego, że będzie musiała posłusznie wrócić z nimi do domu rodzinnego. 

Gdy jednak główna bohaterka dostaje propozycję - od faceta - chociaż wcześniej nie sądziła nawet, iż mężczyźni ją pociągają - w której to ma spełniać wszystkie zachcianki Zeno, być na wszystkie jego skinienia: także pod kątem seksualnym, Verina postanawia skorzystać z tej oferty: bo w zamian za to Zeno oferuje jej mieszkanie, luksusy i opiekę... Oczywiście Caroline o tym nie wie... Ale to dopiero początek lawiny wydarzeń, która rozgrywa się na kartach "Amethyst. Of course, Sir".

Moim największym zastrzeżeniem jest to, jak jest przedstawiona cukrzyca - sama choruję na cukrzycę typu 1: od siódmego roku życia - i bardzo nie lubię tego, gdy ktoś przedstawia to wszystko "po łebkach" - bez większego wgłębiania się w temat: przez co później większość osób nie wie, czy gdy mam niski cukier, powinna mi dać insulinę czy sok. Tu może nie było to aż tak drastyczne - jakaś bardzo podstawowa wiedza była: ale dalej była ona znikoma, patrząc na to, jak rozbudowane jest to schorzenie: i jak wiele czynności trzeba wykonać, żeby chociażby napić się kawy z mlekiem kokosowym! 

Natomiast dużym plusem - już na samym początku - była kwestia poszukiwania własnej tożsamości i orientacji. Nie zostało to według mnie przedstawione w sposób, który byłby dla mnie akceptowalny moralnie, ale uważam, że takie wątki powinny pojawiać się częściej - nie tylko w filmach, ale także w książkach i ogólnie: w szeroko pojętej kulturze. 

Zakończenie także jest całkiem fajne - chociaż według mnie mogłoby być ciut dłuższe: żeby bardziej zbudować napięcie i aby emocje mogły eskalować. Natomiast patrząc na to, że ta pozycja ma blisko pięćset stron (malutką czcionką, prawie bez marginesów - pod względem technicznym koszmarnie się to czyta!), a jest dopiero tomem pierwszym... No cóż, nie jestem pewna, czy sięgnę po tom drugi - muszę się zastanowić, a przede wszystkim muszę w końcu spuścić trochę pary: bo jestem tuż po przeczytaniu i mam wrażenie, że w mojej głowie kotłuje się teraz za dużo myśli. 

Także ten, jestem rozdarta - i nie wiem, co mam myśleć. Dlatego nie wystawiam oceny, bo chociaż widzę dużo plusów - to widzę też sporo minusów, jak chociażby brak zredagowanego zdania: "Serce waliło mi w przełyku" (strona 11). Takich wpadek niestety było więcej - także ta książka mnie ani nie ziębi, ani nie grzeje: mówiąc w skrócie - do mojego życia nie wniosła za sobą nic, pewnie łatwo o niej zapomnę, ale bez wątpienia potencjał pod względem pomysłu był spory (tylko w dużej mierze nie został on wykorzystany).

Autorce życzę jednak wszystkiego dobrego i trzymam kciuki za dalszy rozwój jej kariery - bo widzę, że nie zwalnia tempa: więc z każdą kolejną wydaną powieścią powinno być lepiej, nie? W końcu praktyka czyni mistrza!

6 komentarzy:

  1. Na razie nie mam w planie, ale kto wie co będzie jutro😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam mieszane uczucia w stosunku do "Amethyst. Of course, Sir". Na razie książka w zawieszeniu może kiedyś zapoznam się z nią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dla mnie, pierwszy raz widzę ten tytuł. 😅

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie planuję narazie. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niewolnica seksualna? Nie, to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie sądzę,aby ta książka przypadła mi do gustu. Daruję sobie lekturę tej powieści.

    OdpowiedzUsuń