piątek, 9 września 2022

Jamie McGuire - "Chodząca katastrofa"

Autor: Jamie McGuire

Tytuł: Chodząca katastrofa

Wydawnictwo: Albatros

Data wydania: 2022

Ilość stron: 496

Ocena: 5/10


Opis:

Historia trudnej miłości i namiętności, pojawiających się na przekór zdrowemu rozsądkowi.

Abby marzy o ustabilizowanej przyszłości. Travis uosabia wszystko to, od czego Abby chce uciec. A jednak dziewczyna godzi się na proponowany przez niego zakład. Czego boi się bardziej? Wygranej czy przegranej? I czego tak naprawdę chce on? Travis Maddox, wytatuowany twardziel, biorący udział w nielegalnych walkach i zmieniający dziewczyny jak rękawiczki. Wychowany przez ojca wdowca, wśród licznych braci, doskonale pamięta czego przed śmiercią starała się go nauczyć matka: kochać mocno i walczyć jeszcze mocniej. Każda historia ma dwie strony. Znamy już opowieść Abby. Teraz nadszedł czas, aby zobaczyć tę samą historię, ale widzianą oczami Travisa.


Recenzja:

Czytając pierwszy tom - "Piękna katastrofa", który ma praktycznie identyczną fabułę (bo zwykle bohaterowie byli jednak razem - a scen, gdzie byli osobno, nie było wcale aż tak dużo) - mamy już wiedzę na temat tego, jak to się wszystko potoczy: i jak się to skończy.

Tyle, że nie do końca. Od razu na wstępie powiem, że w tym tomie zakończenie jest rozbudowane - i przenosimy się w przyszłość, gdzie Abby i Travis są ze sobą już od jedenastu lat. Nieźle, nie? Ogólnie to zdecydowanie lepsze zakończenie od tego, co zaserwowano nam w tomie pierwszy, bez wątpienia.

Wracając jednak do fabuły - tę historię poznajemy z perspektywy Travisa, a w "Pięknej katastrofie" - z perspektywy Abby. 

Travis nauczył się od umierającej majtki, że o miłość trzeba walczyć - i że jak znajdzie się już swojego gołąbka wśród stada harpii, które nie są nic warte, to warto walczyć na wszystkie sposoby, żeby tę miłość uratować i utrzymać na zawsze. 

Tyle, że Travis jest lekkomyślny, czasem agresywny, a na dodatek - zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Bez wątpienia nie dla niego są związki: przynajmniej dopóki po nielegalnej walce nie dostrzega Abby - dziewczyny, która od razu mąci mu w głowie! 

Zdobycie Abby nie będzie jednak dla Travisa łatwym wyzwaniem - szczególnie, że Abby właściwie nie do końca chciałaby się z nim zadawać, a co dopiero pójść z nim do łóżka. Tyle, że główny bohater ma swoje sposoby, żeby sprawić, aby Abby zaczęła patrzeć na niego z sympatią... 

Mimo wszystko "Chodząca katastrofa" i tak podobała mi się bardziej od "Pięknej katastrofy" - głównie z powodu tego, że Travis mimo wszystko był stały w uczuciach i nie miał jakby dwóch różnych osobowości, które by mówiły: "bądź z Abby" oraz "nie bądź z Abby". 

Tak czy siak nie jest to jednak według mnie literatura jakiś wysokich lotów. Przeczytałam tę książkę głównie dlatego, że pewnie twórcy też będą po części na niej bazować, gdy już będą tworzyć ekranizację (przewidzianą na rok 2023). 

Mówiąc w skrócie: ani mnie ta książka nie grzeje, ani nie mrozi. Jest przeciętna - i chociaż wiele osób ma w stosunku ochy i achy, dla mnie za dużo tam takiego uzależnienia od siebie, toksycznej wręcz relacji i innych nielegalnych dodatków, gdzie walki za pieniądze stanowią tylko mały ułamek tego wszystkiego. 

Podsumowując: jeśli tylko macie ochotę - sięgnijcie. Jeśli jednak możecie wybrać coś ciekawszego: nie krępujcie się, sięgajcie po pozycje, które bardziej do Was przemawiają.

Gusta są różne, ale mnie książka Jamie McGuire nie była w stanie porwać i zachwycić. A szkoda, bo potencjał był całkiem niezły... 


4 komentarze:

  1. Kolejna część? Ale szybko... Tak, wciąż nie lubię tego gościa i ciągle nie ciągnie mnie do romansów tego typu. Są strasznie oderwane od rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię czytać historie które poznaliśmy oczami bohaterki teraz są przedstawione w punktu widzenia bohatera. Takie uzupełnienie opowieści. "Chodząca katastrofa" wydaje się lepszą lekturą niż tom 1. Nie planowałam czytać teraz się zastanawiam. Czas pokaże.
    P.S. Iwi 'Travis nauczył się od umierającej majtki' chyba matki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stale podkreślam, że współczesne romanse mnie nie pociągają, a okładki z roznegliżowanymi facetami w wypracowaną klatą wręcz mnie odrzucają. Nie będę jednak ukrywać, ze okładka "Chodzącej katastrofy" nie zdążyła tego zrobić. Dlaczego? Po prostu urzekł mnie, naprawdę mnie urzekł, ten błękitny motyl. Taki letni ci on, ciepły. Zupełnie jak wakacyjne niebo. Gdyby nie fakt, że zawartość tych okładek to zupełnie nie moja czytelnicza bajka, to jeszcze chwyciłabym tę książkę w ręce! No i proszę bardzo, ileż to potrafi zdziałać jeden detal na okładce! Nie bez powodu mówi się, ze diabeł tkwi w szczegółach.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dla mnie ten tytuł, po przeczytaniu recenzji jakoś nie czuję się przekonana do tego tytułu 😒

    OdpowiedzUsuń