poniedziałek, 10 października 2022

Zoraida Córdova - "Dziedzictwo Orquidei Diviny"

Autor: Zoraida Córdova
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Tytuł: Dziedzictwo Orquidei Diviny
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 28 września 2022
Liczba stron: 418
Ocena: 9/10

Opis:

Montoyowie są przyzwyczajeni do życia bez zadawania zbędnych pytań. Wiedzą, że lepiej nie dociekać, dlaczego spiżarnia jest zawsze pełna albo dlaczego nestorka ich rodu nigdy nie opuszcza swojego domu. Kiedy babka Orquídea Divina zaprasza ich na swój pogrzeb i po odbiór spadku, mają cichą nadzieję, że w końcu poznają tajemnice, których tak uparcie strzegła przez całe swoje życie. Zamiast tego Orquídea zamienia się w drzewo ceiba, pozostawiając swoim bliskim więcej pytań niż odpowiedzi.
Siedem lat później jej dary objawiają się na różne sposoby Marimar, Reyowi i Rhiannon, dając im nieoczekiwane błogosławieństwa i moce. Wkrótce jednak ktoś potajemnie zaczyna badać drzewo genealogiczne rodu Montoya, łamiąc jego gałęzie jedna po drugiej, by zniszczyć linię rodową Orquídei. Jej potomkowie, zdeterminowani, by ocalić to, co pozostało z ich rodziny, i odkryć prawdę kryjącą się za ich dziedzictwem, wyruszają w podróż do Ekwadoru – miejsca, gdzie Orquídea pogrzebała swoje tajemnice i złamane obietnice, i nigdy nie oglądała się za siebie.

Recenzja:

Za każdym razem, gdy sięgam po literatura latynoamerykańską, zostaję mile zaskoczona – i coś mi podpowiadało, jakieś cudaczne przeczucie, że nie inaczej będzie i w przypadku Dziedzictwa Orquidei Diviny. Intuicja mnie nie zawiodła, bo dla tej powieści przepadłam całkowicie – jest piękna, oniryczna, magiczna i cudownie otulajaca, a przy tym absolutnie nieoczywista i na cudownie... osobliwa. Wystarczy zapoznać się z jej opisem, aby zrozumieć, co mam na myśli.

Przez wiele poranków była tam tylko goła ziemia. Któregoś dnia jednak niespodziewanie pojawił się dom, a w nim kobieta, jej mąż i kogut.

Powieść Zoraidi Córdovej przepełniona jest elementami fantastycznymi – wykraczającym zdecydowanie poza określenie „realizm magiczny”. Wiele dzieje się w niej cudowności i tajemniczych zdarzeń, a bohaterowie zostają obdarowani darami, którymi są między innymi nietuzinkowe moce. Dodatkowo całość rozpoczyna się niczym baśń, a i w dalszych fragmentach ją przypomina – nawet nazwy rozdziałów są nietuzinkowe. Kobieta i dom, którego nigdy nie było, Dziewczynka, która dorastała na powietrzu, Pielgrzymka do czterech rzek – czyż nie brzmią one niecodziennie i bajkowo? W klimacie tej książki można zakochać się od pierwszych stron, a i napisana jest pięknym, zwiewnym językiem, który również przywiązuje czytelnika do lektury. Ciężko się od niej oderwać, bo wszystko jest w niej magiczne (wybaczcie, że powtarzam to słowo, ale ono najlepiej określa tę powieść) – przedstawianie bohaterów i tkanie barwnych opisów, inspirujące zaczerpnięcia z południowoamerykańskiego folkloru, legend i kultury, sposób wplątywania zmyślnych i wartych refleksji metafor oraz... przekazywanie prawdziwych emocji, bo i ich tu nie brakuje.

Nadejdzie czas, gdy przeszłość ją doścignie, by spłaciła dług zaciągnięty u wszechświata. Ale zanim do tego dojdzie, czeka ją bardzo długie życie.

Zakochałam się także w tym, w jaki sposób Zoraida Córdova ukazuje tutaj rodzinę – jej siłę oraz lojalność, którą wyraźnie widać mimo różnic, mimo sekretów i mimo innych przeszkód. Wręcz można powiedzieć, że to cudownie zarysowany wielopokoleniowy dramat rodzinny, który przenosi nasz w czasie i ukazuje nam niesamowite życie tytułowej bohaterki, pełne trudnych decyzji i wyzwań, tragedii i niesprawiedliwości, a także przybliża nam życie jej potomków – ich problemów, motywacji, misji uratowania rodziny. Chwilami nieco niełatwo odnaleźć się w tych zwrotach, autorka też nie wszystkie nieścisłości tu wyjaśnia, niemniej absolutnie nie przeszkadzało mi to w czerpaniu przyjemności z tej lektury. Jak wspomniałam wcześniej – już kilka razy – ta książka ma w sobie najprawdziwszą magię.

(...) Te zgromadzenia przypominały jej jednak o ludziach których brakowało. Których obecności sobie życzyła, za którymi tęskniła i o których zapominała, a potem znów pragnęła, aby przybyli.

Dziedzictwo Orquidei Diviny to fenomenalna opowieść o rodzinie, pamięci oraz traumach, która podróżują przez kolejne pokolenia. Jest to jedna z tych książek, które z całą pewnością pozostanie ze mną na dłużej, bo... o tej historii niełatwo zapomnieć. Jeśli szukacie komfortowej lektury, z pogranicza jawy i snu, przepełnionej zarówno cudami, jak i smutkami – zakochacie się w tym tytule. Polecam z całego serca!

7 komentarzy:

  1. Kultura, wierzenia południowoamerykańskie są dla mnie nie tak znane jak europejskie, otóż wzbudzają fascynację. "Dziedzictwo Orquidei Diviny" przyciąga wzrok a także urzeka baśniowością. Fabuła nieprzeciętna, bohaterowie pełni tajemnic do tego jest to opowieść o sile, więzi jaka łączy rodzinę. Z chęcią zapoznam się z książką Zoraidy Córdovej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Na pewno ciekawa fabuła. Drzewo genealogiczne traktowane wprost. Chociaż trochę mi się ta animacja "Enkanto" przypomniała. Tak szczerze to nie przypominam sobie, bym czytała w przeszłości literaturę latynoamerykańską. Coś tam może oglądałam z nią związanego, ale na pewno nie czytałam czegoś konkretnego. Będzie trzeba pomyśleć o tej pozycji, wydaje się naprawdę dobrym wyborem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna opinia. Ale narazie nie mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za recenzję. Książka zapowiada się ciekawie. Na razie nie mam jej w planach do przeczytania, ale zapisze sobie. Dziękuję za polecenie...

    OdpowiedzUsuń
  5. piękna okłdka, interesujący opis i wasza zachwalająca recenzja. Chętnie dam się jej skusić :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę jak Sierpień w hrabstwie Osage 🙃 Brzmi ciekawie i nieoczywiście, chętnie przeczytam jak nadarzy się okazja. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  7. Powieść zgoła odmienna od tych, jakie wyszły spod ręki Wydawnictwa Kobiecego, a które miałam w ręku. Fabuła faktycznie zaskakująca. Wydaje mi się jednak, ze trzeba ten fakt potraktować jako atut powieści, nie tylko tej, ale i innych o równie zaskakującej fabule. Tego zaskoczenia przecież czytelnik od książki oczekuje. Co to za przyjemność wziąć w rękę książkę i , mając wobec niej pewne oczekiwania, z takimi samymi wrażeniami ją zamknąć?
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń