Autor: Lucy Score
Tytuł: Nowy projekt Maggie
Wydawnictwo: Gorzka Czekolada [współpraca reklamowa z Woblink]
Data wydania: 2024
Ilość stron: 528
Ocena: 8/10
Opis:
Autorka bestsellera „New York Timesa”, "To, co zostaje w nas na zawsze", zaprasza na nowy, gorący romans, który rozkwitnie w małym miasteczku między Maggie, sensacją YouTube’a, specjalistką od renowacji domów, ściśle kierującą się w życiu wskazaniami kompasu moralnego, a Silasem, seksownym architektem krajobrazu, który obrał sobie za cel skruszenie otaczającego ją muru. Czy te przeciwieństwa mogą się przyciągnąć i podnieść temperaturę... ale nie na tyle, by wszystko strawił pożar?
Maggie przystępuje z pasją do kolejnego wyzwania. Uzbrojona jedynie w łóżko polowe i ekspres do kawy przyjeżdża do maleńkiego Kinship w Idaho, żeby odrestaurować zrujnowaną wiktoriańską kamienicę. Przygotowała już listy zadań, rozrysowała plany i zorganizowała zespół fachowców. Jedyne, na co na pewno nie przeznaczyła czasu, to pociągający, wyluzowany architekt krajobrazu Silas. A on tymczasem wznosi się w sztuce flirtu na nowe, nieznane dotąd wyżyny. I wytrwale robi to nagi od pasa w górę... a czasami nawet w dół. Może jednak przelotny romansik dałoby się jakoś wcisnąć w harmonogram? Tylko czy Maggie naprawdę mogłaby osiąść w miejscu, skoro całą karierę zbudowała na tym, że jest nieodmiennie w ruchu?
Recenzja:
Zacznę może tak, że na tej stronie jest już dokładnie dziesięć recenzji książek tej autorki, ta jest jedenasta - a ja jestem totalnie zakochana w twórczości autorki i wcale się nie dziwię, że jest ona jest jedną z tych osób, które określają mianem twórczyń bestsellerów.
"Nowy projekt Maggie" to książka, którą chciałam przeczytać od dłuższego czasu, ale zawsze brakowało mi na to czasu. W sumie prawda jest taka, że skorzystałam w pełni z tego weekendu przedłużanego i zrobiłam wszystko, by go dobrze spędzić - a jedną z pierwszych rzeczy (za które jestem sobie ogromnie wdzięczna) było upewnienie się, że ten konkretny tytuł wylądował już na mojej półce na aplikacji Woblink. Dzięki temu, nawet jak wczorajszy dzień spędziłam przy basenie, nie musiałam się martwić o zachlapane wodą strony papieru - tylko mogłam w pełni poświęcić się przygodom Maggie!
Wróćmy jednak do zarysu fabuły!
Maggie przyjeżdża do różnych miejsc, żeby robić pełną renowację domu - nagrywa z tego filmiki, które potem są wstawiane na jej YouTube, który to subskrybuje blisko milion osób. Ostatecznie dom, w idealnym stanie - stanowiący dla kogoś dom marzeń zostaje sprzedany po bardzo wysokiej cenie, a główna bohaterka rusza dalej. Można powiedzieć, że nigdy nie ma wakacji, nigdy nie ma wolnego... a wszystkie jej rzeczy osobiste, których nie wozi ze sobą, trzyma w wynajętym magazynie. To swego rodzaju bezdomna nomadka, która nigdzie nie zapuściła swoich korzeni - a dla której jedyną bliską osobą jest podróżujący z nią były mąż, z którym się rozwiodła gdy okazało się, że jest gejem.
Teraz Maggie chce podjąć się kolejnego prawie nierealnego projektu. Ma ochotę na generalny remont budynku, który dosłownie ma kilkanaście sypialni i nawet fontannę - tylko po to, by móc odrobinę cieszyć się historią tego miejsca, bo bardzo ją to urzekło. Tyle, że kobieta nie jest w stanie pracować sama - i już po chwili szuka odpowiedniej ekipy, która mogłaby podjąć się z nią walki o lepszy stan budynku i terenu wokół niego. Okazuje się, że Silas - lokalny czaruś, który doskonale zna się na swojej robocie, szybko zyskuje względy Maggie z powodu tego, że on także widzi coś, co jest nieuchwytne dla oka: wspaniałą wizję przyszłości.
Trudno powiedzieć, czy Maggie wybrała ekipę Silasa bardziej z powodu tego, że jest przystojny i dobrze wygląda na nagrywanych filmikach czy z powodu tego, że nawet posprzątał po tym, gdy na werandę domu do remontu, w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej, zwymiotował na nią jego pies. Mówiąc jednak w skrócie: totalnie mnie to nie obchodzi, bo Silas: w stylu słodziaka z sąsiedztwa totalnie od samego początku zyskał moją sympatię - i kibicowałam mu już do samego końca.
"Nowy projekt Maggie" to nie tylko kwestia problemów natury relacyjnej czy opowieść o tym, jak Maggie remontuje dom. To połączenie różnych wątków, w tym tajemnicy sprzed lat (dosłownie opartej o kradzież złota), chęci zmiany swojego życia i zastanawianie się nad tym, co właściwie przynosi szczęście i co jest w stanie zostać z nami na dłużej.
Lucy Score po raz kolejny udowodniła, że umie tworzyć doskonałe historie, w których idealnie równoważy się kwestia opisów emocji i bardziej pikantnych scen. Do tego wszystkiego stworzyła bohaterów z krwi i kości, a ja momentami odnosiłam wrażenie, że w sumie to mi szkoda, że nie jestem w stanie obejrzeć filmików na YouTube z całego tego przedsięwzięcia, bo było to tak fantastycznie opisane, że doskonale odczuwałam cały klimat.
Nie wiem czy to moja ulubiona powieść od tej pisarki, ale wychodzę z założenia, że niewiele jej brakuje do tego, by stać się moją ulubioną. Bez wątpienia jeszcze sięgnę w najbliższym czasie po inne tytuły od tej autorki, bo nie wszystkie, które ukazały się w Polsce, miałam okazję przeczytać, a jestem ciekawa, czy któraś z nich jakoś bardziej zwali mnie z nóg.
Jeśli doceniacie opowieści rodem z filmowych komedii romantycznych, małomiasteczkowy klimat i bogate tło bohaterów drugoplanowych i trzecioplanowych, to serdecznie zachęcam do czytania.
Myślę sobie, że moja sobota była idealnie odprężająca i relaksująca właśnie dzięki tej książce - polecam Wam ją więc bez wahania! Bierzcie i czytajcie ją wszyscy, jeśli tylko nie znacie jeszcze tej opowieści!
Lubie książki Lucy Score i tą chętnie przeczytam 🥰
OdpowiedzUsuńNa dzień dzisiejszy nie mam jej w planach, ale opinia ciekawa
OdpowiedzUsuńW ogóle nie kojarzę 10 pozycji czy 20. Zupełnie nie mój rejon rozpoznawczy lektur, ja tu lubię inne tytuły. Zupełnie się nie znam na tym gatunku. Pod względem treści bardziej by mnie denerwowało niż satysfakcjonowało. Nie moja bajka, kompletne.
OdpowiedzUsuń