piątek, 3 października 2025

Daria Kwiecińska - "Akademia Holborn. Kły"

Autor: Daria Kwiecińska

Tytuł: Akademia Holborn. Kły

Wydawnictwo: Zysk i S-ka [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2025

Ilość stron: 392

Ocena: 2.5/10


Opis:

Jest tylko jeden sposób, by odzyskać utraconą moc i nie zostać zwykłą śmiertelniczką…

Sora, wychowana na opowieściach o bajkowych zamkach i księżniczkach, ma nadzieję, że jej życie na belgijskim dworze królewskim – w siedzibie jej klanu – będzie wyglądało równie wspaniale. Jednak w świecie, w którym liczą się przede wszystkim pradawne obyczaje wampirów oraz ich magiczna moc, przez rodzinę jest uważana za czarną owcę.

Zostaje wysłana do Akademii Holborn na surowej północy, gdzie ma pobierać nauki, a przede wszystkim poznać swojego przyszłego partnera. W tym miejscu pełnym potężnych wampirów oraz innych magicznych istot znajduje nowych przyjaciół i wrogów. Musi jednak przed wszystkimi ukrywać swój największy sekret: to, że nie włada już rodową mocą i wisi nad nią widmo przekształcenia się w zwykłą śmiertelniczkę. Na dodatek trafia w sam środek konfliktu dwóch zwaśnionych klanów i jeden zły krok może ją kosztować bardzo dużo…


Recenzja:

Pomysł wydawał się fajny. Opis niewiarygodnie kusił, okładka jest świetna, a w internecie sporo pochlebnych opinii. Nie wiem jednak czy to nie kwestia tego, że nie do końca jestem grupą docelową - nie jestem jakaś bardzo stara i często zaczytuje się w młodzieżówkach, ale okazuje się, że głupoty głównej bohaterki "Akademia Holborn. Kły" nie byłam w stanie zdzierżyć - przez co spora część historii ogromnie mnie frustrowała, do czego jeszcze wrócę.

Sora przez całe życie była zamknięta niczym w złotej klatce, nikt nie chciał wydać na jaw prawdy, że bliżej jej do zwykłej śmiertelniczki niż członka bardzo potężnego klanu wampirów, który powinien władać dwoma mocami. Gdy Sora zaczyna być bardziej uciążliwością niż kimś, kto się może przydać - rodzina ją dosłownie wydziedzicza i odsyła do najbardziej sławnej akademii dla istot paranormalnych, w której kształcą się także inne wampiry ze znakomitych rodów.

Co ciekawe: Sora do Akademii Holborn w pewien sposób jedzie obiecana: i to komuś bardzo wysoko postawionemu, z potężnymi koneksjami rodowymi. Nie do końca według mnie miało to sens, skoro mogli chcieć wydać za niego kogoś innego - kogo nie wydziedziczyli - ale według mnie to miał być ten doskonały punkt wyjścia do rozwinięcia trójkąta miłosnego, który później się pojawia (wiem, że nie wszyscy lubią ten motyw, chociaż lata temu był chyba wpychany wszędzie, gdzie się tylko dało - więc lojalnie ostrzegam, że tutaj idzie to w tym kierunku).

Jak domyślacie się po opisie - bycie w środku konfliktu dwóch zwaśnionych wampirzych rodów po części może być związane z tym, że dla obu stron Sora mogłaby się wydawać cenna...

Wracając jednak stricte do Sory (bo uznajmy, że świat akademii to jednak jedna z lepiej opisanych i bardziej przemyślanych rzeczy w "Akademia Holborn. Kły") - nie jest według mnie sympatyczna, nie da się jej lubić, chociaż bardzo próbowałam. Bycie jednak na siłę sarkastyczną i ironiczną, tworzenie sobie wrogów bez wyraźnej potrzeby czy kwestia tego, że nie umiała zadbać o siebie nawet poprzez to, że wybaczała zdradzającym jej zaufanie sojusznikom... Cóż, chciałam jej dać szansę, ale było mnóstwo tak absurdalnych momentów, że zaczęłam się zastanawiać, jak ktokolwiek jest w stanie uznać Sorę za kogoś, z kim warto byłoby się związać nawet w platonicznej strefie przyjaźni.

Oczywiście zakończenie sugeruje kontynuację - i mam wrażenie, że wyjdą jakieś tajemnice dotyczące Sory, które przybliżą ją w kierunku swego rodzaju cudu i wyjątku niż czegokolwiek innego. Może się mylę, ale tak to wybrzmiało - i chociaż zapowiada się, że wydarzenia mogą być ciekawe, chyba jednak nie postanowię sięgnąć po kolejny tom: czuję się jednak zawiedziona tym, że potencjał nie został wykorzystany, bo bez wątpienia Daria Kwiecińska go ma. Widać, że potrafi łączyć nieoczywiste wątki, motywy, a jej styl pisania jest całkiem przyjemny... Tylko warsztat pisarski wymaga jeszcze mnóstwa pracy i doszlifowania, chociażby po to, aby główna bohaterka bardziej dała się lubić, albo żeby zamiast nadmiernych opisów czynności (jak ogarnięcie ubrania na jakąś imprezę), bardziej skupić się na akcji dziejącej się podczas imprezy (bo czasem miałam wrażenie, że proporcje są zaburzone).

Rozumiem, że to powieść skierowana główne do młodzieży. I że przyczepiam się do rzeczy, które są istotne z perspektywy blisko trzydziestoletniej kobiety, ale okazuje się, że nie umiem patrzeć na "Akademia Holborn. Kły" inaczej niż jako tegoroczne rozczarowanie. I mam ogromny ból pewnej części ciała, bo wydaje mi się, że gdyby Daria Kwiecińska przed wydaniem usłyszała, że musi jeszcze trochę tę historię dopracować, to powracając z nową (poprawioną) wersją mogłaby mnie mile zaskoczyć. Tylko to wymagałoby dania autorce jakichś konkretnych wiadomości zwrotnych, aby wiedziała nad czym ma pracować, szczególnie pod kątem kreowania bohaterów i takiego bardziej sensownego i logicznego podejścia do fabuły i jej dynamiki.

Podsumowując: nie traktuję "Akademia Holborn. Kły" jako straty czasu, ale bez wątpienia będę o niej myśleć jako o książce, która nie wykorzystała swojego potencjału, bo w tym pomyśle drzemało mnóstwo możliwości. 

6 komentarzy:

  1. Szkoda, bo zapowiada się interesująco

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka wpadła mi w oko, ponieważ opis i okładka mi się spodobały. Szkoda, że jednak treść nie idzie w parze z resztą. Dziękuję za szczerą opinię. Na razie nie mam w planach tej książki czy serii..

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam w planach tej książki i dzięki za szczerą opinię

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale słabiutko wypadła. Nie mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie to kolejna "awtorka" z rodziny wydawcy. Żal. I to wydało Zysk S-ka?? Dramat. Już tekst na okładce zapowiada jakiś koszmar czytelniczy, ale przynajmniej miał swoje momenty.
    Ja pytam, jak to możliwe, że w XXI wieku ktoś o beznadziejneym warsztacie pisarskim (a raczej jego braku) wydaje książki? Kto to zatwierdza? Co bierze? Bo to niemożliwe, że ktoś podejmuje taką decyzję z siebie, kierując się dobrem czytelników. I do tego kolejna milionowa już pozycja, w której wszyscy marzą tylko o tym, by ta irytująca bohaterka w końcu się zabiła. Naprawdę, skąd to przyzwolenie? Jak to jest, że te postaci przy groźbie utraty życia dywagują o tym, jaką sukienkę włożą przez pół książki?? Żeby taka jedna się trafiła, to rozumiem, a autorzy kopiują złą serię. Masakra. Za chwilę nie będę miała co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja za wampirami w literaturze nie przepadam, a do tego taka niska nota to ja za "Akademia Holborn. Kły" podziękuję.

    OdpowiedzUsuń