Autor: Iwona Serej
Tytuł: Sabat Kocich Wiedźm
Wydawnictwo: Excalibur [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 400
Narracja: pierwszoosobowa (różne perspektywy)
Ocena: 3.5/10
Opis:
Recenzja:
To byłaby idealna młodzieżówka, gdyby autorka postanowiła stworzyć ją właśnie w taki sposób: że grupa docelowa to mniej więcej czternasty rok życia. Dodanie jednak nadmiaru dwuznaczności czy też scen z alkoholem jednak skutecznie sprawiło, że jednak to jest pozycja skierowana bardziej dla grupy młodych dorosłych. Tyle, że to był strzał w kolano - i zaraz wytłumaczę Wam dlaczego...
Po pierwsze: sam pomysł na uniwersum był naprawdę fajny, miało to wszystko duży potencjał. Gdy mamy grupę osiemnastolatków, którzy trafiają do magicznej akademii, by rozwijać swoje zdolności (zarówno te związane z sabatem, jak i ze zwykłymi, prozaicznymi przedmiotami lekcyjnymi) - i którzy na dodatek mają duży potencjał do tego, aby nawiązać więź z kotami, które to sprawiają, że u bohaterów mogą pojawić się dodatkowe zdolności (a co najmniej zwiększa im się liczba żyć), to mamy wrażenie, że to w sumie w literaturze jest coś nowego, jeszcze nie do końca opisanego i wyeksploatowanego.
Ale nagle gdy dowiadujemy się, że czterech współlokatorów (są oni jakby przypisani do jednego sabatu - nie są w stanie tego zmienić, ktoś ich losowo dobrał i kazał ze sobą zamieszkać, chociaż są trzy dziewczyny i jeden chłopak) ma potencjalnie największe zdolności od lat, a do tego skrywają tajemnice... Cóż, zaczyna się tu robić trochę tak, jakby mieli być oni lepsi od wszystkiego i wszystkich.
Patrząc na to, że animalsom coś zagraża - i Łowcy skutecznie ich eliminują od wielu lat, a prawdopodobnie jest jeszcze jakieś zagrożenie, o którym się nie mówi... Samowolka nie powinna być mile widziana.
Na dodatek mamy tu wrzucone cztery różne charaktery, które początkowo średnio za sobą przepadają i sobie ufają, no ale z racji mieszkania w jednym miejscu i bycia sabatem, wszystko się to zmienia - i chętnie razem wpadają w kłopoty. Tyle, że według mnie relacje nie rozwijały się w żaden większy sposób - brakowało mi w tym wszystkim większego wgłębienia się w psychikę bohaterów i lepszej umiejętności opisów emocji oraz uczuć. Nie czułam tego, że Nina, Alec, Mia czy Susannah tworzyli prawdziwe przyjaźnie. Wydawało się to takie sztuczne, naciągane...
Jako kropkę nad "i" mamy też kwestię innych animalsów - jakby związanych z wilkami, krukami, sowami czy wężami, których obecności do końca nie rozumiem, bo chociaż w pewnych momentach się pojawiały jakieś aspekty z tym związane, to myślę, że gdyby postawić tylko na koci sabat, wyszłoby to "Sabat Kocich Wiedźm" na dobre, bo byłoby mniej niuansów politycznych do opisania - a według mnie także nie wyszło to najlepiej. Co prawda wtedy nie byłoby motywu związku z góry skazanego na porażkę, ale to też dało się jakoś zrobić, trochę inaczej to wszystko serwując czytelnikowi.
"Sabat Kocich Wiedź" miał potencjał. Uważam też, że Iwona Serej jest naprawdę kreatywną autorką, która wiele może jeszcze pokazać i zaoferować. Tym razem stworzyła jednak przeciętniaka - i może nie jest to najgorsza książka, jaką czytałam w tym roku, ale definitywnie nie jest to jakaś powalająca mnie na łopatki opowieść.
Za to podkreślę, jak wielką robotę zrobiło tu Wydawnictwo Excalibur - wewnątrz jest mnóstwo ilustracji (nie ozdobników, po prostu rysunków!), które są zachwycająco piękne, a na zewnątrz książka (oprócz genialnej grafiki na okładce) ma także wypukłe zdobienia. Na dodatek z tego co wiem, można tę powieść dopaść w wersji z barwionymi brzegami. Mówiąc w skrócie: dopracowane jest wszystko do perfekcji.
I chociaż mnie treść nie zachwyciła, może z Wami będzie inaczej. Ja żałowałam, że to nie była jednak historia bardziej dostosowana do młodszej grupy czytelników. Myślę, że fani takich hitów jak WITCH czy Winx by się w tym mega odnaleźli. Także trochę szkoda, że nie potoczyło się to wszystko inaczej. Niemniej jednak: jeśli macie ochotę na bardziej kocią i magiczną pozycję, sięgnijcie sobie po "Sabat Kocich Wiedźm"!

Hehe, to tak wygląda, jakby autorka chciała kotkom oddać hołd. Nawet nie trzeba pytać, czy lubi koty.
OdpowiedzUsuńA tak całkiem serio - coś w tym jest. Mam wrażenie, że ci autorzy nie potrafią stworzyć książek dla dorosłych. Tym przydomkiem oznaczają tylko te książki, w których są używki lub sceny seksu. To tak się dzieje, gdy książkę może wydać każdy, bez jakiegokolwiek przygotowania - i najwyraźniej wsparcia mentalnego wydawnictw. Że oni nie wstydzą się wydawać czegoś takiego.
Dzisiejszy autorzy powinni pisać dla dzieci, ewentualnie dla młodzieży. Infantylne teksty, dziecięce opisy życia wewnętrznego postaci plus zwykle oderwana od rzeczywistości irytująca główna bohaterka. Po paru takich lekturach (a jest ich setka na rynku,trudno nie trafić) można mieć dość kobiet w ogóle... Lub samych autorek. Bardzo mało jest pisarzy, którzy starają się, myślą o czytelniku. Większość to ludzie z przypadku, chcący tylko dorobić.
Nie przeczytam, na pewno, nawet jeśli lubię koty i nazwisko chyba polskie.
Dziękuję za szczerą opinię. Po opisie miałam ochotę przeczytać tą książkę. Lubie magiczne Akademie. Jednak po tak niskiej opinii, chyba na razie się wstrzymam...kiedyś pewnie sięgnę po nią
OdpowiedzUsuńOj, nie spodziewałam się takiej oceny. Myślał, że będzie coś wow..
OdpowiedzUsuńJak narazie nie mam w planie i widac , że dobrze😅
OdpowiedzUsuń