sobota, 22 listopada 2025

Julie Johnson - "Tkająca wiatr"

Autor: Julie Johnson

Tytuł: Tkająca wiatr

Wydawnictwo: Zysk i S-ka [współpraca reklamowa]

Data wydania: 2025

Ilość stron: 544

Narracja: pierwszoosobowa

Ocena: 7,5/10 


Opis:

Jej przeznaczeniem jest burza, lecz burza szaleje również w jej sercu

Rozdarte wojną Anwyvn ogarnął strach przed plagą maegii. Półelfy tacy jak Rhya Fleetwood są zabijani na miejscu. Jednak jej egzekucję przerywa niespodziewany wybawca, jeszcze bardziej przerażający niż niedoszli zabójcy – tajemniczy dowódca Scythe. Uwięziona przez nowego wroga Rhya przemierza jałowe pustkowia Norlandii. W trakcie drogi będzie stopniowo odkrywać prawdę na temat swojego porywacza, zarazy, która pustoszy jej dom, a przede wszystkim – swojego przeznaczenia. Dziwny znak na jej piersi i umiejętność przywoływania wiatru oznaczają, że jest Reliktem, jedną z czterech dusz rozproszonych po Anwyvn, które mogą przywrócić równowagę maegii.

Jednak opanowanie tej mocy to nie wszystko. W jej sercu szaleje również inna burza – pragnienie mężczyzny, któremu tak boi się zaufać. Rhya musi dokonać wyboru: czy zdusić w sobie ten płomień miłości, czy dać mu się pochłonąć…

"Tkająca wiatr" to epicka opowieść o magii, miłości i starożytnej przepowiedni, która może uratować świat lub skazać go na zagładę.


Recenzja:

Od razu zaznaczę, że to jest pierwszy tom - mają być jeszcze inne. Według Goodreads jest jeszcze jeden (już wydany) - ale czy to jest już koniec tej historii, czy ma coś jeszcze się pojawić, tego nie wiem i obstawiam, że jest to bardzo uzależnione od tego, jak dużo zostanie wątków rozwiniętych i zakończonych w drugiej części. Nie mam też informacji kiedy kontynuacja historii Rhyi się w Polsce ukaże - ale mogę tylko mieć nadzieję, że jak najszybciej, bo bardzo mi się ta książka podobała, zacieram więc rączki na to, co tam się dalej jeszcze podzieje.

Rhya jest półelfem, który ucieka, by przeżyć. Odkąd zamordowali mężczyznę, który ją wychował, nie ma miejsca, w którym dziewczyna mogłaby być bezpieczna. Szczególnie, że teraz za posiadanie szpiczastych uszów grozi tylko i wyłącznie egzekucja, więc tropi ją wielu wojowników, dla których takie pościgi to główne źródło utrzymania...

Tyle, że Rhya nie zostaje stracona. Ratuje ją dowódca, dla którego potencjalnie miałaby być największym wrogiem - przy okazji morduje wszystkich, którzy polowali na dziewczynę. Wystarczyło tylko, aby dowiedział się, że Rhya ma dziwne znamię... Ona sama nie wie co ono oznacza, ale wydaje się, że dla dowódcy jest to coś na tyle ważnego i wyjątkowego, że postanawia zdradzić i ukatrupić swoich pobratymców.

Okazuje się, że losy Rhyi dopiero się zaczynają - i że jest jej pisane dużo więcej niż kiedykolwiek mogłoby się wydawać. Tyle, że zraniona, pokiereszowana dziewczyna może bardziej się tego wszystkiego obawiać i mimo tego iż zgrywa twardzielkę, w środku czuje się niepewnie i boi się, że kogoś zrani... Jak więc zakończy się ta cała historia? Tego musicie dowiedzieć się sami!

Dodam, że specjalnie omijam jak najwięcej wydarzeń i fabuły, żeby nie spojlerować. Uważam, że "Tkająca wiatr" najlepiej poznawać samemu, szczególnie, że to właśnie początek (tak do połowy tej historii) jest najlepszy i najlepiej napisany. Mam nadzieję, że gdy tylko zdecydujecie się na zapoznanie się z twórczością Julie Johnson, to zauroczycie się nią tak, jak ja.

"Tkająca wiatr" jest naprawdę dobrą książką. Polubiłam bohaterów, szczególnie główną bohaterkę, ale wydarzenie na zakończenie - gdzie nagle jest pewne przełamanie problemu, który rozgrywa się przez połowę historii - bardzo mnie zirytowało i sfrustrowało. To dosłownie wyglądało tak, jakby Julie Johnson nie wiedziała, jak ruszyć dalej z dynamiką akcji, więc trzeba było wprowadzić takie, a nie inne rozwiązanie. Nie chcę tu podawać konkretów, ale gdy przeczytacie tę książkę, będziecie wiedzieć o co mi chodzi, gwarantuję. Nie sądzę jednak, żeby nawet zakończenie, które rozwijało się trochę na siłę, było w stanie zmienić ogólny odbiór. Mojego nie zmieniło.

Twarda oprawa, barwione brzegi - to jest po prostu piękne wydanie, które może być prezentem dla samej siebie, jak i dla kogoś innego. To jedno z najlepszych romantasy, jakie czytałam w tym roku, nawet mimo niewielkich minusów, które oczywiście się pojawiły. Dynamika akcji, fajny pomysł na fabułę i sympatyczne postacie: jest to mieszanka, o której chce się czytać i od której nie chce się oderwać.

"Tkająca wiatr" według mnie jest jedną z lepszych książek, jakie miałam okazje ostatnio czytać. Skończenie w takim momencie sprawia, że bardzo nie mogę doczekać się kontynuacji - teraz niech tylko druga część jak najszybciej pojawi się na naszym polskim rynku wydawniczym.

Podsumowując: jak macie ochotę się dobrze bawić przy fajnej książce - sięgnijcie po "Tkająca wiatr"! Polecam z całego serca! I chociaż mam wrażenie, że moja dzisiejsza recenzja jest trochę chaotyczna, to tylko kwestia tego, że nie umiem znaleźć odpowiednich słów, aby w pełni wytłumaczyć, dlaczego ten tytuł tak bardzo mi się podoba. 

1 komentarz:

  1. Tym razem daruje sobie czytanie opinii, zobaczylam tylko ocenę😅🤭. Czeka już na półce i chce do niej podejść z pusta głową 😁. Liczę na genialna historie🥰🥰🥰

    OdpowiedzUsuń