Autor: Loreth Anne White
Tytuł: Pamiętnik mojej siostry
Wydawnictwo: Mando [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 432
Narracja: trzecioosobowa (różne perspektywy)
Gatunek: thriller
Ocena: 6,5/10
Opis:
Nic nie jest pogrzebane na zawsze
Gdy pod kaplicą w górach zostają znalezione ludzkie szczątki, nikt nie jest gotowy na to, aby poznać prawdę. Dowody zbrodni sugerują, że odkrycie to może być powiązane z trwającą od dziesięcioleci sprawą zaginionej Annalise Jansen. Detektyw wydziału zabójstw Jane Munro ma nadzieję, że rozwiązanie tej zagadki przyniesie rodzinie dziewczyny długo wyczekiwaną ulgę.
Tymczasem grupa przyjaciół jest coraz bardziej przerażona, że w końcu wyjdzie na jaw ich straszliwa przysięga złożona pewnej ponurej nocy ponad czterdzieści lat temu.
Czy któreś z nich się złamie? Czy zwrócą się przeciwko sobie?
Zaginiona dziewczyna.
Złowroga przysięga.
I jeden błąd, który będzie kosztował wszystko.
Recenzja:
Może ja na start zaznaczę, że nie znałam wcześniej twórczości Loreth Anne White - a książka, którą dziś recenzuję to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Zresztą, według mnie całkiem udane, bo czytanie sprawiło mi dużą przyjemność, mimo poruszanych wątków, które nie zawsze były według mnie łagodne, a wręcz odwrotnie: czasem uzmysławiałam sobie, że ludzie potrafią być okrutni, nawet niby dla tych, na których im zależy.
Podczas prac remontowych - bo chyba tak to można nazwać - związanych z kapliczką, dwóch robotników znajduje kości: i to nie byle jakie, bo dosłownie dostrzegają nogę w damskim bucie. Na miejsce zostaje wezwana policja, ale reporterzy także starają się rozdmuchać sprawę do gigantycznych rozmiarów - szczególnie, że już niebawem wychodzi na jaw, że zmarłą jest zaginiona blisko pięćdziesiąt lat temu Annalise Jansen. Wyszła na imprezę i podobno już nie wróciła: a o jej zaginięcie był podejrzewany chłopak, który udzielał jej korepetycji z matematyki - bo też zaginął tamtej nocy i już nigdy więcej się nie pojawił, nikt o nim nie słyszał od czterdziestu siedmiu lat.
Jane Munro - detektyw wydziału zabójstw - chce zrobić wszystko, by odkryć prawdę i dowiedzieć się w końcu, co spotkało Annalise pół wieku temu. Zresztą, znalezione kości wraz z "pewnymi dodatkami" (nie wiem jak to inaczej ująć) także postarają się dostarczyć kilku odpowiedzi. I może wtedy po raz pierwszy od lat uda się przełamać historyjkę, którą wymyśliła sobie szóstka przyjaciół zmarłej na noc jej zniknięcia...
Zresztą, z innych perspektyw widzimy, jak szóstka przyjaciół zaczyna się miotać, wątpić w siebie i jak zaczynają przeżywać katusze, gdy wychodzi na jaw, że Annalise nie żyje. Wydają się być jednak zgubieni, jakby każdy znał tylko kawałek historii i jakby żadne z nich tak naprawdę nie miało nic wspólnego z jej zniknięciem. Ale czy tak naprawdę było, skoro później część z nich musiała szybko organizować sobie fałszywe alibi? Czy miłosne, nastoletnie błędy położą się cieniem na ich obecne życia? Trzech facetów, trzy kobiety i tajemnice, które od pół wieku nie ujrzały światła dziennego. Czy będzie to teraz niczym otworzenie puszki Pandory?
"Pamiętnik mojej siostry" był dla mnie fajnie stworzonym thrillerem, ale przede wszystkim ze względu na to, że kości dostały głos - że sprawa nie była świeża, a okazało się, że mimo wszystko da się ją sensownie rozwiązać. Czytałam w tym roku lepsze pozycje z tego gatunku, ale Loreth Anne White mnie i tak parę razy potrafiła zaskoczyć.
Zakończenie można powiedzieć, że dosłownie zwala z nóg. Takiego obrotu sprawy się niekoniecznie spodziewałam i w ogóle zastanawiałam się przez cały ten czas, czy osoba, która popełniła ten straszny czyn, będzie ponosić z tego tytułu w ogóle jakąś odpowiedzialność, czy jej wina już się przedawniła?
"Pamiętnik mojej siostry" przekonuje mnie do tego, żeby śledzić dalsze poczynania pisarki - bo jestem ciekawa innych jest pomysłów i tego, czy wykorzysta jeszcze postać Jane Munro, czy jednak nie: bo postać pani detektyw zaintrygowała mnie chyba najbardziej ze wszystkich przedstawionych postaci. Jej kreacja - zaginiony narzeczony, podczas gdy ona jest z nim w ciąży - wywołały we mnie największy efekt "wow".
Jeśli macie ochotę przeczytać coś, co momentami będzie potrafiło wyrwać Was z butów, wbić w fotel i sprawić, że szeroko otworzycie usta ze zdumienia, dajcie szansę "Pamiętnik mojej siostry" - i zobaczcie, że czasami tajemnice skrywane przez wiele lat także w końcu potrafią dojść do głosu.
Dobry thriller, po prostu jest to dobry thriller. Może nie jest najlepszy według mojego osobistego tegorocznego rankingu - ale bez wątpienia ta powieść jest warta czasu, jaki można z nią spędzić.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz