środa, 5 lutego 2014

Katarzyna Michalak - "W imię miłości"

Tytuł: W imię miłości
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 270
Ocena: 3/10

Opis:

Zaskakujące zwroty akcji,  tajemnice i skrywane emocje oraz skomplikowane relacje rodzinne, to w skrócie najnowsza książka Katarzyny Michalak!
Edward, właściciel pięknego starego domu na Jabłoniowym Wzgórzu, nie przeczuwa rewolucji, która nagle nastąpi w jego życiu. Rewolucja ma na imię Ania, ma dziesięć lat i właśnie straciła wszystko… Tajemnica z przeszłości zmusi mężczyznę do postawienia pytań o to, co naprawdę jest ważne, i czy w jego życiu jest miejsce na rodzinę.
Trzymająca w napięciu historia o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi, potrzebie bycia kochanym, tęsknocie za prawdziwą rodziną i o tym, że cuda się zdarzają. Ogromna ilość wzruszeń gwarantowana!

Recenzja:

Jak odróżnić kicz od sztuki? Według jednej ze znajdujących się w słowniku języka polskiego definicji kicz to kompozycja plastyczna, utwór literacki, film itp. o małej wartości artystycznej. Czy W imię miłości ma jakąkolwiek wartość artystyczną? W mojej subiektywnej opinii nie. I pewnie zlinczują mnie wszyscy, których ta opowieść urzekła, ale uważam, że książka pani Michalak to podręcznikowy przykład kiczu. Powieść ewidentnie została napisana dla mas, autorka bardzo się postarała, żeby wycisnąć z czytelników łzy – i nawet nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że bazowała na tanim sentymentalizmie, rodem z bazaru.

Historią, którą opisała pani Michalak, jest stosunkowo prosta. Dziesięcioletnia dziewczynka, Ania, której matka zachorowała na raka mózgu (tak, czytelnicy wcale się nie wzruszą), sama wyrusza pociągiem do swojego dziadka – Edwarda Jabłońskiego, który wszakże kilka lat temu pogonił zarówno córkę jak i wnuczkę, gdy te zjawiły się na progu jego domu. Potem następuje cała masa zbiegów okoliczności i sytuacji tak niewiarygodnych, że tylko naprawdę niewymagający czytelnik mógłby przymknąć oko na ich kompletną nierealność. Chciało mi się śmiać, gdy czytałam o tych wszystkich rodzinnych koligacjach, które wychodziły na jaw mniej więcej co kilka stron. Dziadek, wujek, ojciec, córka – teściowej tylko do kompletu brakowało.

Pani Michalak aspirowała ze swoją książeczką (bo ze względu na niewielką objętość ciężko nazwać ją inaczej) do miana „najbardziej wzruszającej książki od czasów Ani z Zielonego Wzgórza”. Rzeczywiście, podobieństw do powieści Lucy Maud Montgomery można odnaleźć wiele – pani Michalak nazwała nawet główną bohaterkę tym samym imieniem. W zasadzie powieliła cały schemat. Jasne, czasy się zmieniły, więc i sytuacje były trochę inne, ale cała reszta jest jak żywcem wzięta z Ani z Zielonego Wzgórza. Samotna (prawie że osierocona) dziewczynka, pojawia się pewnego dnia w małym miasteczku i pozostaje tam na dłużej… Nie spodziewa się ciepłego przyjęcia i rzeczywiście, Edward Jabłoński, właściciel dworku i stadniny koni, początkowo nie jest specjalnie ucieszony z jej wizyty, ale oczywiście wystarczy mu kilka dni, żeby pokochał dziewczynkę.

O Nedzie, który pojawia się w miasteczku wraz z Anią, nie chcę mi się nawet pisać. Nie będę spojlerować (choć w sumie jaki to spojler, skoro autorka ujawnia jego tożsamość już po jakiś trzydziestu stronach), ale naprawdę, mogłaby się bardziej postarać, kreując tą postać. Odrobina tajemniczości nikomu by nie zaszkodziła, czułam się zawiedziona, kiedy niemal od razu wyłożyła kawę na ławę (choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę poziom tej powieści, czytelnik i tak sam by się szybko domyślił, kim jest Ned).

To była moja pierwsza przygoda z panią Michalak. Chciałam się w końcu przekonać, co ma do zaoferowania autorka, której książki mniej więcej co dwa miesiące pojawiają się w nowościach wydawniczych. Jak się okazuje, niewiele. Nie wiem, czy chodzi o to, że pani Michalak stawia na ilość, zamiast na jakość, czy może po prostu nie znajduję się w grupie odbiorców jej powieści, ale to spotkanie zakończyło się rozczarowaniem i póki co nie mam zamiaru sięgać po jej następne książki. 

11 komentarzy:

  1. Widziałam ostatnio tę książkę w mojej bibliotece i myślę, że dobrze zrobiłam odpuszczając ją sobie ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że się zawiodłaś. Mnie się bardzo podobała ta książka, ale widać wszystko zależy od gustu danego czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w mój gust niestety W imię miłości nie trafiło :/

      Usuń
  3. Nie mogę odpowiedzieć, ale mi podobnie, jak Cyrysi książka bardzo się podobała. Uważam nawet, że jest to jedna z książek autorki, które czytałam. Szkoda, że Tobie się nie spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Próbowałam kiedyś Pani Michalak i już dawno nie czytałam czegoś tak beznadziejnego... Tak samo jak Ty wysnułam pewne podejrzenia, że tutaj chodzi o ilość a nie jakość ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic dziwnego, że tylu osobom się podoba, właśnie na tym polega kicz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio jest wysyp książek "dla mas"... ;) Odpuszczę sobie ta łzawą historyjkę na rzecz czegoś ambitniejszego :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam i właściwie nie wiem, co myśleć. Miejscami było nawet fajne jak na czytadło, ale trochę za duże natężenie tej bajkowej słodyczy jak na niecałe 300 stron.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozpiętość recenzji od zachwytów po najsłabsze oceny, wiec chyba sama sprawdzę jak to jest z tą lekturą. Co do ilości i jakości, no cóż taka produkcja niesie za sobą skutki

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczynam się bać twórczości pani Michalak - raz trafiam na bardzo pozytywne, a raz na negatywne. Coraz częściej ostatnio spotykam się z tymi niepochlebnymi i już sama nie wiem, co powinnam zrobić. Póki co czuję się odrzucona od tej książki - niewiarygodności nie lubię...

    OdpowiedzUsuń