Autor: Anne Brontë
Tytuł: Lokatorka Wildfell Hall
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 17.01.2018
Liczba stron: 544
Ocena: 9/10
Patronat Książkowiru
Opis:
Losy kobiety walczącej o niezależność w świecie, w którym w oczach społeczeństwa i w świetle prawa żona jest jedynie własnością swojego męża.
Pojawienie się we dworze Wildfell Hall pięknej i tajemniczej wdowy wywołuje wielkie poruszenie i huragan plotek wśród okolicznych mieszkańców. Jednym z nich jest coraz bardziej nią zaintrygowany Gilbert Markham. Czy młoda kobieta skrywa jakiś mroczny sekret? Kiedy żyjąca pod przybranym nazwiskiem „Helen Graham” pozwala dżentelmenowi na lekturę swojego dziennika, na jaw wychodzą wstrząsające szczegóły jej nieszczęśliwego małżeństwa i dramatycznej decyzji o porzuceniu męża. Wydaje się jednak, że nikt nie może uciec przed przeszłością…
Recenzja:
Zdążyłam się już przekonać, że siostry Brontë odzwierciedlają z niesamowitym kunsztem ówczesne im społeczeństwo. W swoich powieściach podkreślają nie tylko zachowania różnych sfer społecznych i ich rolę, ale i XIX-wieczną architekturę, garderobę i kulturę, wszystko to ubarwiając niekonwencjonalną i – przede wszystkim – tajemniczą historią. W Lokatorce Wildfell Hall poznajemy intrygującą, młodą wdowę-artystkę, walczącą o swoje przekonania…
Czasem spoglądając komuś głęboko w oczy można poznać jego duszę na wskroś i dowiedzieć się o nim więcej w ciągu godziny niż o innych w ciągu całego życia.
Narratorem powieści jest Gilbert Markhem, który słowem pisanym opowiada przyjacielowi o najważniejszych wydarzeniach swojego życia. Przyznam szczerze, że już samo to wprowadziło mnie w niemałą konsternację, ponieważ spodziewałam się narratora neutralnego, obiektywnego. Tymczasem gawędziarzem tutaj jest jeden z głównych bohaterów, na domiar tego mężczyzna, a opowieść jest przecież o niezależnej kobiecie! Jednakże Gilbert okazuje się tutaj równie ważną postacią – a może nawet ważniejszą – niż tytułowa bohaterka, a jego życie pochłania czytelnika całkowicie. Mężczyzna opowiada o wszystkich aspektach XIX-wieku, nie omijając tematów parafialnych, kwestii politycznych, a nawet rolniczych. Niemniej są to wstawki krótkie, skupiające się jedynie na interesujących faktach, które pozwalają czytelnikowi postrzegać Gilberta jako mężczyznę inteligentnego, z doświadczeniem. Poznajemy jego wzloty i upadki, słabostki i umiejętności, a także – co najcenniejsze – punkt widzenia i stosunek do Helen Graham – wdowy-artystki o kontrowersyjnych poglądach, zachowaniach i… mrocznej tajemnicy. Bardzo spodobał mi się również sposób opisywania pozostałych bohaterów przez Gilberta, ponieważ o jednych opowiadał chętnie i z przejęciem, a o drugich całkiem beznamiętnie – czytelnik bez trudu może zgadnąć, kogo Gilbert darzy – mniejszą lub większą – sympatią…
„Tak, jak myślałem – powiedziałem do siebie w duchu. – Temperament tej damy nie należy do łagodnych, mimo jej czarującej, bladej twarzy i wysokiego czoła, na którym, jak się zdaje, inteligencja i cierpienie jednakowo odcisnęły swoje piętno.”
Sama powieść raczej nie jest zbyt optymistyczna, choć nie brakuje w niej humorystycznych akcentów. Twarda etykieta, konwenanse, uprzedzenia i krótkowzroczność niektórych postaci wywołuje w czytelniku raczej trwogę i smutek. Samo Wildfell Hall budzi zarazem niepokój, jak i fascynację – wiekowy dwór elżbietański wybudowany z czarnego kamienia, z kratowanymi oknami, z roślinami pozostawionymi na pastwę chwastów i z nową lokatorką o dumnym, lodowatym wyrazie twarzy… Brzmi upiornie, jednakże powieści Anny Brontë daleko do horroru, choć grozę i niesmak mogą wzbudzić w czytelniku niektóre poglądy i praktyki przedstawione na kartach tej książki… A przedstawione są bardzo szczegółowo, z dbałością o detale. Zresztą – każdy aspekt tej powieści dopieszczony jest niezmiernie…
(...) nawet największa przepaść społeczna dzieląca dwoje kochających się ludzi jest niczym wobec zgodności myśli i uczuć oraz jedności serc i dusz.
Język powieści również zasługuje na uwagę. Piękny, poetycki, wręcz szlachetny – ujmuje czytelnika od pierwszych stron. Autorka z artystycznym wdziękiem opisuje przyrodę i przedmioty codziennego użytku – każdy, nawet najmniejszy element ma tu swój urok. Tworzy fenomenalne portrety psychologiczne postaci, przedstawiając je z punktu widzenia narratora i – poniekąd – dziennika tytułowej bohaterki. A poza czarującymi opisami tworzy dla czytelnika panoramę wiktoriańskiego świata, życia angielskiej społeczności, zwraca uwagę na postrzeganie i rolę kobiety w ówczesnych czasach, która budzi we współczesnym człowieku raczej mieszane uczucia… Bo nie tylko kobiety przez normy społeczne cierpiały…
Lokatorka Wildfell Hall nie jest powieścią lekką i łatwą w odbiorze. Jej treść wielokrotnie mnie wzburzyła, a jednocześnie całkowicie zaabsorbowała, ciężko było odłożyć mi ją na bok – tak urzekła mnie ta historia! Myślę, że każdy, kto ceni wiktoriańską powieść i lubi opowieści z tajemnicą w tle, doceni tę powieść. Polecam z całego serca.
Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu MG. :)
Siostry Bronte <3 Bardzo lubię książki, jak ja to nazywam "opowiadane", więc na pewno po nią sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że raczej nie przeczytam, nie mój klimat :)
OdpowiedzUsuńCzytałem już gdzieś recenzję tej książki, ciekawe, że była negatywna, a tu znowu zachwyty... Nie wiem co o tym sądzić?
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej powieści. Ale recenzja zachęca do jej przeczytania, podobnie jak sam opis. Na korzyść, jak dla mnie, przemawia także to, iż są tutaj tajemnice w tle, a te przecież dodają jeszcze większego smaczku. Poza tym powieść ta to niezła "cegiełka", bo ma aż 544 stron, a dla mnie im grubsza księga tym lepiej :) Także bardzo chętnie po nią sięgnę, jeśli tylko nadarzy mi się taka okazja. A zapomniałam jeszcze wspomnieć, że okładka mnie po prostu urzekła - niby taka subtelna, a jednak przyciąga skutecznie wzrok czytelnika ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, lubię takie historie, ale język powieści nie w moim guście. Nie mówię nie, może wpadnie w moje ręce....
OdpowiedzUsuńLubię literaturę klasyczną, ponieważ mimo wszystko ma w sobie pewną wyjątkowość, jest klimatyczna, pełna uroku. Szczerze mówiąc zawsze fascynowało mnie beletrystyczne zwiedzanie minionych epok, poznawanie ich tajemnic, zawieranie znajomości z bohaterami, którzy odzwierciedlają cechy ówczesnego społeczeństwa. Recenzja przekonuje mnie, że warto przeczytać tę książkę - nie trzeba mnie długo namawiać 😊
OdpowiedzUsuńOd lat spoglądam na książki sióstr Bronte, jednak za każdym razem odkładam je z powrotem. W niektórych księgarniach internetowych proponowano mi ich zakup za przysłowiową złotówkę. Widzę, że z mojej strony był to jednak błąd, że je odrzuciłam. Deklaruję zatem sumienne postanowienie poprawy 😊 "Lokatorka..." zaintrygowała mnie i liczę na to, że kolejne książki będą równie wciągające 😊
OdpowiedzUsuńRzadko zdarza się narracja w taki sposób w jak tej recenzowanej pozycji, ale z przyjemnością bym zagłębiła się w tą książkę. Uwielbiam poznawanie minionych epok, ich etykieta, zwiedzanie tamtego świata, tajemnice za zamkniętymi drzwiami.
OdpowiedzUsuńNie lubię historii minionych epok ,nawet tajemnica zawarta w książkę nie da rady mnie przekonać ,abym po nią sięgneła.Do tego ta beznadziejna okładka ,która tak naprawdę nic nie reprezentuje.Na półce bym ją ominęła.Niestety i tym razem nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńTytuł Lokatorka... kojarzy mi się z zupełnie inną książką. Jednak do zerknięcia do tej recenzji zachęciła mnie wysoka ocena 9/10. Objętość książki jest dość spora, nie do końca takie lubię... Okładka również nie jest zbyt przekonywująca. Fajnie, że w recenzji pojawiły się cytaty i w kolorze okładki, taki komplet dopracowany. Jednak ja nie jestem fanką powieści wiktorańskiej i ciężko mnie przekonać do sięgnięcia po takie książki. Ale każdy gatunek ma swoich zwolenników i przeciwników. W tym tkwi magia książek...
OdpowiedzUsuńJuż dłuższy czas mam tę książkę na oku. Okładką jestem zachwycona, ponieważ jest delikatna, stonowana i minimalistyczna, nie jest krzykliwa jak większość tych, które można spotkać w księgarniach. Na dodatek tematyka wpasowuje się w mój gust, także zdecydowane x3 TAK :)
OdpowiedzUsuńJak mi wpadnie w ręce ...to przeczytam 😉
OdpowiedzUsuńKsiążki spod pióra sióstr nie są proste, dlatego zawsze mi się trudno przekonać do przeczytania, ale jak już zacznę, to przepadam.
OdpowiedzUsuńJuż samo to, że główny bohater ma na imię Gilbert (uwielbiam to imię odkąd poznałam Anię z Zielonego Wzgórza) zachęca mnie do sięgnięcia po lekturę. Obawiam się tylko, że książka może nie mieć typowego szczęśliwego zakończenia. A książek ze złym zakończeniem raczej unikam. :/
OdpowiedzUsuńKsiążka ma szczęśliwe zakończenie. :)
Usuń