wtorek, 21 kwietnia 2020

Katarzyna Mak - "Dotyk anioła"

Autor: Katarzyna Mak
Tytuł: Dotyk anioła
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2020
Ilość stron: 336
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU

Opis:

Od wieków dobro ściera się ze złem, a przeciwieństwa się przyciągają. Pytanie zatem nasuwa się samo: co się wydarzy, kiedy nagle spotka się dwoje ludzi tak różnych, jak ogień i woda?
Angel jest synonimem czystości, idealnym przykładem wrodzonej skromności i uosobieniem anielskiej dobroci – na co już wymownie wskazuje choćby jej imię. Jest też bardzo religijna. Kocha otaczający ją świat, uwielbia ludzi i zwierzęta, z którymi od wczesnego dzieciństwa żyje w naturalnej symbiozie. Brad to przeciwieństwo Angel. Porywczy, pewny siebie, cyniczny. Na co dzień kat, który bez skrupułów zabija ludzi dla pieniędzy. Krótko mówiąc, Bradley to bardzo zły i niebezpieczny mężczyzna, którego lepiej omijać na swojej drodze. Los styka ich w najmniej oczekiwanym momencie. Jedno spotkanie w Las Vegas, jedna noc… Jedna nieprzemyślana decyzja, a życie tych dwojga zostaje wywrócone do góry nogami.

Kiedy po zakrapianej nocy Angel budzi się w łóżku obcego faceta, natychmiast postanawia wszystko naprawić i sprowadzić swe życie na właściwie tory. Niemniej Brad, który już poprzedniego wieczoru uległ pokusie, nie będąc w stanie odmówić pięknej kobiecie, ma na ten temat odmienne zdanie. Postanawia zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Co w efekcie wyniknie ze związku, który początkowo opiera się jedynie na dzikiej namiętności? Czy pomiędzy dwojgiem tak różnych charakterów wybuchnie płomienne uczucie? Czy on zdoła pokochać i stać się człowiekiem, którego ona w nim widzi od samego początku? Czy ona zdoła okiełznać mężczyznę, do którego pała uczuciem tak gorącym, niczym wrota piekieł i ogniste czeluści?

Jeśli sądzicie, że dobro jest w stanie zwyciężyć zło, a miłość jest w stanie uleczyć każdą, nawet najbrudniejszą duszę, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę, by się przekonać, czy to rzeczywiście prawda...


Recenzja:

"Dotyk anioła" to nie jest wymagający typ literatury, aczkolwiek ta historia całkiem przypadła mi do gustu. Oczywiście było kilka rzeczy, które mi się nie podobały (jak chyba w każdej książce, mało jest takich, które podobają mi się w stu procentach), ale nie zmienia to faktu, że pani Mak ma wielki potencjał, który warto rozwijać - bo pod względem warsztatu: książkę czyta się świetnie. Szkoda, że jest kilka zgrzytów w innych miejscach...

Angel - a właściwie Zuzanna, bo tak mówią na nią ludzie z Polski - postanawia wyjechać do Las Vegas, żeby sobie trochę odpocząć i przemyśleć pewne sprawy. Właściwie od razu trafia do kasyna, gdzie poznaje przystojnego faceta... z którym przez przypadek bierze ślub, chociaż w ogóle nic takiego nie pamięta (bo zbyt dużo wypiła). Niemniej jednak nawet w urzędzie twierdzą, że ślub jest zawarty... a urzędnik może odwołać ich ślub gdzieś za 369 dni (coś Wam to przypomina?).

Brad - główny bohater męski - jest zabójcą, którego można wynająć. Niemniej jednak urzekła go w pewien sposób Angel - a raczej to, jak wyróżnia się ona na tle innych kobiet, które zna. Może to jego sumienie się odzywa i poszukuje jakiejś dobrej strony życia, ale postanawia wziąć z nią ślub, chociaż zna ją dosłownie chwilę. I nawet, jeśli jest w stanie szybko załatwić rozwód, to tego nie robi. 
Tu wszystko jest trochę tak, jak w serii Blanki Lipińskiej, tylko... ta seria jest po prostu lepsza. Może nie pod logicznymi względami fabuły (a przynajmniej na początku, bo sporo rzeczy jest naciąganych), ale ogólnie. Tę serię da się czytać i polecam ją właśnie fankom 365 dni

I uwaga, uwaga - bohaterka jest w tej książce największym problemem, bo strasznie irytuje. Ostrzegam uczciwie z góry, bo chociaż męski bohater jest spoko, tak Angel czasami była strasznie przerysowana: jakby na siłę chcieli z niej zrobić głupią, naiwną świętoszkę. Nie była w stanie się zdecydować do końca, czy kocha, czy ma uciekać od Brada, przez co miałam ochotę ostro nią potrząsnąć. 

Samo zakończenie jest dosyć szokujące i według mnie kolejny tom serii - który niebawem ma się ukazać - będzie lepszy od "Dotyku anioła". Bo wiecie, czym dalej w fabułę, tym jednak było lepiej i wszystko się rozkręcało, a nawet ze spójnością fabuły było już o wiele lepiej.

Z dużych plusów - autorka ma fajny styl, książkę czyta się bardzo szybko, wręcz pożera się ją wzrokiem. Widać, że przeszła solidną redakcję, bo nie znalazłam także żadnej literówki. Do tego wszystkiego opisy są całkiem dobre, a dialogi także są raczej na plus. Pani Mak ma duży potencjał do tego, żeby wydawać bestsellery - tylko musi czasem popracować nad tym, żeby wszystkie sceny miały sens, a nie tylko połowa. 

Sposób wydania także jest świetny - druk jest czytelny, ładnie rozmieszczony na stronach, a papier jest dobrej jakości (co wbrew pozorom nie występuje przy wszystkich pozycjach, dlatego zwracam na to uwagę). Okładka także przyciąga oko - dawno nie widziałam ładniejszej, a jednocześnie bardziej minimalistycznej. 

Po okładce można spodziewać się, że ta powieść jest mocna - ale nie jest to kolejny Grey, to Wam mogę obiecać. Niemniej jednak "Dotyk anioła" ma szansę spodobać się wielu czytelniczkom i ma szansę powtórzyć sukces serii Blanki Lipińskiej. Ale czy tak będzie? Czas pokaże!

Dodam jeszcze, że objęłam tę część patronatem medialnym. Niektórzy mogą się zastanawiać się dlaczego, skoro książka ma minusy - ale w recenzji postanowiłam pokazać Wam wszystkie minusy, których jest mniej niż w 365 dniach i serii dotyczącej Greya. Po prostu czułam, że warto pomóc tej powieści i tej autorce dotrzeć do szerszej publiki - bo nad fabułą zawsze można popracować, a lekkiego stylu się na da tak łatwo wyrobić. 

Życzę powiedzenia pani Mak i czekam na kolejne książki (w tym na kolejną część tego cyklu). Myślę, że jest na co czekać! :) 


9 komentarzy:

  1. Nie czytałam 365 dni i chyba daruję sobie i tę książkę. To raczej nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd zobaczyłam tę książkę, usłyszałam o niej, wiedziałam, że będę chciała się z nią zapoznać, uczynić swą lekturą. Spodziewałam się, że mnie nie zawiedzie i mogę powiedzieć, że na chwilę obecną po przeczytaniu recenzji wciąż skłaniam się ku temu wnioskowi. Okładka, jak to określono minimalistyczna, mroczna, mająca w sobie to coś. Dłonie kobiety, mężczyzny, czarne skrzydła, czarny materiał. To wszystko idealnie odzwierciedla w grafice tytuł — Dotyk Anioła (nawet czcionka użyta na okładce świetnie wpasowuje się w całość). Jak można się domyślić, tytuł w pewien sposób nawiązuje do imienia głównej bohaterki Angel (Zuzanny), którą los stawia na drodze Bradleya w Las Vegas (a może to jego postawiono na jej drodze, kto wie?) Reprezentuje dwa zupełnie inne światy, postawy, charaktery, gdzie dobro ściera się ze złem, czerń z bielą. Książka faktycznie reprezentuje typ, który wydaje nam się być ostatnio modny. Jednakże po recenzji mogę powiedzieć, iż sama jej zawartość może stanowić ciekawą odskocznię, zaprezentować nam zetknięcie się dwóch światów, które nie powinny mieć zbyt dużej szansy na to, by mieć ze sobą styczność. Samo postępowanie Brada i Angel prowadzi nas do zrozumienia tej dwójki, daje nam taką możliwość. Widzimy w końcu ich psychikę, motywy działania. A to sprawia, że tylko czekam na to, aż książka trafi w me dłonie, by móc przeczytać ją od przysłowiowej deski do deski, aby się przekonać czy Dotyk Anioła to faktycznie tym, co obiecuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. "365 dni" nie zamierzam czytać. Wystarczą mi liczne recenzje. Natomiast "Dotyk anioła" jest w planach zdobycia, choćby z sentymentu do poprzednich powieści K.Mak. Recenzja bardzo mnie zaciekawiła. Sposób wydania też mnie przekonuje /bo i ja lubię książki, które są starannie wydane /druk w sam raz, papier, rozstaw tekstu na stronie itd./. Po prostu lepiej się takie powieści czyta /i przyjemniej/.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Co się wydarzyło w Las Vegas, w Las Vega zostaje" od razu to powiedzenie przyszło mi do głowy jak czytałam opis książki. Co do "365 dni" przyznaję się przeczytałam pierwszą cześć i mi ona wystarczyła. "Dotyk anioła" przyciąga wzrok, okładka świetna może nie taka anielska. Fabuła może nie jest oryginalna ale i tak z chęcią bym ją przeczytała. Jestem ciekawa czy bohaterowie będą razem, zakończenie intryguje co autorka zgotowała im. Na pewno będzie przeczytane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię książki pani Mak więc i tą przeczytam z przyjemnością i ciekawością, choć książki 365...jeszcze nie czytałam �� Okładka anioła jak dla mnie cudna

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, to nie dla mnie książka niestety. Nie moje klimaty zupełnie, ale fajnie, że jest to lepsza powieść od 365 dni, jest nadzieja dla polskich powieści tego typu 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Kojarzy mi się z " Co się zdarzyło w Las Vegas?" Porównanie do Greya i 365 dni no niestety mnie nie zachęca... Nie wierzę, że ktoś o anielskim usposobieniu jest w stanie zmienić człowieka, który jest zły. To że ktoś dla kogoś się zmienia z miłości to dla mnie bajka, nie wierzę w takie cuda... Nie ciągnie mnie do tej książki 🤷‍♀️

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany! Czytając drugi akapit skojarzył mi się pewnien odcinek "Przyjaciół" -uwaga tu będzie spojler- gdy Rachel bierze ślub z Rossem, całkiem pijani. Okej może tam nie ma przypadkowego biznesmena, tylko jest dwójka przyjaciół, ale też byli w kasynie i też wzięli pijani ślub nie pamietając tego- w Las Vegas! Pod koniec jednak fabuła można skojarzyć z książkami Blanki Lipińskiej, mimo, że nie czytałam, i wątpię bym to zrobiła.
    Nie wiem co miała na myśli autorka tej książki, ale chyba troszkę się posiłkowała znanymi już nam historiami, i w tym przypadku akurat mało ważne jest to, że ta seria jest lepsza od "365 dni".
    Do bohaterki tej książki już czuję niechęć, właśnie przez to, że autorka zbytnio chciała ją przerysować, i jej się udało.
    Jak dla mnie to właśnie takie serie nie należą do zbyt mądrych, i bardziej irytują, aczkolwiek Greya czytałam mimo wszystkich odradzeń i był w porządku, ale to by było na tyle. Fani Blanki mogą również się zabrać za tą serie, niestety ja nią nie jestem, tak więc w ogóle nie czuję się zachecona.

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja chyba będę w mniejszości, ale przeczytałam zarówno całą serię o przystojnym Greyu, jak i "365 dni" i obydwie serie mi się podobały. Może nie zachwyciły mnie swoją treścią, ale z pewnością podczas lektury się nie nudziłam. Ba, wręcz odczuwałam ciekawość, co też wydarzy się zaraz na następnej stronie. Twórczości pani Mak do tej pory nie miałam okazji poznać. Po "Dotyk Anioła" z pewnością sięgnę, chociażby dlatego, że ma przepiękną okładkę, z jednej strony bardzo delikatną i zmysłową, ale z drugiej przyciągającą oko czytelnika. Jestem bardzo ciekawa, czy treść tej powieści przypadłaby mi do gustu, chociaż trochę mnie zasmuca fakt, iż nieco jest ona podobna do wymienionych na samym początku popularnych serii. To może wskazywać na to, że historia stała się zbyt schematyczna i przewidywalna... Ale jeżeli sama nie sięgnę po ten tytuł, to sama się również nie przekonam, jakie będą moje odczucia na temat tej historii.

    OdpowiedzUsuń