niedziela, 15 listopada 2020

Joanna Wylde - "Reaper's Legacy"

Autor: Joanna Wylde 

Tytuł: Reaper's Legacy

Wydawnictwo: NieZwykłe

Data wydania: 2020

Ilość stron: 366

Ocena: 6/10

Opis:
Drugi tom jednej z najbardziej znanych zagranicznych serii motocyklowych!
Osiem lat temu Sophie oddała swoje serce i dziewictwo Zachowi Barrettowi. Jednak tamta noc nie była ani romantyczna, ani przepełniona miłością. W ogóle była czymś, czego Sophie nawet nie mogła sobie wyobrazić, ponieważ nakrył ich Ruger – przybrany brat Zacha. Dziewczyna nigdy wcześniej nie czuła się tak upokorzona.
Jakby tego było mało, Sophie zaszła wtedy w ciążę. Urodziła ślicznego chłopczyka – Noaha. Zach nie stanął na wysokości zadania i kobieta została z synem sama. Jej codzienna walka o godne życie stała się prawdziwą mordęgą.
Jednak w jej życiu jest jeszcze ktoś. Kiedy Ruger odkrywa, że Sophie z Noahem mieszkają w jakiejś dziurze i skrajnej biedzie, postanawia zabrać ich do bezpiecznego miejsca.
Sophie ma bujną wyobraźnię, lecz z pewnością nie przyszłoby jej do głowy, że znajdzie się wśród niebezpiecznych motocyklistów. Ale najgorsze jest to, co kobieta czuje do aroganckiego i wiecznie wkurzonego na nią Rugera. To, co zawsze do niego czuła…

Recenzja:

Powiem tak - nigdy jakoś się romansami odnośnie klubów motocyklowych nie zaczytywałam, wybierałam innego typu romanse (chociażby mafię). Pierwszy tom tej serii mi się podobał (chociaż nie tak bardzo, jak Kaci Hadesa), natomiast przy tym tomie doszłam do wniosku, że w ogóle ciężko by go z Katami porównać, bo mimo wszystko to całkiem dwie różne fabuły i dwa różne style planowania historii. "Reaper's Legacy" podobało mi się znacznie bardziej od pierwszego tomu, natomiast jest to według mnie historia do poczytania, która na długo w pamięć nie zapadnie, a do tego wszystkiego główny bohater mnie momentami irytował (wspomnę też o tym później), stąd moja nota to 6/10. I tak dobrze. 

Sophie, jako młoda dziewczyna oddała serce niewłaściwemu facetowi. Jej pierwszy raz skończył się pękniętą prezerwatywą i ogromnym bólem, a jak się później okazało - nawet ciążą. Zach, chłopak, który miał zostać ojcem, bardzo szybko wymigał się od obowiązków i nie wziął za to wszystko odpowiedzialności. Nawet wtedy, kiedy Sophie rodzice wyrzucili z domu. Ona wyprowadziła się, żeby pracować i jakoś ułożyć życie na nowo, a Zach... no cóż, przestał płacić nawet alimenty (mimo tego że miał pokaźny majątek), co znacznie utrudniło sytuację głównej bohaterki i jej syna.

W pewnym momencie, kiedy Noah - syn Sophie, dzwoni po pomoc do swojego wujka (starszego brata Zacha) - Rugera, ten rusza mu na pomoc. I odkrywa, że nie dosyć, że Noah mieszka w totalnej ruderze, to jeszcze w otoczeniu ludzi, przez których mógł zostać naprawdę strasznie skrzywdzony - właściwie cudem nie dobrał się do niego jakiś przestępca seksualny. Ruger, członek klubu motocyklowego, oczywiście nie może na to pozwolić. Szczególnie, że w pewien sposób od zawsze czuł coś do Sophie, a Noaha traktował od zawsze, niczym własnego syna. 

Ostatecznie Ruger proponuje Sophie, aby praktycznie z nim zamieszkała i ułożyła sobie życie bliżej niego, gdzie może dbać o Noaha i o nią. Dziewczyna godzi się, bo wie, że w miejscu, w którym obecnie przebywa, naprawdę nie jest bezpiecznie - i że faktycznie Noah o mało co naprawdę poważnie nie ucierpiał. Problem jest jednak w tym, że Sophie także czuje ogromne pożądanie w kierunku Rugera, chociaż wie, że on nie szuka związku na poważnie, a seks traktuje raczej pod kątem jednonocnej przygody. Sophie chce tego uniknąć - bo to mogłoby skomplikować sytuację między nią a Rugerem, co mogło by się odbić na dziecku, ale... mimo wszystko chciałabym się z Rugerem dobrze zabawić. Jak to się wszystko skończy? Musicie dowiedzieć się, czytając "Reaper's Legacy"!

Szczerze powiedziawszy, to większość członków klubu motocyklowego mnie wkurza, bo się strasznie rządzą i panoszą. Nie inaczej było z Rugerem, który wybierał raczej łatwą rozrywkę i niejednokrotnie zranił Sophie. Mimo wszystko troskliwie się opiekował synkiem Sophie i prawda była taka, że no - faktycznie był dla Noaha bardziej ojcem, niż wujem. Później, czym dalej czytałam, tym trochę bardziej polubiłam tę męską postać, natomiast... Ciężko było. O wiele bardziej polubiłam Sophie, która od początku była spoko babką. 

"Reaper's Legacy" jest napisane w naprawdę fajny, bardzo przyjemny dla oka sposób. Nie wiem, czy inny tłumacz i inny redaktor byliby w stanie otrzymać taki efekt. Przez książkę dosłownie się płynie, słowa zostały odpowiednio przetłumaczone, nawet odpowiedni slang klubu motocyklowego się pojawia. Ot, świetnie napisana książka, która trochę zawiodła pod względem fabuły. No - może nie do końca zawiodła, co po prostu ta fabuła nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem. 

Dla mnie nota 6/10 nie jest niska. Według mnie ta pozycja spodoba się naprawdę wielu osobom - ja chyba jestem ciut zbyt wymagająca. Ale to ze względu na to, że nie czytałam wcześniej żadnych opinii o tej pozycji i za wysoko postawiłam sobie poprzeczkę. Według mnie "Reaper's Legacy" to pozycja, która niejednego czytelnika rozgrzeje w chłodny wieczór i przy której niejeden czytelnik zarwie noc. Polecam, chociaż ostrzegam, że to całkiem inna sytuacja niż przy serii "Kaci Hadesa" - którzy są swego rodzaju kanonem z tej działki. "Reaper's Legacy" też są świetni, ale inni. I tę inność trzeba się nauczyć cenić. 

6 komentarzy:

  1. Nie, to nie moje klimaty, pasuję. W książkach, tak jak i w życiu nie rozumiem ślepego przywiązanie do zasad stworzonych przez innych. Przynależność do grupy traktuję na zasadzie dobrowolności, nie musu. dlatego nie czytam romansów mafijnych, książek o gangach motocyklowych, czy innych. Jestem indywidualistką i większe grupy ludzi po pewnym czasie drażnią mnie i męczą. Nie tylko w życiu, w książkach też, dodatkowo czytając takie książki jestem przez większość czasu wkurzona na "rozlazłe" bohaterki, które albo same nie wiedzą czego chcą, albo pozwalają sobą pomiatać. No, a co za sens czytać książki, które nas wkurzają od samego początku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pamiętam okładki pierwszego tomu, ale widok tej części mnie rozwalił. Skąd oni biorą tych modeli, dlaczego akurat to zdjęcie, co o tym decyduje? Mina tego faceta jest bezcenna... A ten radioaktywny tatuaż? No w sumie również :P
    Też jestem za tym, że po co czytać książki, które nas wkurzają od samego początku. Żeby zniszczyć sobie resztę dnia? Wieczoru czy nocy? Wcale nie powinnam tego mówić, bo
    ja zwykle wolę doczytać do końca i dopiero wtedy wyrzucić książkę przez okno (spokojnie, na luzie, tak się mówi, czyli "oddać komuś lub na łono biblioteki). Tyle fajnych lektur na świecie... A tu schematyczna historia, przez to bardzo przewidywalna. Jakby nie dla mnie, tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Reaper's Legacy" wydaje się interesująca lekturą na jesienne wieczory która zapewni nam zastrzyk adrenaliny, niby wiemy czego możemy się spodziewać ale i tak czytamy. Trochę drażnią mnie postacie facetów tzw. jaskiniowcy którzy traktują kobiety jako swoją własność czy tak wyobrażamy sobie gangi motocyklistów. Książka Joanny Wylde to przyjemna lektura nie mówię nie dla niej czas pokaże.
    P.S. Okładka jak dla mnie wstrząsająca (nie w pozytywny sposób), nie lubię takich okładek. Model na tej brak słów, fhotoshop musiał się napracować. Nieraz oprawy książek mogą zaszkodzić historii w niej zawartej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zrobiła na mnie wrażenia ta pozycja. Przyznaje, że najbardziej irytują mnie zadufani w sobie bohaterzy gangu motocyklowego. A jak wynika z recenzji największym plusem tej pozycji jest tłumaczenie i redakcja ( gratulacje dla wydawcy). Dla mnie to jednak za mało, by sięgnąć po tę książkę. Dzięki za recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka jakich wiele. Nie zachęca do lektury. O motocyklistach nie czytałam i nie wiem czy to się zmieni 😁

    OdpowiedzUsuń
  6. Męczą mnie pozycje podobne do "Reaper's Legacy". Ciągną się niemiłosiernie, trudno lubić ich bohaterów, a ja często się zastanawiam, w jakim celu takie książki ukazują się na rynku wydawniczym. Wydaje mi się, ze czasu spędzonego z taką pozycją niemożliwym jest nie uznać za stracony.
    Współczesne romanse, nieważne czy z wątkiem mafijnym, czy z wątkiem sensacyjnym, czy (tak jak tutaj) z wątkiem motocyklowym, niewiele maja wspólnego z klasyką tego gatunku. We mnie nie wzbudzają takich emocji, jakich bym się spodziewała. Prawdę mówiąc, nie wzbudzają we mnie żadnych pozytywnych emocji. Fabuła schematyczna, bohaterowie schematyczni, zakończenie schematyczne. Trudno wykrzesać z siebie jakieś pojedyncze ochy i achy, a ja właśnie lubię takie ochy i achy z siebie wykrzesywać podczas czytania, nie tylko pojedyncze.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń