środa, 20 stycznia 2021

Emilia Szelest - "Free Birds"

Autor: Emilia Szelest

Tytuł: Free Birds

Wydawnictwo: Kobiece

Data wydania: 2021

Ilość stron: 328

Ocena: 6/10

Opis:

Skromna pisarka, zblazowany gwiazdor, hipnotyzujące Los Angeles i namiętność, która wywróci wszystko do góry nogami.
Życie Karoliny Nawrockiej nabiera rumieńców. Prawa do ekranizacji jednej z jej powieści zostały właśnie sprzedane, a ona leci aż do Los Angeles, by wziąć udział w pracach nad filmem. Na miejscu poznaje lidera zespołu The Free Birds, Alexa Morgana, który ma skomponować piosenkę przewodnią do filmu. Między młodą mężatką a sfrustrowaną gwiazdą rocka iskrzy od samego początku. Co wydarzy się, gdy tych dwoje, na skutek pewnej intrygi, spędzi tydzień w jednym pokoju hotelowym? Czy siedem wspólnych dni będzie początkiem wielkiego dramatu czy love story?

Recenzja:

Nigdy wcześniej nie czytałam nic od Emilii Szelest. Niemniej jednak stwierdziłam, że "Free Birds" odpowiada mi pod względem tematyki i fabuły - więc postanowiłam dać tej pozycji szansę. I przyznam, że tę książkę czytało mi się niezwykle miło, a zapoznawanie się z treścią dawało mi dużo przyjemności i relaksu. Niestety, były też według mnie minusy, przez co powieść uważam za przeciętną. Niemniej jednak, jak napisała sama autorka, to jest pierwsza napisana przez nią powieść - i nie ma być idealna. Więc nie nie jest, ale jest idealna do tego, żeby spędzić z nią trochę fajnego czasu.

Karolina Nawrocka jest znaną pisarką książek dla kobiet. Prawa do jednej z jej powieści zostały sprzedane - więc w celu nadzorowania prac ekranizacyjnych, dziewczyna wyjeżdża do Los Angeles. Najważniejszą kwestią, którą ma się zająć, to wybór odpowiedniego zespołu, który napisze piosenkę promującą film. Trochę mnie zdziwiło, że to nie było w kwestii producentów ekranizacji, ale no, może tak też mogło być.

Na miejscu Karolina spotyka się więc z zespołem The Free Birds - i od razu zauważa, że z Alexa, lidera zespołu, jest nadęty dupek. Nie wie, że facet zachowywał się tak, bo spodobała mu się - a nie spodobało mu się natomiast to, że miała na palcu obrączkę ślubną, co znaczyło, że należy już do kogoś innego. Karolina stwierdza więc, że skoro tak bardzo Alex nie umie się zachować, to może lepiej przestać negocjować z ich zespołem i zatrudnić do tej umowy kogoś innego.

Alex wie jednak, że zwalił. Ba, wie, że jego zespół ma ostatnio kryzys, a muzycy z jego teamu muszą mieć za co wyżywić siebie i swoje rodziny. Lider zespołu wpada więc na dosyć szalony i niekonwencjonalny plan, aby zamknąć się na tydzień z Karoliną w jednym pokoju, żeby nie dosyć, że przekonać ją do tego, aby to on stworzył dla niej tę piosenkę, to żeby jeszcze mniej więcej nabrał inspiracji. Dodatkowym celem było to, że Alex po prostu chciał poznać Karolinę lepiej.

Co z tego wyniknie? No sami musicie zobaczyć. Wiadomo, że to romans, więc pewnych rzeczy można się spodziewać, natomiast dzieje się tu całkiem sporo, więc no - myślę, że najlepiej będzie, jak sami przeczytacie tę powieść i zobaczycie, czy wpada w Wasze gusta. Ja osobiście na przykład średnio przepadałam za bohaterami, chociaż nie powiem, że byli realistycznie wykreowani. Ot, nie był to typ ludzi, który bym lubiła. Do tego też sprawa z mężem Karoliny była taka... no, potępiam jakiekolwiek romanse u ludzi po ślubie, a tak bym mogła śmiało opisać relację Karoliny i Alexa. Niby to było tak, że Karolina wzięła ten ślub bardziej z rozsądku, a nie z miłości, ale to nie zaprzecza podstawowym pojęciom, jak wierność i lojalność - przynajmniej według mnie.

"Free Birds" czytało się niezwykle lekko i przyjemnie, o czym już wspomniałam. Pierwszy raz od jakichś dwóch tygodni tak miałam, że zaczęłam czytać i zapomniałam o wszystkim obowiązkach. Liczyło się tylko to, żeby dowiedzieć się, jak to się ostatecznie wszystko poukłada. Bez wątpienia warsztat literacki tej autorki jest na wysokim poziomie. Niemniej jednak widać, że to był jej pierwszy pomysł literacki - mimo tego że podobno wprowadzała zmiany. Bo myślę, że ogólna koncepcja nie została zmieniona, a właśnie w tej kwestii to wymagałoby odrobiny doszlifowania.

Okładka w jakiś sposób do mnie nie przemawia. Ani krój napisów, ani grafika. Tylko połączenie kolorystyczne bardzo mi wpadło w gust. Niemniej jednak może mam takie wrażenie, bo wydaje mi się, że podobne okładki już były. Tu plusem jest przynajmniej to, że wcześniej niekoniecznie dużo czytałam na temat pisarki i pracy nad jej ekranizacją - a także nad tym, żeby pisarka połączyła się z muzykiem - i szkoda, że tego nie do końca widać w okładce. Bo może, gdyby spróbować wdrożyć inny pomysł, to ta pozycja by jeszcze bardziej kusiła?

Podsumowując: dla mnie nie była to najlepsza książka stycznia, ale definitywnie nie była to też najgorsza książka tego miesiąca. Ot, według mnie bardzo przyjemny przeciętniak, który spodoba się wielu i który nie będzie skłaniał do większych rozmyślań, tylko bardziej do relaksu i może ewentualnie do tego, żeby powiedzieć komuś bliskiemu słowa o tym, jak wiele dla nas znaczy. Mimo wszystko - wydaje mi się, że nie warto skreślać tej pozycji z listy "must read", bo naprawdę: wielu z Was będzie tym jeszcze bardziej zachwyconych ode mnie!

8 komentarzy:

  1. Również nic nie czytałam jeszcze tej autorki. Ja bardzo lubię romanse, więc chętnie przeczytam i zobaczę czy mi się spodoba. Sam pomysł A fabułę mi się podoba, mam nadzieję że się nie zawiodę

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiedziałam o takiej autorce. Zdanie "czytało się lekko i przyjemnie" może i zachęca, ale mimo wszystko wolę książki, po których coś pozostaje i do których lubię wracać /albo przynajmniej mam zamiar/.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przynajmniej polska autorka, ale nie wiem, czemu tytuł po angielsku... choć chwila, w sumie po polsku by brzmiał dziwnie :P Faktycznie, okładka nie zachwyca, ale też nie jest najgorsza. No nie wiem, o czym bym miała napisać więcej o tej książce... Wydaje się zwyczajna, nic specjalnego, lekki romans z nadętym liderem zespołu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio próbowałam czytać "Bardzo cichą noc" i jakoś nie bardzo mnie wciągnęła, leży niedokończona, a ja czytam co innego. Może kiedyś do niej wrócę. Chyba na razie sobie daruję, zobaczę, co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Także nie czytałam żadnej książki pisarki. "Free Birds" wydaje się przyjemną lekturą którą 'przeczytamy i zaraz zapomnimy'. Fabuła wydaje się interesująca (może trochę nierzeczywista) ale czyta się z przyjemnością i daje nam możliwość na kilka godzin oderwać się od rzeczywistości (niekiedy potrzebne są takie książki). Okładka przyzwoita. Zapisuję na listę rezerwową książkę Emilii Szelest.

    OdpowiedzUsuń
  6. To raczej nie dla mnie propozycja, ale fajnie jest poczytać recenzję i wiedzieć co w trawie piszczy 😁

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy to człowiek zniszczony życiem? Takie odniosłam wrażenie, gdy spojrzałam na okładkę. Jednak nie mówię, że jest brzydka, dla mnie ona nawet ma coś fajnego w sobie, taka nieco mroczna, rockowa. Życie potrafi wywrócić nam się do góry nogami, a wywróciło się Karolinie Nawrockiej, pisarce, która właśnie jest w drodze, do Los Angeles gdzie kupiono prawa do ekranizacji jej książki. Oczywiście na planie spotyka jego, lidera zespołu, który ma skomponować muzykę do filmu. No cóż, zapewne wiele z nas spodziewa się wielkiego romansu, a może on mieć miejsce, bo co zrobić, gdy na tydzień ląduje się w jednym pokoju hotelowym. Pamiętajmy jednak Karolina, jest mężatką, a Alex sfrustrowanym rockmanem. Spodobała mi się ta historia, naprawdę mi się spodobała pomimo tego, że początkowo podchodziłam do niej dosyć sceptycznie. Jednak pomysł Alexa, aby zamknąć się w pokoju razem z Karoliną, ich relacje...okej uznam, że „Free Birds” od Emilii Szelest to całkiem niezła pozycja na lekkie spędzenie wieczoru, a biorąc pod uwagę, że to debiutancka powieść autorki dajmy jej szansę i zapoznajmy się z nią.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyż polska literatura współczesna doczeka się prawdziwego romansu, takie z krwi i kości, z iskrzącymi uczuciami, z fabułą, od której nie będzie się można oderwać, z wyrazistymi, nie wymoczkowatymi bohaterami? Każdy kolejny pseudoromans, jakich niestety spadła na nas prawdziwa kaskada, rozczarowuje mnie coraz bardziej. A ja bym chciała wziąć w rękę książkę polskiej Margaret Mitchell i poznać współczesną Scarlett i współczesnego Rhetta. Czy to kiedyś nastąpi?
    Książki pokroju "Free Birds" po prostu mnie rozczarowują. Przewidywalna fabuła, nierozwinięte wątki, niedopowiedzenia, których być nie powinno, i seks, któremu zazwyczaj podporządkowuje się życie bohaterów. To zdecydowanie nie moja bajka.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń