niedziela, 31 stycznia 2021

Kristen Ashley - "Żądanie miłości"


Autor: Kristen Ashley

Tytuł: Żądanie miłości

Wydawnictwo: Akurat

Data wydania: 2021

Ilość stron: ok. 500, drobny druk

Ocena: 7/10

Opis:

Josephine dziedziczy po ukochanej babci piękny dom i pokaźny majątek.
Testament zawiera jeszcze jeden, kuriozalny zapis: staruszka zapisała wnuczkę Jake’owi – trzykrotnemu rozwodnikowi, właścicielowi nocnego klubu, samotnie wychowującemu trójkę dzieci. Jake zamierza przyjąć i zatrzymać zaskakujący spadek.
Dlaczego starsza pani postanowiła połączyć dwoje zupełnie obcych sobie ludzi? Co kryje się w głębi duszy Josephine? Kim naprawdę jest Jake i co zamierza zrobić z nieoczekiwanym darem losu?

Recenzja:

Pierwszy tom nowego cyklu - tym właśnie jest "Żądanie miłości". I nie bez powodu nawet okładką różni się ta pozycja od poprzednich powieści tej autorki, które były wydawane w Polsce - bo jednak to bardziej dojrzała pozycja, inna w odbiorze i w czytaniu niż chociażby w serii "Rock Chick". Czy to dobrze czy to źle - trudno określić, bo autorka dalej trzyma poziom, chociaż kilku elementów mi zabrakło... Zresztą, zaraz opowiem Wam więcej!

Josephine - Josie - właśnie straciła najbliższą osobę, jej babcie. Dziedziczy po niej piękny dom i całkiem spory majątek, ale testament okazuje się w pewien sposób zaskakujący - umierająca kobieta, będąca jeszcze w pełni władz umysłowych, napisała, że przekazuje swoją wnuczkę w ramiona Jake Speara - trzykrotnego rozwodnika, który prowadzi siłownię i klub go-go. To dosyć niezwykłe posunięcie - szczególnie, że babcia Josie nigdy jej o tym facecie nie wspomniała, a wychodziło na to, że regularnie mu pomagała - chociażby w opiece nad trójką jego dzieci. 

Warto też dodać, że Josie ma już ponad czterdzieści lat i nigdy nie była w poważnym związku, bo miała dosyć brutalną przeszłość, w której niejeden facet okazał jej przemoc fizyczną, a schronienie przed złem znalazła dopiero u swojej babci. Jake natomiast miał trzy żony i z żadną mu nie wyszło, chociaż podobno tak się starał. Oboje chcą jednak spełnić ostatnią wolę zmarłej i postanawiają chociaż utrzymywać kontakt i spotykać się od czasu do czasu. Nie wiedzą jednak, że ich przyszłość będzie obfitować w różne przygody...

Seria "Magdalene" jest mniej brutalna, zapewnia według mnie mniejsze dreszczyki emocji - a chociaż bohaterka potrafi rzucić ciętą ripostą, to jednak bohater nie jest już aż tak wielkim samcem alfa, jak było to w dwóch poprzednich wydawanych w Polsce seriach - "Rock Chick" oraz "Mężczyzna marzeń". Niemniej jednak według mnie dalej tu było sporo fajnych emocji i czytelnik też nie był w stanie się nudzić, bo co chwilę coś się działo. Często to "działo się" tyczyło się sfery relacji międzyludzkich, ale dalej było to dla mnie w porządku.

Widać, że Kristen Ashley się rozwija, trochę pogłębia swój warsztat, próbuje odejść od utartych przez siebie schematów. Jednak ja ją za te schematy pokochałam - i wydaje mi się, że bardziej docierały do mnie jej wcześniejsze książki. Może też z racji tego, że bohaterka była już dojrzałą kobietą, to nie było tu takich wielkich namiętności i pożądań, jak w przypadku "Rock Chick" i "Mężczyzna marzeń". Nie wiem, ale dla mnie i tak w ogólnym rozrachunku dobrze się czytało "Żądanie miłości" - bo to była świetna opowieść o bólu, cierpieniu, nadziei na lepsze jutro, a także miłości, która jest w stanie odmienić całe nasze dotychczasowe życie. 

Muszę też wspomnieć o tym, co specjalnie zaznaczyłam już wyżej - ta powieść to mała cegiełka... z dosyć małym drukiem. Chcieli zrobić mniej stron, a ostatecznie wyszło to tak, że trochę moje oczy przy czytaniu się zmęczyły. Szczególnie wieczorem, po całym dniu, gdy już naprawdę czasem musiałam kilka razy czytać jedno zdanie, żeby w pełni je zrozumieć, bo byłam już padnięta. Trochę szkoda, że nie dołożono stu stron i nie dali większej czcionki, ale z drugiej strony - dobrze też, że nie podzielili tego na dwa tomy, bo tak pewnie też mogli postąpić.

Podsumowując: "Żądanie miłości" jest jedną z bardziej dojrzałych książek tej autorki, ale dla mnie była to też fantastyczna przygoda. Jak wspomniałam, było ciut mniej tych młodzieńczych uniesień, ale było też mniej zachowań w stylu "jestem samiec alfa, to ja o wszystkim decyduje". W tej powieści Josie też miała swój głos, chociaż Jake też był dosyć dominujący. To była miła odmiana - i jak dla mnie: "Żądanie miłości" jest czymś naprawdę godnym polecenia. 
Premiera już początkiem lutego, więc serdecznie zachęcam do polowania na tę pozycję - bo chyba każdy zgodzi się z tym, że fani literatury kobiecej muszą poznać twórczość Kristen Ashley!

12 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, jakbym nie miała w planie to już bym miała. Czytałam dwie książki z serii Rock Chik i bardzo mi się podobały. Sam styl pisania autorki jest bardzo przyjemno i lekko się czyta jej książki, a trzeba przyznać że żadna nie jest krótka. Widzę, że w tej książkę wychodzi poza swój schemat, facet mniej macho,mam nadzieję tylko że dalej trzyma poziom. Sam pomysł ze spadkiem już mi się podoba, gratis facet w pakiecie, też dobry sposób na znalezienie faceta, haha. Bardzo lubię w książkach Ashley humor,śmieszne sytuacje, mam nadzieję, że tu też znajdzie się kilka.
    Napewno przeczytam tą książkę, jestem bardzo ciekawa jak Ashley wyszła ta historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już wiadomo, nie jestem specjalnie wielką fanką okładek, gdzie tak nieładnie ucinają postaciom twarzy. Jednak w tym przypadku jestem skłonna im to wybaczyć. Zwłaszcza że coś mi się wydaje, iż otrzymam tutaj nieoczywistą fabularnie książkę. W końcu, która babcia, zapisując dom i majątek ukochanej wnuczce, zapisuje również ją w testamencie. A osobą dziedziczącą jest rozwodnik (trzykrotny!), właściciel klubu go-go i samotny ojciec 3 dzieci (czyżby każde z inną matką?). W sumie normalny człowiek by się nie zgodził, a on chce przyjąć ten nietypowy spadek. Coś mi się wydaje, że seniorka próbuje ustawić życie swej 40-letniej, samotnej wnuczce, a jemu zapewnić, a przynajmniej spróbować zapewnić matkę dla jego dzieci i żonę (chyba, miała nadzieje, że ostatnią). Nietypowa, nieoczywista, a przez to idealnie wpadająca w me gusta, zwłaszcza że pierwszy raz spotkałam się z tego typu fabułą. A co za tym idzie, powitam z otwartymi rękoma - „Żądanie miłości” od Kristen Ashley.

    OdpowiedzUsuń
  3. Los potrafi zaskoczyć o tym przekonała się główna bohaterka. "Żądanie miłości" to coś dla mnie tym razem pisarka ukazała związek ludzi dojrzałych (Josie wiek zbliżony do mnie) po przejściach tych dobrych i tych złych. Pisarka pokazała, że nie zależnie od wieku szukamy drugiej połówki, pesel się nie liczy. Lektura wzruszająca pełna uczuć które zawładną czytelnika podczas czytania. Ja się piszę na książkę Kristen Ashley.
    P.S. Tylko okładka jak dla mnie nie pasuje do treści książka przedstawia ludzi dojrzałych a mamy 'młodzież' na okładce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tego typu książki czytałam w momencie, w którym dopiero zaczynały być popularne. Jednak po przeczytaniu kilku z nich uznałam, że są dla mnie po prostu zbyt nudne i zawierają często wtórne historie, które szybko zapominam. Dlatego nie mam w planach przeczytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż obie serie autorki mam w planach, a dwa pierwsze tomy "Rock Chick" stoją już na półce, to nie było okazji bym zapoznała się z piórem autorki. Wstyd dla mnie, szczególnie że kolejna seria już w kolejce, więc jak najszybciej muszę to zmienić, bo bardzo chcę wszystkie jej książki przeczytać. Z tego co piszesz "Żądanie miłości" to bardziej dojrzała pozycja, więc jak dla mnie plus, bo ostatnio na takie właśnie mam ochotę. A jak dodać do tego trudną przeszłość bohaterów to już całkiem jestem kupiona. Więc zaczynam polowanie :D. A jeśli chodzi o druk - mnie też to męczy. Bo jednak wolę więcej stron, ale z większym drukiem by było wygodniej czytać. Mimo wszystko z pewnością kupię i z przyjemnością udam się z bohaterami w ich historię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać, że zapisywanie komuś w spadku własnej wnuczki to pomysł co najmniej dziwny. Dobieranie samca alfa z pokiereszowaną życiowo kobietą po przejściach to raczej przepis na kryminał, nie romans. Przyznam szczerze, że pomysł na tę książkę wydaje mi się tak dziwaczny, że chyba ją przeczytam, z czystej ciekawości, co z tego wyszło. Trochę tylko obawiam się o moje zmęczone oczy, bo 500 stron drobnym drukiem, to będzie dla nich wyzwanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzadko sięgam po takie książki,choć ta seria zapowiada się całkiem obiecująco.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludzie to nie rzeczy, by zapisywać ich w testamencie. Dość dziwny pomysł na fabułę, i dom, spadek, nieznajomy facet po przejściach, trochę prozą jednej polskiej autorki zapachniało. Ci, którzy lubią takie powieści, na pewno zainteresują się tą pozycją. Mnie raczej nie zaintryguje 😉

    OdpowiedzUsuń
  10. Autorzy współczesnych romansów (które, moim zdaniem, romansami nazywać się nie powinny) przebiegają się w pomysłach na tworzone przez siebie historie. Niewiele z nich godnych jest poświęcenia im czasu. Tę, niestety, też zaliczyłabym do tego grona.
    Nie pociągają mnie historie, które wyraźnie poniżają kobietę na rzecz mężczyzny, nieomylnego pana i władcy. Dlaczego nikt do tej pory nie wpadł na pomysł, by te role odwrócić? Pani i władczyni, a u jej stóp pozbawiony prawa decydowania o czymkolwiek mężczyzna. Szanowni autorzy, macie pole do popisu. :)
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie zrozumiałam nazwy dla ksiażki "Rock Chick" :D Dla mnie się kojarzy naprawdę śmiesznie... Co do książki - miło, że jest to doroślejsza forma, że autorka pokazuje swoje nowe odbicie, dojrzalsze, będąc wciąż w tym samym gatunku. Ja to szanuję - bogacenie warsztatu, próba ulepszenia swojej formy. Taki właśnie powinien być autor. Wciąż jednak musi dopracować wiele rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię tę autorkę :) Chętnie skuszę się na tą pozycję :) Bardzo dziękuję za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń