Autor: Jakub Rutka
Tytuł: Tarocista
Wydawnictwo: Znak [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 320
Narracja: trzecioosobowa
Gatunek: kryminał
Ocena: 6/10
Opis:
Każda karta to znak. Tarot nie kłamie.
Brutalne morderstwo młodej kobiety wstrząsa Ostrołęką. Za zaszytymi ustami ofiary śledczy znajdują kartę kapłanki. To dopiero początek serii krwawych zbrodni, w której śmierć przemawia językiem tarota.
Przenikliwy krzyk słuchaczki podczas audycji "Wieczór grozy" popchnie lokalnego podcastera, Jacka Gadowskiego, do podjęcia dziennikarskiego śledztwa. Talia kart opowie mu o tajemnicach mieszkańców Ostrołęki i mrocznych wydarzeniach z przeszłości.
Czy uda mu się odkryć tożsamość seryjnego mordercy zwanego Tarocistą? Co, jeżeli pewnego dnia również nad Jackiem zawiśnie karta śmierci?
Recenzja:
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Rutki - i pierwsze z podcasterem Jackiem (jego bohaterem), chociaż okazuje się, że obaj zabłysnęli już w debiucie autora, czyli w "Dom zła". Nie znam debiutu, nie czytałam, chociaż miałam okazję zapoznać się z różnymi opiniami na temat tej konkrtenej pozycji: czasami dobrymi, czasami gorszymi.
Mimo wszystko "Tarocista" skusił mnie pomysłem na historię. Podcaster, który pomaga rozwiązać śledztwo (a raczej sam właściwie je prowadzi pobocznym torem...), gdzie w ustach ofiar znajdują się karty tarota o ciekawej symbolice? Przyznacie sami, że jak na kryminalny pomysł, jest to fascynujące - i nie spotkałam się w ogóle wcześniej z taką koncepcją, więc tym bardziej miło było mi sięgnąć po powiew świeżości.
Tyle, że w sumie Jacek - główny bohater - to jest w tym całym śledztwie trochę na doczepkę. Dowiaduje się trochę poufnych informacji od swojej dziewczyny, która jest policjantką (nawet nie jest przypisana do tej sprawy), trochę od dodatkowych informatorów, a później sam grzebie i kopie (na przykład pod kątem czytania książek o tarocie), aż się okazuje, że to on wpada na wszystkie genialne pomysły i często przekazuje je policji - właśnie poprzez swoją dziewczynę.
W międzyczasie prowadzi on swoją wieczorną audycję, która jest poświęcona zbrodniom - i jakby rozumiem, że może mieć fanów i szerszą opcję dopytywania nieznajomych o niektóre szczegóły, ale tutaj praktycznie też obcy ludzie mu mnóstwo rzeczy na tacy serwują. Nie mówiąc już o tym, że policjanci wychodzą na takich, co nawet porządnie w Google niektórych fraz wpisać nie umieją...
Niemniej jednak rozumiem, że chodziło tu o to, żeby Jacek miał swoje pięć minut sławy - i w książce określają go nawet ich lokalnym Ojcem Mateuszem: nawiązując do popularnego polskiego serialu. Mimo wszystko jednak myślę, że samą postać Jacka było mi trudno polubić, a pewne poczucie humoru, które niekiedy go cechowało, wręcz sprawiało, że dosłownie czułam niesmak.
"Tarocista" nie jest złą książką - bo chociażby zakończenie pokazuje, że naprawdę ta historia była przemyślana i logicznie poukładana, zanim autor usiadł do pisania: bo wszystko składało się w sensowną całość. Tyle, że widać, że to dopiero początki literackie Jakuba Rutki - i wychodzę z założenia, że gdyby Jacek był jakkolwiek sympatyczniejszy, to odbiór całości historii byłby lepszy. No i nie mówiąc już o tym, że jest to takie trochę w szarej strefie, że prowadzi on swoje prywatne śledztwo na podstawie danych, które nie są podawane przez policję do oficjalnych danych. W innym wypadku to pewnie by nawet nie ruszył jakoś bardziej ze swoim researchem.
Także no, mam trochę mieszane uczucia - i chociaż skończyłam czytać już wczoraj, mam wrażenie, że jeszcze trochę czasu minie, nim sobie w głowie po tym wszystkim poukładam i jakoś ochłonę. Obstawiam, że Jakub Rutka będzie wydawał dalej - i trzymam kciuki, żeby każda kolejna powieść była lepsza od kolejnej, bo tak właśnie wygląda praca nad warsztatem: tylko trening czyni mistrza, a w tym wypadku: ciągłe i dalsze tworzenie.
Ciekawa oprawa graficzna, dobra jakość pracy redaktorskiej (i także w kwestii korekty), a wisienką na torcie jest przede wszystkim próba wyjścia poza schematy. Uważam, że chociaż nie jest to najlepsza książka, którą ostatnio przeczytałam, to definitywnie nie jest także najgorsza. Jeśli macie wrażenie, że chcielibyście się czegoś więcej dowiedzieć - chociażby tego, kto okazał się mordercą i jakie były jego motywy - zapraszam Was do lektury "Tarocisty".
Czy warto według mnie zaczynać przygodę z Jackiem od "Dom zła"? Tak, myślę, że gdybym wiedziała, że to jest trochę powiązane, to bym zaczęła właśnie od takiej kolejności - że najpierw dowiedziałabym się, co się dokładnie wydarzyło w debiucie. Nie warto jednak czytać "Tarocisty", a później "Dom zła" - bo dostajemy i tak spojler, kto był sprawcą zbrodni.
Podsumowując: czytajcie, jeśli macie ochotę!

Nie przepadam za kryminałami 😅
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie ale na razie sobie odpuszczę 😅
OdpowiedzUsuńTak generalnie to kryminał na szóstkę to trochę nisko... Z motywem tarota było "W krainie kota", ale akurat fantastyka, a nie kryminał. Ten kryminał jakoś mnie tak nie zachwyca pomimo motywu. No i ten kolejny ojciec Mateusz, tylko bez sutanny... Jakoś tak nie widzę tutaj nic takiego super. Dobrze, że chociaż całość zagadki wychodzi logicznie.
OdpowiedzUsuńDalej uważam, że debiut czy początki kariery pisarskiej - już powinno być widać literackie zdolności, a nie że czytelnik płaci za to, nijako inwestuje, że może uda się autorowi nabyć takie zdolności w przyszłości... A może nie.
Wolę sprawdzonych autorów.