Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Trzy wiedźmy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 8 kwietnia 1998
Liczba stron: 272
Ocena: 9/10
Opis:
Król Verence, władca Lancre, został zamordowany i snuje się teraz jako duch po zamku. Czarownice ocaliły maleńkiego synka Verence'a i oddały go na wychowanie aktorom z wędrownej trupy. W Lancre objął władzę okrutny książę Felmet z jeszcze okrutniejszą małżonką. Poddani nie lubią nowego władcy. Duch Verencae'a nieźle musi się nakombinować, aby zawrzeć sojusz z wiedźmami. Wspólnie doprowadzą do powrotu prawowitej dynastii na tron.
Recenzja:
W końcu jest! Moje Dyskowe must have nareszcie trafiło w moje ręce. Przyznam szczerze, że od bardzo dawna chciałam przeczytać tę właśnie część Świata Dysku, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze do niej. Dowiedziałam się także, że niektóre fragmenty można znaleźć w podręcznika do Języka Polskiego, a to jeszcze bardziej spotęgowało moją ciekawość. Słyszałam także same pochlebne opinie na temat tej pozycji.
Kilka recenzji książek ze Świata dysku już na tym blogu opublikowałam i doskonale wiem, że było one do siebie podobne. Trzy wiedźmy to chyba najlepsza książka tego autora którą do tej pory przeczytałam. Poświęciłam jej zaledwie jeden wieczór, tak bardzo mnie wciągnęło.
Tym razem spotykamy się z trzema wiedźmami, z których każda jest inna ale razem tworzą coś wyjątkowego, taką mieszankę wybuchową. Każda z Pań ma swój charakter i swoje dziwactwa, co tworzy z nich wyjątkowe i niepowtarzalne postaci.
Kocham ten specyficzny humor Pratchetta, na praktycznie każdy temat.
"Rzeczy które udają rzeczy, często wyglądają bardziej jak rzeczy niż same rzeczy. To powszechnie znany fakt."
To chyba jeden z moich ulubionych cytatów w tej książce.
Czytam sobie czytam i myślę, skądś taki fragment znam i tu od razu światełko: Makbet! Tak to jest taka mini parodia, przynajmniej ja tak uważam, bo autor bardziej skupia się na wiedźmach niż na osobach rządzących.
Dalej też, występowały odniesienia do baśni, które każdy z nas zapewne słyszał jako dziecko.
Jeśli chodzi o całą fabułę i wydarzenia opisane, to jak wszystko u Tego autora, są wyjątkowe i nieszablonowe. Strasznie podobają mi się przypisy i to w jaki sposób zostały wytłumaczone jakieś pojęcia.
Nie podoba mi się jedna rzecz, mianowicie opis na końcu okładki. Wszystko ładnie pięknie gdyby nie jedno słowo w ostatnim zdaniu "doprowadzą". Niby jedno słowo, a wszystko zdradza. Osoby które nie lubią znać zakończenia, przed przewróceniem ostatniej strony mogą być zawiedzione. Tu już praktycznie wszystko jest wyjaśnione. Ja jednak mimo, że znam zakończenie lubię czytać i dowiadywać się co i jak do tego zakończenia doprowadziło.
No i na koniec okładka, jak zwykle odrażająca ale jednocześnie idealnie pasująca do całości.
Na pewno jeszcze nie jedna książka ze Świata Dysku się tu pojawi, a ja standardowo strasznie zachęcam was do lektury.
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Pratchett to jeden z tych autorów, do których po prostu nie mogę się przekonać. Może z czasem zmienię swoje poglądy na temat jego twórczości. ;)
OdpowiedzUsuńMiałam w liceum kolegę, który zaczytywał się w twórczości tego pana. Muszę sama spróbować, bo widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńTo jest jedyna książka tego autora, którą byłam w stanie przeczytać. Mało tego, nawet bardzo mi się podobała. Jestem w stanie ją polecić innym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo miło wspominam chwilę z tą książką. Pratchett to fenomen. Łączy w książkach humor, ale też wiele mądrości. Uwielbiam go ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A