Tytuł:
Zły jednorożec
Autor:
Platte F. Clark
Wydawnictwo:
CzyTam
Rok
wydania: 2015
Liczba
stron: 428
Ocena:
7/10
Opis:
Główny
bohater – Maks Spencer jest jedyną osobą mogącą odczytać najbardziej magiczną
księgę jaką kiedykolwiek napisano, czyli „Kodeks nieskończonej poznawalności”.
Ale poza ryzykiem obcowania z magią, na Maksa czyha też inne niebezpieczeństwo:
jednorożec o imieniu Księżniczka. Nie jest ona typowym jednorożcem w jakiego
wierzą ziemskie dzieci – wie, że róg jakim została obdarzona przez Naturę nie
służy wyłącznie do ozdoby… Księżniczka, w zamian za obietnicę niesamowitej
mięsnej uczty, ma za zadanie dostarczyć księgę do złego czarownika i jego
tajemniczego mistrza. Maks musi zdobyć się na odwagę, aby uratować siebie,
swoich przyjaciół i… tu niespodzianka: całą ludzkość!
Recenzja:
Istnieje spora szansa, że słyszeliście o jednorożcach to samo, co Dean:
Księżycowy blask, tęcza wydobywająca się prosto z zadka i te sprawy. To
takie miłe, dobre zwierzaki. Uwielbiają je małe dziewczynki, ale nie tylko. Nie
jestem małą dziewczynką, jednak wierzę, że jednorożce mogłyby istnieć – bo niby
czemu nie, skoro istnieją konie i nosorożce? :P
Platte F. Clark postanowił stworzyć jednorożca, jakiego nikt się nie
spodziewa. Księżniczka Niszczycielka jest zła – największą przyjemność znajduje
w polowaniu i pożeraniu – nieważne czego. Najczęściej jej ofiarą padają
frobbity, ale pewnego razu nabiera ochoty na ludzkie mięso. A że jest nazywana
Niszczycielką Światów – ludzie mogą się bać!
Zauważyliście już tę sprzeczność? Księżniczka
jednorożców jest Niszczycielką
Światów. A to dopiero początek. W książce Clarka wszystko będzie inne niż się
spodziewacie i jednocześnie takie, jak już znacie. Kojarzą wam się z czymś
frobbity? Mały, tchórzliwy ludek, który nawet niespecjalnie smakuje
Księżniczce. Oprócz niego wystąpią: Max Spencer – zwykły, niepopularny
nastolatek, jego kolega Dirk oraz dziewczyna, z którą obaj się zaprzyjaźnią –
Sara, największa (ale wcale nie najbrzydsza) kujonka w szkole. Max od dawna ma
tajemniczą książkę, którą tylko on może przeczytać – wszystkich innych kopie
prądem. Pewnego razu zabiera ją ze sobą do szkoły – sytuacja wymyka się spod
kontroli i cała trójka dzieciaków – razem z marudnym krasnoludem i jego
gadającym sztyletem – zostają przeniesieni do przyszłości.
Akcja książki jest podzielona – obserwujemy ją z perspektywy Maxa i
spółki oraz Księżniczki i jej przygłupiego służącego maga. Wydarzenia dzieją
się w równoległych światach – Magrusie czyli magicznym świecie Księżniczki,
Techerusie czyli w naszej rzeczywistości oraz przez chwilę w pośrednim świecie.
Raz w przeszłości, raz w teraźniejszości. Może się wydawać, że to trochę zbyt
wiele, ale w miarę łatwo nadążyć.
Max Spencer jest potomkiem wielkiego arcyczarownika. Kodeks, który po nim
odziedziczył, zawiera naprawdę potężną magię. Ale nawet Max nie może tak po
prostu przeczytać tego, co chce. Kodeks żyje własnym życiem i to on pokazuje mu
to, na co akurat ma ochotę.
Jak się pewnie domyślacie, prędzej czy później dochodzi do konfrontacji
między Maxem a Księżniczką. Księżniczka wiele lat po zniszczeniu świata ludzi
(przy pomocy maszyn, które przejęły nad nimi kontrolę) wreszcie natrafia na jego trop i postanawia urządzić wielkie widowisko – ostatnie polowanie na
ludzi. Wszystko dzieje się na wielkiej arenie i jest transmitowane na żywo. Max
wraz z przyjaciółmi sprzymierza się z frobbitami. Razem stają do nierównej
walki z Księżniczką. Ale czy rzeczywiście nierównej? Max jest w posiadaniu
Kodeksu, w którym znajdują się wszystkie odpowiedzi. Gdyby tylko tak łatwo było
je znaleźć… Czy Maxowi uda się wrócić do domu? Czy ocali świat i pokona złą
Księżniczkę? Sami musicie się przekonać.
Clark pisząc swoją książkę czerpał pełnymi garściami z utworów i motywów,
które wszyscy doskonale znamy. Już czytając moją recenzję mogliście domyślić
się, że nawiązywał do Władcy Pierścieni, Harry’ego Pottera, czy Igrzysk
Śmierci. Nie mogę powiedzieć, że Zły
jednorożec to parodia – chociaż autor nabija się z wielu rzeczy. Szczerze? Brakowało mi tu tylko świecących w
słońcu wampirów. Nie jest to może najśmieszniejsza książka na świecie (taką
było Ratowanie świata i inne sporty
ekstremalne), ale uśmiechałam się podczas lektury bardzo często. Starsi i
bardziej obeznani w świecie młodzieżowej literatury czytelnicy też będą, tych
młodszych po prostu wciągnie zakręcona historia, którą stworzył autor.
Polecam więc wszystkim, którzy mają ochotę na rozrywkową literaturę. Idealnie
nada się dla młodszych dzieci, ale tak naprawdę każdy może znaleźć tu coś dla
siebie, jeśli tylko będzie miał otwarty umysł.
Za
książkę dziękuję wydawnictwu CzyTam
Czyżby recenzje zamieszczane tutaj przechodziły małą metamorfozę?... :) Podoba mi się teraźniejszy wygląd, zdecydowanie wnosi tutaj taki powiew świeżości, czegoś czego do tej pory tutaj nie było, albo może ja nie dostrzegłam. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki fantasy lubię, aczkolwiek ta mi się wydaje, że jest skierowana bardziej do dzieci i młodzieży, chociaż starszym osobom równie dobrze może się spodobać. Magii w niej nie brakuje, a to najważniejsze w tego gatunku literackim. No i domyśliłam się, że autor zainspirował się "Igrzyskami Śmierci", "Władcami Pierścieni" i słynnym H.Potterem, przy tworzeniu swojego dzieła, czego nie mam mu za złe. ;) Nie zabrakło też walki dobra ze złem, w której jak się domyślam dobro zwyciężyło. ;)
Rozwala mnie tytuł i okłądka... Bardzo bym chciała przeczytać, a jeszcze te nawiązania do innych dzieł... Na pozór wygląda dosyć niewymagająco, ale i tak chciałabym orzeczytać ;)
OdpowiedzUsuńMnie również okładka przyciagneła do przeczytania TWojej recenzji jednak widze, że to nie do końca to czego oczekiwałam.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com