poniedziałek, 19 września 2022

Ann Patchett - "Belcanto"

Autor: Ann Patchett
Tłumaczenie: Anna Gralak
Tytuł: Belcanto
Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: 7 września 2022
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10

Opis:

Historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.

Kiedy na koniec koncertu gaśnie światło, akompaniator całuje śpiewaczkę. Kto wie, co by się między nimi wydarzyło, gdyby w tym momencie do willi nie wdarła się grupa uzbrojonych mężczyzn, a wszyscy obecni nie zostali zakładnikami.

W miarę upływu kolejnych tygodni, w dusznej, tropikalnej atmosferze południowoamerykańskiej rezydencji między uwięzionymi a napastnikami tworzą się zaskakujące więzi. Czy po kilku miesiącach ktoś jeszcze będzie chciał odzyskać wolność?

Ann Patchett tworzy hipnotyzującą historię o sile i kruchości, a także o odnajdywaniu miłości tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał. Mistrzowska i pełna liryzmu powieść autorki Domu Holendrów.

Recenzja:

Długo myślałam nad tym, jak opowiedzieć Wam o Belcanto, bo wrażenia z lektury tej książki naprawdę ciężko opisać prostymi słowami. To najbardziej liryczna powieść, jaką w swoim życiu przeczytałam, a nawet powiem więcej – całość jest kwintesencją historii nastrojowej, historii uczuciowej, historii poetyckiej. Ann Pratchett ma najprawdziwszy talent do pięknego pisania, a w tej książce... po prostu przeszła samą siebie. Naprawdę brakuje mi słów!

Piękno jej głosu tak ich urzekło, że pragnęli dotknąć ustami jej ust, chłonąć ją. Może muzykę da się przekazać, wessać, posiąść. Jak by to było pocałować usta skrywające takie dźwięki?

Historia przedstawiona w Belcanto miejscami sprawia wrażenie powieści sensacyjnej (wszak mamy tutaj niejako silnie zarysowany motyw zakładników i terrorystów), jednak jej klimat jest absolutnie inny. To pięknie napisana słodko-gorzka opowieść o niespodziewanych relacjach oraz nietuzinkowych bohaterach – ich kreacja jest doprawdy przebogata, uczuciowa i w pełni satysfakcjonująca! Nawet postacie poboczne są tutaj znakomicie zarysowane i wypadają nadzwyczaj autentycznie (nie dowiadujemy się o nich wszystkiego, ale ta nutka tajemniczości bardzo dobrze robi tej powieści). Nie można zapomnieć także o tle całości, zjawiskowo opisanych tropikach, które ogromnie oddziałują na wyobraźnię czytelnika. A dodając do tego piękny śpiew śpiewaczki... Ach! To nie jest zwykła opowieść o terroryzmie – ten temat jest na dalszym planie, choć wciąż pozostaje istotny. I - co ciekawe - ta historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami! 

Jej głos wprawia w wibracje maleńkie kości w głębi jego ucha. Jej głos w nim zostaje, staje się nim. Śpiewa mu swoją partię, jemu i tysiacu innych ludzi. Jest anonimowy, równy innym, kochany.

Kocham to w jaki sposób Ann Patchett potrafi nadać wszystkiemu głębię. Oczywiście, nie usprawiedliwia tutaj zachowań niemoralnych, ale pokazuje, że zawsze jest drugie dno. Zresztą – jak wspomniałam wcześniej i jak nietrudno wywnioskować z opisu – korelacja pomiędzy zakładnikami i terrorystami nie jest oczywista. W ich życie niepostrzeżenie wkrada się idylla, ale... i ona nie może wiecznie trwać. Jest jak przedstawienie, które choć piękne, musi mieć swoje zakończenie. I właśnie to niesie ze sobą Belcanto – celebrację piękna chwili, piękna momentu, piękna tu i teraz. Treść oferuje oczywiście znacznie więcej znaczeń i przekazu, ale właśnie to najbardziej utkwiło mi w pamięci i sprawiło, że powieść poruszyła mnie do głębi – i zdobyła moją miłość! Nie przyznałam jej maksymalnej ilości punktów jedynie przez wzgląd na króciutki epilog, który był w moim odczuciu niepotrzebny, a wręcz nadał całości bardziej przygnębiający ton.

(...) pobrali się z miłości, z miłości do siebie nawzajem i z miłości do wszystkich ludzi, których pamiętali.

Myślę, że w Belcanto zakocha się każdy miłośnik liryzmu, literatury prawdziwie pięknej, poruszającej, romantycznej i zapadającej w pamięć. Przez zjawiskowy styl Ann Patchett się wręcz płynie, a towarzystwo tropikalnych wspaniałości oraz interesujących bohaterów sprawia, że nie chce się, aby ta powieść się kończyła. To angażująca emocjonalnie i hipnotyzująca powieść, którą polecam z całego serca!

7 komentarzy:

  1. Mimo że lubię literaturę piękną, która jest - no cóż - piękna, ale opisywanie więzi między zakładnikami a terrorystami, wspominanie przy tym o idylli... Jestem wielkim przeciwnikiem szukania w tych relacji piękna. I owszem, wiem, że nie wszystko da się podzielić na czarne i białe, ale...jeśli wymierzasz do kogoś z broni to jest to groźba śmierci, a nie wspaniałej czy ciepłej relacji. Wolałabym nie zastanawiać się, jak to może inaczej wyglądać, mimo że książka mogłaby mieć naprawdę dobry styl, to dla mnie kontrowersyjne i nie czułabym się z tym dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis dość ciekawy, ale nie planuje czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rzadko czytam piękna literaturę, a "Belcanto" wzbudza moje zaciekawienie. Słodko-gorzka historia, pisarka ukazuje granicę między dobrem a złem która się zaciera. Może kiedyś zapoznam się z książką Ann Patchett.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobra recenzja jednak nie jest dla mnie. Może w przyszłości

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa historia. Recenzja zachęcająca do przeczytania tej książki, na razie jednak nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, a ta powieść zdobyła moje zaciekawienie, twoja recenzja mnie zachęciła by sięgnąć po twórczość tej autorki. Zapisuję tytuł ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi interesująco, ale na razie nie mam w planie

    OdpowiedzUsuń