Autor: Callie Hart
Tytuł: Quicksilver
Wydawnictwo: Hype [współpraca reklamowa z Woblink]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 592
Ocena: 7/10
Opis:
Nie dotykaj miecza.
Nie wyjmuj go.
Nie otwieraj przejścia.
Dwudziestoczteroletnia Saeris Fane potrafi dotrzymać tajemnicy. Nikt nie zdaje sobie sprawy z jej dziwnej mocy, nikt nie wie, że jest złodziejką, która okrada ludzi, a także zasoby Nieumarłej Królowej. Jednak sekrety są jak węzły. Wcześniej czy później zostaną rozwikłane.
Kiedy Saeris staje oko w oko z personifikacją Śmierci, niechcący otwiera portal między światami i zostaje zabrana do świata lodu oraz śniegu. Do tej pory znała elfy jedynie z mitów, legend i koszmarów… Okazuje się jednak, że żyją naprawdę, a młoda kobieta wpada w sam środek trwającego od wielu stuleci konfliktu, który może doprowadzić do jej zagłady.
Saeris, która jako pierwszy człowiek od ponad tysiąca lat trafia w zaśnieżone góry Yvelii, nieświadomie związuje się paktem krwi z wojowniczym Kingfisherem, który ma własne tajemnice i plany. Postanawia wykorzystać jej moc alchemiczki, żeby chronić swoich bez względu na cenę, jaką przyjdzie zapłacić zarówno jemu, jak i jej.
Recenzja:
Cóż, czytałam już w internecie o tym, jak dziwne teksty tu padają, szczególnie w opisach erotycznych - miałam więc świadomość na co się piszę, więc jeśli i Wy chcecie sięgnąć po ten tytuł, czujcie się ostrzeżeni, że cringe to słowo, o którym w pewnych fragmentach można myśleć całkiem sporo.
Wychodzę też jednak z założenia, że mimo wszystko sama fabuła jest całkiem ciekawa i warta poznania: a obstawiam, że jak się rozwinie akcja w kolejnych tomach (bo dam sobie rękę uciąć, że będą), to wtedy dopiero będziemy zrywać czapki z głów.
Nie byłam mimo wszystko pewna, jak mi "Quicksilver" podejdzie, więc zdecydowałam się go poznać w serwisie Woblink - w formacie e-book - i przyznam szczerze, że to była moja bardzo dobra decyzja, bo ostatnio w kolejce do stomatologa, gdzie utknęłam na przymusowy zabieg usunięcia ósemki (było to medycznie konieczne, ale musiałam chwilę poczekać, aż stomatolog będzie miał dłuższą chwilę na przyjęcie mnie) przeczytałam sporo treści: a wczoraj już dokończyłam w pełni. Przyjazna jest ta aplikacja od Woblink - bardzo ją lubię, dobrze mi się z niej korzysta. I super, że miałam akurat książkę na półeczce, bo nie miałam przy sobie akurat żadnej papierowej wersji...
Saeris jest człowiekiem, który - za sprawą mnóstwa wydarzeń - trafia do krainy elfów, gdzie okazuje się, że jest ona dla nich bardzo cenna ze względu na umiejętności, które dziewczyna ukrywała przed innymi przez całe swoje życie.
Mimo wszystko nie wie, że szczególnie cenna jest ona dlatego, że mogłaby zapewnić przewagę w wojnie - a gdy już się tego dowiaduje od Kingfishera, który dosłownie zabiera ją na front - cóż, można powiedzieć, że akcja tym bardziej się komplikuje: po pierwsze ze względu na pakt krwi, po drugie ze względu na to, że Saeris dosłownie ślini się do Kingfishera, który jest przystojny i zarazem szalony.
Saeris jest silną bohaterką, która nie chce sobie dać w kaszę dmuchać - jak to mówią w moich okolicach. Przede wszystkim wie, że z jakiegoś dziwnego powodu ciągnie ją do faceta, który jest dosłownie synonimem słowa: "śmierć" - ale wie ona także to, że bez jej czynnego udziału, wojny między elfami a wampirami nie będzie dało się wygrać.
W "Quicksilver" dużo się dzieje - a pikantnych scen, które czasem naprawdę potrafią zażenować, nie jest wcale aż tak dużo. Znam romantasy (bo tak bym opisała tę powieść), w którym scen seksu jest dużo, dużo więcej - tutaj mamy ich tylko kilka, a do tego nie są one rozwinięte na jakoś wiele stron. Niezbędne minimum - i koniec.
Zakończenie oczywiście sugeruje tom drugi - i dlatego dałabym sobie rękę uciąć, że się ono pojawi. To taki trochę gamechanger, który sprawia, że chce się dowiedzieć, co będzie dalej - ale patrząc na to, jak się to rozwinęło w ostatnich rozdziałach, to jestem prawie pewna, że wojna z wampirami była najmniejszym problem, jaki mógł mieć Kingfisher i Saeris.
Piękne wydanie, dobrej jakości tłumaczenie (niestety, widziałam porównanie polskich i angielskich fragmentów, nie można narzekać na słabą jakość pracy tłumaczenia), nie zauważyłam też problemów z redakcją i korektą. Jeśli lubicie po prostu obszerną historię (bo to nie jest taka cienka opowieść, raczej cegiełka), a lubicie połączenie fantasy i romansu - to wiecie już po co sięgnąć.
Uważam, że romantasy jest teraz sporo, ale niewiele jest takich, które mimo wszystko dobrze i odpowiednio traktują tematykę elfów, a tutaj Callie Hart udowodniła, że da się napisać pozycję, która w tym zakresie potrafi zapierać dech w piersiach.
Jak jesteście w stanie przeżyć trochę dziwnych tekstów w scenach seksu, to będziecie się dobrze bawić przy czytaniu "Quicksilver". Ze swojej strony jednak polecam - dobrze mi się to wszystko czytało!
Czeka na półce na swoją kolej😁😁😁
OdpowiedzUsuńAkurat romantasy to nie jest coś, po co sięgam z czystą radością. Niestety, ostatnio nie pokazuje się fantastyka, w której motyw romansu nie byłby dominujący, ale nie zamierzam z tego powodu sięgać i tak po romanse, skoro nie mam innego wyboru. Po prostu przerzucam się na inne gatunki, których ten motyw jeszcze nie zdominował. Chociaż to pewnie kwestia czasu. Nawet w powieściach historycznych, w tych teoretycznie opartych na faktach nie pojawia się nic innego, tylko romanse i inne milłostki. No i nie przepadam za scenami seksu w książkach. Chodzi mi o to, że zwykle autorzy nieumiejętnie używają słowa, przez co te sceny wypadają jak żenujący żart, a nie budowanie napięcia. Ale kto wie, może kiedyś trafię na ciekawą historię.
OdpowiedzUsuńPo tą książkę chyba nie sięgnę właśnie z powodu tych scen, nawet jeśli jest ich mało. Dobrą fantastyką bym nigdy nie pogardziła...