Autor: Sasha Peyton Smith
Tytuł: Układ Róż
Wydawnictwo: Moondrive [współpraca reklamowa]
Data wydania: 2025
Ilość stron: 400
Ocena: 6,5/10
Opis:
Niektóre układy mogą złamać serce, inne - zniszczyć świat.
Od czterystu lat Anglia znajduje się pod władzą nieśmiertelnej królowej Moryen. By podtrzymać swoją pozycję, władczyni oferuje poddanym szansę na zawarcie układu, który umożliwia spełnienie najgłębszych pragnień.
Ivy Benton od dziecka słyszała historie o potędze i okrucieństwie wróżkowych umów. Odkąd życie jej siostry Lydii zostało zniszczone przez jedną z nich, przysięgła sobie, że nigdy nie zawrze żadnego układu. Jednak gdy jej rodzinie grozi upadek, dziewczyna musi wykorzystać ostatnią szansę, by temu zapobiec. Postanawia wziąć udział w niebezpiecznym turnieju o serce syna królowej, księcia Brama. Nagroda? Dla większości - zaręczyny z księciem, dla Ivy - możliwość zabezpieczenia przyszłości rodziny i szansa na uwolnienie siostry z okrutnego układu.
Sześć dziewcząt staje do walki o swoją przyszłość. Każdy sojusz może okazać się pułapką, a uczucia – najniebezpieczniejszą bronią. Ivy ma plan, ale nawet najlepsze strategie mogą obrócić się przeciwko niej. Bo jeśli układy rządzą królestwem… co stanie się z tą, która odważy się je zerwać?
Recenzja:
Trudno znaleźć tę informację: nie ma jej ani w opisie, ani na okładce, ani nawet na zakończenie, ale "Układ Róż" to dopiero pierwszy tom cyklu - i w sumie cieszę się, bo takie odniosłam wrażenie, że to wszystko zostało w pewien sposób porzucone, trochę niedomknięte. Gorzej, bo nawet na Goodreads nie ma w tym momencie informacji na temat tego, kiedy ma być kontynuacja za granicą: a co tu dopiero mówić o Polsce...
Gdybym miała tę książkę do czegoś porównać, to oczywiście byłby to "Okrutny Książę" i seria "Rywalki". Mamy tutaj elfią królową, która rządzi Anglią już od czterystu lat - i która teraz chce znaleźć kandydatkę na żonę wśród ludzkich dam, które właśnie kończą osiemnaście lat. Mówiąc, że to wcale nie będzie takie łatwe, to jak nie powiedzieć nic - ale przecież elfi książę to najlepsza partia, jaką można sobie wymarzyć, więc można trochę pocierpieć, żeby mieć możliwość zyskać jego serce i jego względy, prawda?
Mnóstwo intryg, tajemnic i plot twistów, ale wszystko jest najbardziej widoczne dopiero na zakończenie "Układu Róż" - i cóż tu więcej dodawać, fajnie by było, jakby coś jeszcze się pojawiło. Oczywiście wiele autorów zostawiłoby tę historię tak, jak jest teraz - bo to takie naprawdę "wow" i efekt wbicia czytelnika w fotel, ale faktycznie pewne wątki można byłoby lepiej pokończyć.
Główną bohaterką przede wszystkim jest Ivy - która chce w pewien sposób uratować swoją rodzinę po skandalu, który wywołała jej siostra, ale zdarzają się też rozdziały z perspektywy innych dziewczyn, które biorą udział w rywalizacji o możliwość ślubu z księciem.
Do samej Ivy mam sporo sympatii (chociaż nie ukrywam, czasami jej zachowanie mnie irytowało lub frustrowało), ale tak czy siak uważałam, że dużo bardziej powinna zajmować się sobą, a nie swoją siostrą - bo chociaż za dzieciaka była z Lidią blisko, to jednak teraz Ivy powinna była skupić się na innych rzeczach. Nie do końca rozumiem to samopoświęcenie w celu odbudowania reputacji, skoro główna bohaterka mogła wykorzystać swój układ z królową (każda osoba w królestwie mogła zawrzeć pewien pakt - coś za coś) na zdobycie większego majątku dla rodziny i wtedy tak czy siak znajomi by się znaleźli...
Piękna oprawa, piękne wydanie i naprawdę całkiem dobra treść. Mam tylko i wyłącznie niedosyt, ale dobrze wiedzieć, że to nie tak, że Sasha Peyton Smith ma zamiar porzucić Ivy, tylko zamierza jeszcze coś wykombinować - co w przypadku związku z elfami oznacza jeszcze więcej przygód, akcji i zaskakujących momentów.
Dawno nie czytałam tak dobrej książki z motywem elfów. Nie jest to co prawda zręczny i mistrzowski poziom knucia, jak u Holly Black, ale bez wątpienia Sasha Peyton Smith ma duży talent literacki, co widać po tym, jak pozytywnie odbieram "Układ Róż".
Podsumowując: polecam! Z mojej perspektywy to naprawdę dobra gratka, szczególnie dla fanów tych dwóch popularnych cykli książek, o których wspomniałam na samym początku recenzji. Jeśli jednak nie mieliście okazji czytać ani "Okrutnego Księcia", ani "Rywalek" - "Układ Róż" i tak się poleca, będzie się Wam go dobrze czytało!
Od kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki wiedziałam, że będzie moją😁😁😁😁. Uwielbiam Okrutnego księcia i intrygi w dworskim klimacie. Czeka na półce na swoją kolej😁😁😁
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej historii. A okladka jest piękna.
OdpowiedzUsuńOkładka jest piękna ale nie mam jej w planach
OdpowiedzUsuń"Układ Róż" przyciąga wzrok opisem jak okładką. Ja bardzo lubię serię 'Rywalki' a wątek elfów dodaje książsce magii. Jestem zaciekawiona tą historią.
OdpowiedzUsuńOkładka od razu wpada w oko, a opis brzmi ciekawie. Dawno nie czyyalam książki z elfami, ale tu widzę fajną historia. Walka o serce elfiego księcia może mi się spodobać. Dziękuję za polecenie. Z chęcią przeczytam...mam nadzieję, ze będzie kontynuacja
OdpowiedzUsuńTaki wielki opis z okładki raczej wskazuje na początek serii, ale i tak wolałabym, by takie informacje były jasno zaznaczone. Nie każdy lubi serie. Potem trzeba czekać i czekać na kolejne tomy...
OdpowiedzUsuńTeraz rozumiem, czemu wzmianka o "Rywalkach" - tam też główna bohaterka szła do wyścigów o księcia z zupełnie nie romantycznych powodów. Generalnie nie lubię, gdy książkę opisuje się innymi, ale teraz rozumiem, że jest to pewien kod pomagający w zrozumienia nowej pozycji.
Myślę, że mogę się skusić na tą powieść, dość mnie ciekawi.